Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyboista droga od alkoholu i przemocy do normalności

KATARZYNA HOŁUJ
Pani Bogusława ze swoim najmłodszym dzieckiem, Emilką Fot. Katarzyna Hołuj
Pani Bogusława ze swoim najmłodszym dzieckiem, Emilką Fot. Katarzyna Hołuj
Dwa lata temu uciekła razem z dziećmi od męża alkoholika, który znęcał się nad nimi. Od tej pory toczy walkę o to, aby nie odebrano jej dzieci. Marzy o domu, w którym panowałby spokój.

Pani Bogusława ze swoim najmłodszym dzieckiem, Emilką Fot. Katarzyna Hołuj

DZISIAJ DZIEŃ MATKI. Pani Bogusława z Myślenic ma trójkę dzieci. Obraz jej macierzyństwa daleki jest jednak od kolorów z dziecięcych laurek. To poruszająca historia matki, która mówi o swojej tułaczce.

Nie ukrywa, że sama kiedyś piła. - Pamiętam jak siedziałam na dworcu w Kalwarii i zobaczyłam kobietę pchającą dziecięcy wózek. Pomyślałam, że też kiedyś chciałabym mieć rodzinę, dzieci - opowiada. 14 lat temu przestała pic. Stało się to na początku znajomości z mężczyzną, który niedługo potem został ojcem jej dzieci.

On sam z piciem nie zerwał. Jego nałogiem było naznaczone nie tylko ich małżeństwo, ale także dzieciństwo rodzących się kolejno dzieci. Najpierw najstarszego, dziś 12-letniego Olka, rok młodszego Tomka i 6-letniej Emilki.

Jak wspomina Bogusława, oprócz alkoholu w domu była też przemoc. Psychiczna i fizyczna. - Chłopcy odkryli kiedyś, że mąż chował przed nami jedzenie. Odkręcał butlę z gazem i wynosił ją do ogrodu, żebym nie mogła ugotować dzieciom obiadu. Kiedy dzwoniłam na policję słyszałam, że przecież nie są od tego, żeby mi wnosić butlę do domu - opowiada.

Na odejście od męża zdecydowała się wówczas, kiedy po pijanemu zmierzył się na nią nożem, a potem zaczął dusić. - Pamiętam krzyk Tomka "Mamo!". Wtedy mąż puścił moją szyję i wyszedł z domu, jak gdyby nic się nie stało. Wysłałam sms-a do koleżanki. Wezwała policję. Przyjechali. Skuli go i zabrali, ale rano wrócił i było to samo co przedtem. Przez jakiś czas jeszcze mieszkałam w domu męża, ale razem z jego bratem, który też tam mieszkał, odcięli prąd. Wyprowadziłam się do mojej cioci, gdzie z Tomkiem spaliśmy na podłodze, a Olek i Emilka z ciocią na jej łóżku.

Kolejnymi miejscami do jakich trafiali było mieszkanie chronione Ośrodka Interwencji Kryzysowej, potem ośrodek wsparcia dla ofiar przemocy w Tarnowie, po nim mieszkanie w sułkowickim internacie udostępnione przez gminę, wreszcie, po tym jak musieli je opuścić, wynajęte mieszkanie w Myślenicach. W tym ostatnim, jak mówi pani Bogusława nie ma prywatności, są za to kłopoty w porozumieniu się z właścicielami. I problemy ze spłatą rachunków, zwłaszcza za prąd, a w efekcie okresowe wyłączanie prądu lub wody.

Kobieta z dziećmi utrzymuje się dziś z alimentów wypłacanych z Funduszu Alimentacyjnego oraz zasiłku rodzinnego wypłacanego przez pomoc społeczną. Okresowo otrzymuje też 200 złotych z opieki oraz pomoc żywnościową z Betanii. Odwiedza ją asystent rodziny, także z opieki.

W tym czasie chłopcy czterokrotnie zmieniali szkoły. Dziś chodzą do placówki w Myślenicach, i choć - jak chwali ich matka - nie sprawiają kłopotów wychowawczych, to jednak pojawiły się kłopoty w szkole. Nie otrzymają promocji do następnej klasy.

Pani Bogusława czuje się tym trochę rozżalona. Mówi, że należałoby wziąć pod uwagę warunki domowe.

- Marzy mi się dom i spokój. Chciałbym dać dzieciom to, czego nie miały, czego ja sama nie miałam w dzieciństwie - mówi. Jej wspominania z dzieciństwa nie są wcale lepsze od tych z czasów małżeństwa. - Kiedy miałam miesiąc, matka oddała mnie pod opiekę babci. Właściwie to babcia była moją mamą. Do mamy nigdy tak się nie zwracałam. Nie dawałam rady wymówić "mamo". Czasem chodziłam do jej domu razem z babcią i ciocią, ale czułam się tam obco. Największy żal do matki poczułam wtedy, gdy urodziłam pierwszego syna.
Lepsze relacje miała z ojcem, który był alkoholikiem. Dziś jednak ani on, ani babcia nie żyją. - Matka żyje. Nawet byłam u niej w ubiegłym roku z panią z opieki, ale usłyszałam, że lepiej by było gdyby mi dzieci odebrali. Nogi się pode mną ugięły.

Zdobycie spokojnego kąta jest dziś dla niej celem nadrzędnym, dlatego puka w tej sprawie do wszystkich możliwych drzwi. Ostatnio również do gabinetu burmistrza Myślenic. Z nadzieją na przyznanie mieszkania w budowanym właśnie budynku socjalnym w Jaworniku. Sylwia Michalec-Jękot z Ośrodka Interwencji Kryzysowej mówi o pani Bogusławie, że choć to klientka trudna, na pewno warto jej pomóc. Stawia ją za przykład osoby, u której miłość zwyciężyła nad nałogiem.

- Szalenie kocha dzieci i walczy o nie. Właściwie to dla nich pojechała do Tarnowa, do ośrodka. Mimo że sama nie miała ochoty tam jechać, zdecydowała się, i jak się okazało świetnie funkcjonowała w tamtejszym "układzie", który obejmuje ofiary przemocy wszechstronną pomocą. Jest w niej determinacja i chęć do zmiany. Myślę, że mieszkanie plus wsparcie ze strony opiekuna socjalnego spowodowałby, że ta rodzina funkcjonowałaby poprawnie.

Na razie Bogusława uczestniczy w grupie wsparcia dla kobiet - ofiar przemocy. Na początku były to zajęcia z psychologiem, teraz same uczestniczki spotykają się we własnym gronie. Sama mówi, że to ta grupa oraz pobyt w Tarnowie stoją za zmianą, jaka w niej zaszła. - Stałam się otwarta, bardziej śmiała, zagaduję nieznane mi osoby. Wcześniej byłam inna, cicha i zamknięta.

Odwagi dodają jej też znajomi, a nawet obce osoby, które poznaje. Mobilizują ją do dalszych starań i pomagają, także materialnie. To czasem obraca się przeciwko kobiecie, jak wtedy, kiedy w nowym uczesaniu wykonanym przez znajomą znajomej, pojawiła się w ośrodku pomocy społecznej. Usłyszała wtedy pytanie o to, skąd miała na fryzjera, skoro przychodzi prosić o finansową pomoc.

Nie najlepsze wspominania pozostawiła po sobie także dawna znajomość. - Wyjeżdżając do Tarnowa zostawiłam u przyjaciółki telewizor, komputer z drukarką i kilka drobniejszych rzeczy. Do dziś ich nie odzyskałam. Olek ma mi to za złe, bo komputer był kupiony za pieniądze, które dostał na komunię.

Mimo różnych przeciwności kobieta się nie poddaje. Chce na nowo poukładać życie swoje i swoich dzieci.

- Decyzji o ucieczce od męża nie żałuję. Dzieci mają spokój. Nie ciągną do taty. A nasza tułaczka? Może kiedyś się skończy...

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski