Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyborcza niespodzianka

Włodzimierz Knap
Przed siedzibą Komitetu Obywatelskiego w Krakowie
Przed siedzibą Komitetu Obywatelskiego w Krakowie FOT. STANISLAW MARKOWSKI
4 czerwca 1989. Jaruzelski robił wszystko, by nie stracić władzy. Dlatego podjął grę z częścią opozycji. Nie chciał oddać rządów, a podzielić się odpowiedzialnością za reformy. Prawie się udało.

Obóz gen. Wojciecha Jaruzelskiego mniej więcej od 1986 r. podjął grę, której celem było dokooptowanie osób utożsamianych z opozycją oraz powołanie do życia instytucji, które miały dowodzić, że reżim łagodnieje. Cel był jasny: chodziło o poprawę wizerunku ekipy, która nie radziła sobie głównie z problemami gospodarczymi.

Władza przed wyborami 4 czerwca zachowywała się jak tyran, który nie bierze pod uwagę, że jego długie panowanie może zakończyć się gwałtownie.

Lech Wałęsa uspokajał rządzących: „My nie chcemy wygrać wyborów”. Ówczesny szef MSW gen. Czesław Kiszczak nie krył jednak obaw: „Po wyborach układ sił w sejmie może powstać dla nas niekorzystny”. Sojuszników PZPR, czyli ZSL i SD, nie był pewny także I sekretarz Jaruzelski. Nie radził on sobie zresztą nie tylko z dystrybucją mięsa, lecz i z dyscypliną partyjną.

Komuniści z jednej strony mieli pewność, że po wyborach władzy nie oddadzą, czemu służyć miało m.in. zapewnienie sobie co najmniej 65-proc. większości w sejmie. Na straży ich interesów stać miał też przyszły prezydent, czyli Jaruzelski. Z drugiej, jak ocenia prof. Andrzej Paczkowski, władza posunęła się za daleko w ustępstwach. Dlaczego?

Mieczysław Rakowski, ówczesny premier, w czasie spotkania z hierarchami Kościoła oświadczył, że nie boi się wyborów. „Rozporządzamy SB, aparatem partyjnym, środkami przekazu”. Nie dodał, że mieli jeszcze wojsko, administrację. Na szczęście komuniści przeliczyli się.

Komuniści, opozycja, społeczeństwo

Swoje narodziny III Rzeczypospolita, podobnie jak II, w ogromnej mierze zawdzięcza sytuacji międzynarodowej. O ile w przypadku odzyskania przez Polskę niepodległości po latach rozbiorów sprawa wydaje się być bezdyskusyjna, to na aspekt międzynarodowy przyczyn narodzin wolnej Polski w 1989 r. stosunkowo rzadko zwraca się uwagę. Tak przynajmniej uważają wybitni znawcy dziejów PRL z UJ, profesorowie: Antoni Dudek oraz Zdzisław Zblewski.

Wybór Michaiła Gorbaczowa na sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego w marcu 1985 r. miał zasadniczy wpływ na późniejsze dzieje Polski. Oczywiście, że nie chciał on rozpadu ZSRR, lecz wyszło jak zwykle, czyli wprost przeciwnie. W lipcu 1986 r. na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR mówiąc o państwach bloku sowieckiego, stwierdził, że dłużej „nie można brać ich na swój kark”.

Zmiany w ZSRR spowodowały, że ekipa gen. Wojciecha Jaruzelskiego zaczęła bardzo ostrożnie zmieniać kurs. Jego znakiem była m.in. amnestia dla części więźniów politycznych z września 1986 r. Kolejnym krokiem było powołanie 56-osobowej Rady Konsultacyjnej przy przewodniczącym Rady Państwa. Rada wzbudziła zainteresowanie, ponieważ w jej składzie znalazło się kilka niezależnych osób, np. Władysław Siła-Nowicki, znany adwokat, opozycjonista. W ocenie prof. Dudka, ani amnestia, ani Rada Konsultacyjna niewiele wniosły. Reżim chciał wyłącznie uzyskać poprawę reputacji w kraju, a przede wszystkim za granicą.

Jak myśleliśmy?

Zabieg nie tylko nie powiódł się, lecz na przełomie lat 1986/1987 nastąpiło pogorszenie nastrojów społecznych. Wiemy o tym dzięki badaniom opinii publicznej prowadzonym przez CBOS. Wtedy wyniki tych badań były znane jedynie grupie osób należących do elity władzy. O ile w grudniu 1985 r. sytuację gospodarczą jako złą określało 46 proc. badanych, to potem nastroje społeczne wręcz lawinowo zaczęły się pogarszać. W kwietniu 1987 r. negatywną ocenę wystawiło stanowi gospodarki już 70 proc.

Pogarszały się też nastroje w sferze polityki, chociaż nie były one tak złe dla reżimu. W grudniu 1985 r. sytuację polityczną jako złą uznawało zaledwie 15 proc. Polaków, a jako dobrą 28 proc. W kwietniu 1987 r. władza uzyskała dużo mniej korzystny rezultat, choć nadal nie był on tragiczny. Wówczas 25 proc. było zadowolonych z sytuacji politycznej, a grupa niezadowolonych wzrosła do 28 proc. Niemal połowa Polaków uważała, że nie jest ona ani dobra, ani zła. Dane te w klarowny sposób ukazują stopień społecznej apatii, z jaką przyszło się zmierzyć tak władzy, jak i opozycji w końcowym okresie ósmej dekady.

Partia na tarczy

Władze zdawały sobie sprawę, że w każdej chwili może nastąpić wybuch społeczny. Remedium miała być zorganizowana na wielką skalę kampania propagandowa, a jej ukoronowaniem referendum. Polacy mieli w nim poprzeć zaoferowany przez partię i rząd program zmian. Ufając w siłę działań propagandowych, próg prawomocności referendum ustawiono wysoko. Wyniki miały być wiążące jedynie wówczas, gdy „tak” władzy powie ponad połowa osób uprawnionych do głosowania.

Referendum odbyło się 29 listopada 1987 r. Według oficjalnych danych wzięło w nim udział 67 proc. uprawnionych. Na pierwsze pytanie, dotyczące reform gospodarczych, twierdząco odpowiedziało 66 proc., ale stanowili oni tylko 44 proc. uprawnionych do głosowania. Na drugie, w którym reżim oferował „głęboką demokratyzację życia publicznego”, na „tak” było 69 proc. głosujących. To oznaczało, że i w tym wypadku warunek prawomocności nie został spełniony.

Wyniki referendum były ciężką porażką władzy. Marian Orzechowski, członek Biura Politycznego, przyznał, że po referendum zaczęła się w obozie władzy szamotanina, próba szukania czasu i przetrwania, „która musiała zakończyć się katastrofą”.

Negocjacje

Ekipa gen. Jaruzelskiego nie zamierzała się jednak poddawać. Szukała wyjścia z trudnego położenia. Na przełomie lat 1987/1988 powstał scenariusz podzielenia się władzą z umiarkowaną częścią opozycji, na którą chciano zrzucić ciężar odpowiedzialności za wprowadzanie koniecznych, lecz niepopularnych reform.

Na taką ofertę przygotował się Lech Wałęsa z gronem najbliższych współpracowników. W tym celu powołano najpierw – we wrześniu 1986 r. – jawną Tymczasową Radę NSZZ „Solidarność”, a nieco ponad rok później Krajową Komisję Wykonawczą. Oba ciała miały również pełnić rolę negocjacyjną. Przywódcy „Solidarności” też mieli świadomość, choć bez twardych dowodów w postaci badań opinii publicznej, że nastroje społeczne nie sprzyjają także opozycji. Zdecydowana większość Polaków była bierna i apatyczna, a przy tym mocno niezadowolona ze swojej sytuacji materialnej i pozbawiona nadziei na poprawę.
Doszło do negocjacji. Zaczęło się od poufnych kontaktów między doradcą Krajowej Komisji Wykonawczej Andrzejem Wielowieyskim a sekretarzami KC PZPR Józefem Czyrkiem i Stanisławem Cioskiem.

Tymczasem pod koniec kwietnia 1988 r. w niektórych zakładach doszło do strajków. Komuniści brutalnie zdławili strajk w Hucie im. Lenina. W MSW i MON prowadzono przygotowania do wprowadzenia stanu wyjątkowego, bo porzucono nazwę „stan wojenny”.

Zdaniem sporej części historyków, jego skuteczne przeprowadzenie było pod koniec lat 80. mało realne, w zasadzie niemożliwe. Prof. Antoni Dudek zwraca uwagę, że rozkład aparatu władzy był wówczas bardzo daleko posunięty. Ten czynnik, jak twierdzi historyk z UJ, odegrał jedną z najważniejszych ról w upadku systemu, a jest niedoceniany.

Ponadto władza znała wyniki badań. Można było z nich wnioskować, że majowe protesty były tylko preludium. „Burza” zbliżała się, ponieważ nastroje społeczne sięgały dna. Tymczasem obie strony, czyli obóz władzy i „Solidarności”, słabły. Być może, gdyby wówczas nie porozumiały się, doszłoby do wielkiego, niekontrolowanego wybuchu społecznego, a władzę przejąłby ktoś zupełnie nieznany, nieoczekiwany, jak to się dzieje w tego rodzaju sytuacjach. Rolę negocjatoramiędzy władzą a opozycją wziął na siebie Kościół katolicki.

W sierpniu 1988 r. doradcy Jaruzelskiego, tzw. zespół trzech, złożony z Jerzego Urbana, rzecznika rządu, gen. Władysława Pożogi, wiceministra spraw wewnętrznych, oraz wspomnianego już Cioska, wystosował do swojego pryncypała memoriał. Przestrzegał w nim, że „aktywa naszej ekipy sprowadzają się do poparcia radzieckiego. Jednak ono musi osłabnąć, nawet zaniknąć w miarę, jak okaże się nieskuteczność naszych działań. Zjawisko rozczarowania Moskwy przypieczętowujące nasz koniec może się pojawić w rezultacie jesiennej fali strajków”. Te zaczęły się już w połowie sierpnia. Gen. Czesław Kiszczak, szef MSW, wystąpił w telewizji, grożąc wprowadzeniem godziny milicyjnej i innymi sankcjami.

Jednak straszenie ze strony reżimu nie przerwało tajnych rozmów. W imieniu „Solidarności” prowadził je Andrzej Stelma-chowski, a władzy – Józef Czyrek. 24 sierpnia 1988 r. Stelmachowski przekazał Czyrkowi notatkę opracowaną przez niego oraz Bronisława Geremka. Zawierała ona wstępne propozycje tematów do omówienia przy okrągłym stole. Terminu „okrągły stół” jako pierwszy użył w czasie VII Plenum KC PZPR w czerwcu 1988 r. Jaruzelski. Chodziło mu wtedy o prowadzenie rozmów w sprawie napisania nowej ustawy o stowarzyszeniach.

Pod koniec września powstał rząd Mieczysława Rakowskiego, w którym znaleźli się m.in. Mieczysław Wilczek, Aleksander Kwaśniewski, Ireneusz Sekuła. Wymiana na stanowisku premiera miała trzy cele. Po pierwsze, poprawić wizerunek władzy, po drugie – podjąć faktyczne reformy, po trzecie – przygotować obóz rządzący do czekających go zmian, choć nie zakładano, że straci on władzę za niecały rok. Jednak jego przedstawiciele zabrali się niemal od razu za przejmowanie majątku państwowego.

Kiedy w końcu 1989 r. Prokuratura Generalna zbadała na polecenie Tadeusza Mazowieckiego skalę tego zjawiska, doliczono się niemal 1600 tzw. spółek nomenklaturowych, czyli utworzonych przez osoby z aparatu władzy, które wykorzystały posiadane stanowiska do przeprowadzenia „prywatyzacji”.

Ekipa Rakowskiego rzeczywiście zaczęła naprawiać gospodarkę, lecz podejmowała przy tym takie reformy, które nie zagrażały monopolowi władzy komunistów. Rakowski robił, co mógł, by opozycji utrudniać życie. Społeczeństwo generalnie dość obojętnie patrzyło na te zmagania, ale do czasu. Przełomem była debata telewizyjna (30 listopada 1988 r.), w czasie której Wałęsa zmiażdżył ówczesnego szefa OPZZ Alfreda Miodowicza. Polacy zobaczyli, że władza nie ma nic do zaoferowania.

Okrągły stół

Przy słynnym okrągłym stole, wykonanym specjalnie na tę okazję w fabryce mebli w Henrykowie, debatowano tylko dwukrotnie: z okazji inauguracji (6 lutego 1989 r.) i zakończenia rozmów (5 kwietnia). Rzeczywiste obrady toczyły się w ramach zespołów i podzespołów. W sumie w negocjacjach uczestniczyły 452 osoby. Tak wielka grupa wymuszała, co jest regułą w takich sytuacjach, że decyzje musiały zapadać nieformalnie w znacznie węższym gronie. 25 lat temu szczuplejsze reprezentacje spotykały się m.in. w ośrodkach MSW w Warszawie i Magdalence lub w wilanowskiej parafii. W toczonych tam rozmowach uczestniczyły w sumie 44 osoby, choć liczyło się tylko kilkanaście z nich.

Po stronie rządowej: Czesław Kiszczak, Janusz Reykowski, Stanisław Ciosek, Andrzej Gdula, Aleksander Kwaśniewski oraz Wojciech Jaruzelski, który choć w Magdalence fizycznie nie był, to telefonicznie konsultowano z nim decyzje i to on je podejmował. W drużynie „Solidarności” najważniejszy był Lech Wałęsa, a obok niego: Bronisław Geremek, Jacek Kuroń, Adam Michnik, Tadeusz Mazowiecki, Władysław Frasyniuk. Istotną rolę odegrali też dwaj przedstawiciele Kościoła: bp Tadeusz Gocłowski i ks. Alojzy Orszulik.

Spór o skutki okrągłego stołu trwa od ćwierćwiecza. Dla jednych jest przykładem politycznego dialogu, dla innych symbolem zdrady i zmowy złowrogich sił.

Niedługo po zakończeniu obrad okrągłego stołu przedstawiono zasady wyborów do Sejmu i Senatu. Ich pierwszą turę wyznaczono na 4 czerwca 1989 r. Zaczęła się kampania wyborcza. Ze strony „Solidarności” okazała się majstersztykiem. Kandydaci, którzy nie mieli wcześniej szans zaistnieć w społecznej świadomości, prezentowali się na zdjęciach z przewodniczącym „S” i byli postrzegani jako „drużyna Wałęsy”. On sam nie starał się o mandat, być może z obawy przed słabym wynikiem, ale z roli lidera wywiązał się znakomicie. Kampania „S” była prowadzona dynamicznie. Ulice miast i miasteczek tonęły w plakatach nawołujących do głosowania na jej kandydatów. Władza popełniła natomiast mnóstwo błędów. Na listach wystawiła po kilku kandydatów, a kampanię prowadziła ospale. Jednak i tak rządzący martwili się, że 4 czerwca 1989 r. zwyciężą ze zbyt dużą przewagą...

Włodzimierz Knap, dziennikarz

Książki

Antoni Dudek „Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988–1990”.

Dzięki tej książce możemy poznać sporo faktów, które miały wpływ na sytuację w Polsce w końcówce dekady lat 80. „Reglamentowana rewolucja” pozwala zbliżyć się do odpowiedzi na pytanie o to, jak to się stało, że rozpadł się system komunistyczny, a także, kto, w jakim zakresie, do tego się przyczynił? Wydawnictwo Arcana.

Paweł Kowal „Koniec systemu władzy. Polityka ekipy gen. Wojciecha Jaruzelskiego w latach 1986–1989”.

Autor polityk, felietonista „Dziennika Polskiego”, przekonuje, że najważniejsi członkowie „drużyny Jaruzelskiego”, na czele z gen. Czesławem Kiszczakiem, Jerzym Urbanem czy Mieczysławem Rakow- skim nie zamierzali oddać władzy. Kowal opisuje prowadzoną przez nich grę, ujawnia twórców koncepcji porozumienia obozu władzy z częścią opozycji i Kościołem. PAN, IPN, Wydawnictwo Trio.

Andrzej Paczkowski „Od sfałszowanego zwycięstwa do prawdziwej klęski. Szkice do portretu PRL”.

Wśród rozdziałów najwięcej miejsca zajmuje esej prof. Paczkow-skiego „Polska 1986–1989; od kooptacji do negocjacji”. Historyk przybliża w nim mechanizm podejmowania decyzji przez ekipę władzy, jak i obóz „Solidarności”, a też kierownictwo Kościoła katolickiego. Wydawnictwo Literackie.

„Tajne dokumenty Biura Politycznego i Sekretariatu KC. Ostatni rok władzy 1988–1989”.

Publikacja zawiera 76 dokumentów, a mają one szczególne znaczenie także dlatego, że na rozkaz W. Jaruzelskiego zniszczono stenogramy posiedzeń BP. Dokumenty dość dobrze oddają nastroje ekipy rządzącej, tracącej władzę, w tym nad własnymi szeregami. Aneks.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski