Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wy mnie jeszcze nie znacie!

Redakcja
Zamiast czekać na mannę z nieba, gospodarze Sanoka zdecydowali się inwestować w niekonwencjonalną promocję swego, dotkniętego ogólną mizerią, miasta

Leszek Mazan

Leszek Mazan

Zamiast czekać na mannę z nieba, gospodarze Sanoka zdecydowali się inwestować w niekonwencjonalną promocję swego, dotkniętego ogólną mizerią, miasta

To,co nie udało się Pradze, to, przed czym bezradnie schylił głowę Przemyśl - stanie się za miesiąc udziałem Sanoka. W sławnym tym grodzie stanie pierwszy w Polsce pomnik najsłynniejszego żołnierza wszech czasów, ordynansa 11 kompanii piechoty marszbatalionu N (7) 91 pp z Czeskich Budziejowic, wchodzącego w skład "Żelaznej brygady", szeregowca Józefa Szwejka

Hurrra! Hurrra! Hurrra!

   Część obywateli starożytnego miasta nad Sanem w listach do redakcji skłonna jest przypuszczać, iż pana burmistrza Sanoka dotknęła ta sama przypadłość, co austriackiego marszałka Radetzky’ego, który kazał swym oficerom czytać książki (oszalał). Że w obecnych czasach straszliwych błędów i okrutnych wypaczeń ładowanie 8 tys. dolarów w spiżową postać "uwielbiającego burdele cwaniaka i przygłupa" woła o pomstę do nieba. "Niech sobie jego popiersie zdobi któryś z salonów masażu" - czytam w prasie sanockiej. Ten ostatni postulat jest ze wszech miar uzasadniony: nasz dobry wojak reprezentował dużą sprawność seksualną (sześć razy w ciągu jednego popołudnia). Problem w tym, że w Sanoku nie ma burdelu, a jeśli gdzieś ma stanąć pomnik Szwejka, to właśnie tu.

Dlaczego?

   To długa historia. Przypomnijmy najpierw, że pomniki postaci literackich stoją w wielu miastach świata, skutecznie pracując na sławę i chwałę grodu oraz wabiąc turystów. W kanadyjskiej Avonlea jest pomnik Ani z Zielonego Wzgórza; w amerykańskim St. Petersburg nad Missouri z należytą czcią pochylałem głowę przed metalowym Huckiem Finnem i Tomkiem Sawyerem; w Gruzji pomnik gigant przypomina filmową postać "Ojca żołnierza"; brązowe Syrenki stoją w Kopenhadze, Warszawie i kilku innych stolicach; nawet nasz Pacanów zdobył się na Koziołka Matołka (mego bliskiego kuzyna, któremu w Witnicy usypano piękny kopiec!). Etc., etc.
   W owym zacnym gronie znajduje się również skromny, prosty Józef Szwejk.
   Pierwsi, co dziwne, uczcili go Węgrzy. "Magyar Hirlap" z dnia 22 października 1994 r. donosił: "Szwejk, bohater słynnej powieści czeskiego pisarza Haszka, doczekał się pomnika na Węgrzech, w mieście Szeged. Postać tego popularnego bohatera uwieczniona w pozycji siedzącej, z podwiniętymi nogawkami, z nogami zanurzonymi w ogromnym wiadrze. Szwejk to postać zagadkowa, to osoba, która obecna jest wśród nas i głosi trafnie sformułowaną myśl: `Żyć trzeba`".
   Nie zdołałem dociec, dlaczego Szeged, skąd to wielkie wiadro i cytat (być może jest to wolne tłumaczenie tezy, że "każdy się na froncie dekuje jak potrafi"). Madziarskiego pomnika nie widziałem i nie oceniam. W roku 1998 byłem natomiast na uroczystości wbudowania kamienia węgielnego pod pomnik Szwejka w Przemyślu. Inicjatorami było tamtejsze Towarzystwo Przyjaciół Dobrego Wojaka, złożone z miłośników zabytków "Bramy Węgier", czyli największej twierdzy Europy: trochę oficerów, trochę działaczy turystycznych, lekarze, dziennikarze, nauczyciele. Ordynans 11. kompanii miał pierwotnie siedzieć na ławce przed dworcem kolejowym. Kiedy władze miasta uznały to miejsce za "zbyt eksponowane" - przepracowany projekt wyznaczył pomnikowi dyskretny placyk obok Klubu Oficerskiego. Wmurowanie kamienia poprzedziły wielkie Manewry Szwejkowskie oraz zagrana na zamku przez teatr Fredreum jednoaktówka "Szwejk w Przemyślu". Nie było w Polsce medium, które by o tym nie donosiło. Z dnia na dzień zapomniany już trochę Przemyśl stał się sławny. Żaden z dziennikarzy, zapewne z litości, nie wspomniał w swej relacji, że doniosły akt wmurowania kamienia węgielnego zakłóciło nastawione na full Radio Maryja i że władze przemyskie od początku były zdecydowanie przeciwne takiej "niepoważnej i niechrześcijańskiej" promocji coraz bardziej ubogiego miasta...
   Z pomnika, ze szwejkowskich spacerów po twierdzy, z wabienia turystów literacką anegdotą nic nie wyszło. Miasto wolało być nadal biedne jak mysz kościelna niż sprzedać choćby talerz zupy przybyszowi podążającemu szlakiem Genialnego Kretyna Wszech Czasów.
   Z pewną melancholią uczestniczyłem więc dwa lata później w odsłonięciu pierwszego pomnika Szwejka na terenach słowiańskich, a ściślej słowackich, w miasteczku Humenne. Wizytę, którą złożył tu ongi nasz dobry wojak, obecni na uroczystości przedstawiciele władz centralnych Republiki Słowackiej i Republiki Czeskiej nazwali "najdonioślejszym wydarzeniem pierwszej wojny światowej". Komentatorzy spekulowali, że ma to związek z ociepleniem stosunków na linii Bratysława - Praga. Ja najbardziej zapamiętałem słowa konsula generalnego Czech w Koszycach Josefa Byrtusa, iż "ten pomnik jest dowodem, że ludzie w środkowej Europie potrafią się wspólnie uśmiechać".
   Innymi słowy, w roku 2000 małe miasteczko Humenne dostało od historii swoje pięć minut. A wszystko dlatego, że 15 lipca 1915 roku na stacyjkę w Humennem, tuż nad granicę galicyjską, wtoczył się wolno pociąg wiozący 11. kompanię marszową batalionu N 91. pułku piechoty z Czeskich Budziejowic. Ordynansem kompanii był skromny szeregowy Józef Szwejk. Przełożony posłał go - wbrew zarządzeniom porządkowym - po koniak. Szwejk przyłapany przez swego największego wroga, podporucznika Duba, tłumaczył, że ma w butelce jedynie "żelazistą wodę", którą zaczerpnął z przydworcowej pompy. Potem, na dowód prawdomówności, wypił duszkiem prawie litr koniaku. Następnie zaprowadził podporucznika do pompy z rzekomą "żelazistą wodą", nalał mu do szklanki wody żółtej od gnojówki, a gdy porucznik wypił i zwrócił wszystko matce ziemi, nasz dzielny wojak, wciąż trzeźwy, udał się do swego dowódcy po dalsze rozkazy.
   85 lat po tamtych wydarzeniach obok pompy na stacji w Humennem zaciżbił się tłum dostojników słowackich, czeskich, węgierskich i polskich. - Patrzy na nas cała Europa! - wołał wicepremier Słowacji Ivan Miklosz. - Cały świat! - dodawali dyplomaci. - Z filozofią Szwejka do NATO! - zapewniał przestawiciel czeskiego MSZ i Ministerstwa Obrony. A kiedy strzeliły korki szampana, kiedy spadła biała płachta prześcieradła, zaszronionym ze wzruszenia oczom zebranych ukazał się 190-centymetrowy kamienny austriacki piechur w za dużych spodniach, z fajką, z ręką wyciągniętą w stronę autentycznej pompy z "żelazistą wodą" i z oczami wpatrzonymi tkliwie w twarze dostojnych gości: - Czy zrobiłem może coś niestosownego? Czy nie naraziłem panów na kłopoty?
   Pomnik (autorstwa Jaroslava Drotara) stanął w dwa miesiące: Szwejk stworzony został na obraz i podobieństwo rysunków genialnego ilustratora dzieła Jarosława Haszka - Josefa Lady. Uroczystość na stacji w Humennem zakończył spektakl teatralny: inscenizacja fragmentu powieści Haszka. W roli Szwejka wystąpiła - po raz pierwszy w dziejach - kobieta: uczennica miejscowego gimnazjum Adriana Toczikova. "Przygody dobrego wojaka" czytała po czesku, a trochę i po polsku (tłumaczenie słowackie, o ile wiem, nie istnieje).
   Humenne to miasto czterdziestotysięczne, z 30-procentowym bezrobociem, w Słowacji C, tuż nad granicą z Polską, dokąd jak za cysorza Franciszka Józefa jedzie się pociągiem przez Przełęcz Łupkowską. Choć okolica piękna, ostatniego turystę widziano tu w czasach Marii Teresy. Wysłannicy Humennego złożyli więc władzom niedalekiego polskiego Sanoka propozycję nie do odrzucenia: zróbmy ze Szwejka, który jadąc na front odwiedził i nas, i was, atrakcję turystyczną. Sanok przyklasnął, podobnie PKP, którym zależy na ruchu pasażerskim przez Przełęcz Łupkowską.
   Bogiem a prawdą, znakomity gród pięknej pani Jagiełło i profesora Grzegorza z Sanoka ma do dobrego wojaka prawa największe. Ordynans sławnej 11. kompanii marszowej przybył tu w drodze na front galicyjski najprawdopodobniej 16 lipca 1915 roku. Sztab jego "Żelaznej brygady" zakwaterował się w istniejącym do dziś budynku gimnazjum. Przed drzwiami gabinetu przyrodniczego trzeba było postawić wartę, albowiem honwed węgierski Laszlo Garganyi otruł się spirytusem, w którym trzymano zaskrońca. Jego (tzn. honweda, nie zaskrońca) grób już nie istnieje, ale znaleziono już miejsce, w którym istniał. Zachował się również gmach zapamiętanego przez Haszka Banku Krakowskiego oraz budynek "Połączonych domów rozrywek i kawiarni miejskiej", czyli, uczciwszy uszy pań, miejskiego burdelu. Tam właśnie w grzesznej łożnicy odnalazł Szwejk swego przełożonego ppor. Duba. - Raczy się pan znajdować w burdelu, panie lejtnant - odparł na jego pytanie. - Ludzie bowiem różnymi chadzają drogami... Że tak było, mogę przysiąc jako osoba obecna wtedy w owym burdelu, odtworzonym przez scenografów w serialu Włodzimierza Gawrońskiego (Szwejka grał Jerzy Stuhr).
   Dziś w historycznym obiekcie "Połączonych domów rozrywek" znajduje się podobno hotel "Pod różą" (nie sprawdzałem, obiecuję rozpoznać bojem). Od lat jest również w Sanoku zaułek Szwejka - nazwa chlubnie świadcząca o poczuciu humoru mieszkańców.
   I o ich głębokiej mądrości. Posłuchajcie Państwo: Humenne wytyczyło trasę turystyczną "Szlakiem Szwejka" - Sanok przedłużył ją do Przemyśla i wspólnie ze Słowakami podjął pracę nad pięknym folderem. Humenne zorganizowało wystawę pamiątek z pierwszej wojny światowej - i o czymś takim samym myśli się w Sanoku. Jest pomnik Szwejka na Przełęczy Łupkowskiej - i pomnik tego samego geniusza pojawi się na sanockiej ulicy 3 Maja. Sanok wystąpił z inicjatywą Światowej Federacji Miast Szwejkowskich, Sanok organizuje pociąg retro, Sanok studiuje jadłospisy czeskich żołnierzy, zwłaszcza menu przyjaciela Szwejka, sławnego Balouna, człowieka, w którym rozpuszczały się nawet ości i pestki od śliwek...
   Pieniądze? Otóż imaginujcie sobie Państwo, że są. Oba miasta mogą liczyć na pomoc finansową Funduszu Wyszehradzkiego, popierającego inicjatywy współpracy państw (musi być przynajmniej trzech partnerów, w naszym wypadku dołączają Węgry) tego rejonu świata. Stąd właśnie owe 8 tys. dolarów na projekt odlewanego w Poznaniu pomnika (dłuta sanockiego plastyka Adama Przybysza, któremu za natchnienie służył filmowy Szwejk sławnego czeskiego aktora Rudolfa Hruszinskiego).
   Panie i panowie, oto jest wąż miedziany na pustyni! Zamiast czekać na mannę z nieba, gospodarze Sanoka zdecydowali się inwestować w niekonwencjonalną promocję swego dotkniętego ogólną mizerią miasta. Uczcijcie ich pomysł, przyjeżdżajcie nad San do zaułku Szwejka, zróbcie sobie zdjęcie z dobrym wojakiem, wstąpcie do którejś restauracyjki na knedle z gulaszem i grog rozpustnego marynarza - bo nigdzie indziej tego nie dostaniecie. I będzie Wam w Sanoku dobrze. A gdyby, odpukać, postać naszego skromnego bohatera z ławeczki przy ul. 3 Maja wydawała się komuś zbyt kontrowersyjna - oto argument nie do zbicia: w katedrze przemyskiej przed trzema laty odprawiono (byłem, słyszałem) MSZĘ ŚWIĘTĄ ZA DUSZĘ SZEREGOWCA JÓZEFA SZWEJKA I WSZYSTKICH LUDZI Z POCZUCIEM HUMORU.
   Z ostatniej chwili: z Petersburga nad Newą donoszą, że pan wicemer odsłonił tam pierwszy w Rosji pomnik Józefa Szwejka, Żołnierza Wszech Czasów. Spiżowy dobry wojak jedną ręką salutuje, w drugiej, schowanej dyskretnie za plecami, dzierży kufel piwa. Miejmy nadzieję, że nie rosyjskiego, bo to jest jeszcze bardziej okrutne w smaku niż amerykańskie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski