Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybitny alpejczyk wciąż wierzy, że doczeka się godnego następcy

Jan Otałęga
Podczas uroczystej gali „Dziennika Polskiego” w hotelu Galaxy Andrzej Bachleda-Curuś otrzymał statuetkę Asa Honorowego
Podczas uroczystej gali „Dziennika Polskiego” w hotelu Galaxy Andrzej Bachleda-Curuś otrzymał statuetkę Asa Honorowego Fot. Andrzej Banaś
Sylwetka. – Jeśli mam wybrać taki moment z wieloletniej kariery, który sprawił mi największą satysfakcję, to wskazałbym zdobycie drugiego miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w slalomie specjalnym w 1972 roku – mówi Andrzej Bachleda-Curuś

Chyba na każdego młodego chłopca, urodzonego w Zakopanem, czekają oparte o kołyskę narty.

Pewnie tak u mnie było, choć nie pamiętam, kiedy pierwszy raz na nich stanąłem, musiałem być bardzo mały – przyznaje Andrzej Bachleda--Curuś. W każdym razie narciarstwo było jego pasją, jak u wielu rówieśników spod Tatr.

Zakopane przodowało w Polsce, było tam aż siedem klubów narciarskich. W młodości Andrzej zjeżdżał na nartach, biegał, także skakał, bo w okolicy nie brakowało naturalnych skoczni. W wieku 11–12 lat musiał wybrać specjalizację. Nie miał wątpliwości, lubił zjeżdżać ze stoków, toteż postawił na narciarstwo alpejskie. Wybór okazał się słuszny, Andrzej Bachleda- -Curuś stał się na przełomie lat 60. i 70. czołowym alpejczykiem świata. W tych czasach wszyscy zawodnicy uprawiali zarówno slalomy jak i zjazd, nie było takiej specjalizacji jak dziś, wszechstronny Bachleda miał więc dobre wyniki w kombinacji alpejskiej. Choć osobiście najbardziej odpowiadały mu slalomy, zwłaszcza slalom specjalny.

Nie mamy Alp w __Polsce, brakuje tras zjazdowych _– mówi. – Ewentualnie z Kasprowego można było próbować narciarstwa zjazdowego, ale lepszych okazji do zjazdu trzeba było szukać za _granicą.

Startował na zimowych igrzyskach w Grenoble i Sapporo, zdobył srebro i brąz w mistrzostwach świata. Był w czołówce Pucharu Świata. Tyle czasu spędzał na zagranicznych zawodach, że nie zawsze mógł wystąpić w mistrzostwach Polski.

Jeśli mam wybrać taki moment z wieloletniej kariery sportowej, który sprawił mi największą satysfakcję, to wskazałbym zdobycie drugiego miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w __slalomie specjalnym w 1972 roku – mówi Andrzej Bachleda-Curuś.

To było wyróżnienie za cały sezon, trzeba było rywalizować ze światową czołówką alpejczyków i regularnie być na wysokich miejscach, utrzymywać formę przez całą zimę. Wygrał wtedy Francuz Jean Noel Augert, a trzeci był Włoch Gustavo Thoeni – _dodaje, by uzmysłowić młodszym kibicom narciarstwa skalę osiągnięcia.
– Wszystkie wywalczone trofea przechowuję, ale nigdzie ich nie eksponuję, bo uważam, że na wspominki jeszcze mam czas. W dodatku teraz stale przemieszczam się między St. Gervais we Francji po Kraków, Zakopane i Siepraw, gdzie jestem właścicielem stacji narciarskiej, więc nie wiem, gdzie miałbym je pokazywać (śmiech). Posiadam w kolekcji także specjalny puchar, który wręczył mi były narciarz, mój ojciec chrzestny Jan Pawlica, przeznaczony dla najlepszego alpejczyka w Polsce. Mam go przekazać komuś, kto przewyższy moje osiągnięcia w narciarstwie alpejskim i ciągle czekam na takiego zawodnika… _

Andrzej Bachleda-Curuś swymi wynikami na przełomie lat 60. i 70. przyczynił się w kraju do rozbudzenia zainteresowania narciarstwem alpejskim, niekoniecznie wyczynowym, bo dał przykład wielu Polakom, że można rekreacyjnie spędzać czas na nartach. Jak Fibak wprowadził modę na tenis, tak Bachleda na zjazdy na stokach.

Zdaniem sławnego olimpijczyka, wyczynowe narciarstwo w Polsce rozwija się dziś nierównomiernie. Mamy renesans skoków, w narciarstwie biegowym liderkę Justynę Kowalczyk, ale brak większych sukcesów wśród alpejczyków. Dlatego Andrzej Bachleda-Curuś współtworzy pod nazwą Tauron Bachleda Ski program wyszukiwania i szlifowania talentów sportów zimowych.

_– Oczywiście w zjeździe będzie o to trudniej, ale moim zdaniem nasze tereny górskie od Bieszczad po Sudety, stopniowo sportowo zagospodarowywane, zaśnieżane, z nowymi stacjami narciarskimi, mogą być kuźnią kolejnych pokoleń polskich slalomistów.
Trzeba jeszcze kilku lat cierpliwości. Liczę, że wśród młodych adeptów narciarstwa alpejskiego natrafimy na
talent, który zabłyśnie na światowych trasach. Chętnie się włączyłem do programu rozwoju narciarstwa, pamiętając jak dawniej mnie, zawodnika, tłumy narciarzy-amatorów stojących do kolejki na Kasprowy, bez wahania przepuszczały na __czoło. Teraz chcę się odwdzięczyć _– tłumaczy nasz najlepszy alpejczyk w historii.
Ubolewa jednak, że Kraków zrezygnował z wielkiej szansy, jaką byłaby organizacja zimowych igrzysk w 2022 roku. Zna wiele miast, które urządzały olimpijskie zawody i w sumie zyskiwały na tym, rozbudowano infrastrukturę miejską, powstawały niezbędne obiekty sportowe, a hasło igrzysk było impulsem zachęcającym do sportu jak najwięcej młodzieży. Kraków, zdaniem narciarza, miałby wielkie szanse w MKOl.

Andrzej Bachleda-Curuś po ukończeniu w Zakopanem liceum związał się z Krakowem, bo wybrał się na Politechnikę.

– W Zakopanem istniał swoisty kult dobrego cieśli i konstruktora. Wielu kolegów narciarzy wybierało się do Krakowa, zwłaszcza na architekturę, zachęcał mnie też do __tego Jerzy Woyna-Orlewicz – przypomina. – Zdałem więc w 1965 roku egzamin wstępny na Politechnikę. Zaczął się dla mnie ciekawy etap życia, ale zarazem trudny. Trzeba było podołać zajęciom na uczelni jak i rozlicznym wyjazdom sportowym. Trafiłem na życzliwych profesorów, którzy rozumieli moje inne obowiązki.
Na
architekturze utworzyła się taka trójka: Marek Grechuta, Andrzej Mleczko oraz ja, która poza studiami udzielała się w innych dziedzinach, oni w artystycznych, ja w sportowej. Wykładowcy nas wspierali. Pamiętam dobrze profesorów: Andrzeja Skoczka, naszego dziekana, Krystynę Wróblewską od rysunków, Tomasza Mańkowskiego, Witolda Cęckiewicza, Wiktora Zina, który był dla nas wyrocznią. Kadra naukowa prezentowała wysoki poziom, toteż wchłaniałem przekazywaną nam wiedzę. Uczęszczałem także na zajęcia z WF, grałem nieźle w siatkówkę i koszykówkę.
Wynajmowałem wtedy pokój u Tadeusza Krzemińskiego, dyrektora Filharmonii Krakowskiej, w której mój ojciec był solistą. Nie było wtedy łatwo. Wracałem na Politechnikę z nogami ciężkimi po zawodach i obozach, a jak przebywałem na tych obozach i zawodach, to trapiłem się zaległościami naukowymi. Stopniowo wpadałem w wir sportu totalnego, niemniej na uczelni, przedłużając studia, dociągnąłem prawie do końca.
Chciałem zakończyć dyplomem, ale w tym czasie karuzela z imprezami alpejskimi tak się rozpędziła, a ja wyjechałem do Francji, że zostałem bez pracy wieńczącej naukę. Życie się tak ułożyło, że nasza wspomniana trójka Grechuta – Mleczko – Bachleda poszła w innym kierunku niż architektura. Osiedliłem się we Francji, zostając trenerem narciarstwa alpejskiego. Obecnie często jednak bywam w __Polsce.

Andrzejowi Bachledzie- -Curusiowi „Dziennik Polski” przyznał w tym roku godność Asa Honorowego za całokształt kariery sportowej i pracy trenerskiej. 46 lat wcześniej nasz najlepszy alpejczyk wygrał plebiscyt Asów Ziemi Krakowskiej organizowany przez wydawany pod Wawelem dziennik sportowy „Tempo”.

– Konkurencja była wtedy bardzo silna, brylował w rajdach Sobiesław Zasada, sukcesy miał biegacz Henryk Szordykowski, potęgę stanowili koszykarze i siatkarki Wisły. Rok 1968 miałem na trasach bardzo dobry i odebrałem za wygraną w głosowaniu kibiców puchar przechodni. Uroczystość i zabawa odbywały się w hali Wisły, wyszedłem z imprezy w doskonałym humorze, ale zastałem auto, które pożyczyłem od ojca, z dwoma przebitymi oponami. I takie zdarzały się przygody... Na tegoroczną galę 10 Asów Małopolski przyjechałem taksówką – dodaje z uśmiechem.

Z nagrodą fair play

Andrzej Bachleda-Curuś

Urodzony 2 stycznia 1947 roku w Zakopanem. Najlepszy w historii Polak w narciarstwie alpejskim. Brązowy medalista mistrzostw świata w kombinacji alpejskiej w 1970 r. w Val Gardena i srebrny w 1974 r. w Sankt Moritz. 6. w slalomie specjalnym w zimowych IO w Grenoble w 1968 r., 9. w slalomie gigancie w Sapporo w 1972 r. Wielokrotnie w czołówce zawodów o Puchar Świata, w 1972 r. drugi w klasyfikacji generalnej slalomu specjalnego PŚ, wygrał pucharowe zawody w Banff. W 1969 r. uhonorowany przez UNESCO nagrodą Fair Play, bo na zawodach przyznał się, że ominął bramkę, czego sędziowie nie zauważyli. Jego syn, Andrzej-Bachleda junior, też odnosił spore sukcesy na alpejskich stokach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski