Uczniowie ze szkoły w Raciechowicach jeżdżą autobusem szkolnym obwieszonym plakatami wyborczymi Fot. Barbara Ciryt
PRZED WYBORAMI. Dyrektorzy szkół twierdzą, że nie mają wpływu na to, co przyklejają do autobusów prywatni przewoźnicy
Czytelnik "Dziennika Polskiego" wytrzeszczał oczy, gdy za szybami pomarańczowego pojazdu z wielkim napisem: "AUTOBUS SZKOLNY" zobaczył plakaty wyborcze. Tak reklamuje się Joanna Bobowska, kandydatka PO do Sejmu RP. Autobus wozi m.in. dzieci do podstawówki i gimnazjum w Raciechowicach oraz do przedszkola w Czasławiu.
Dyrektorzy szkół na terenie gminy Raciechowice kolejno przyznają, że o plakatach na pojazdach nie słyszeli. - Sama nie widziałam, czym są oklejone autobusy. Nikt mi tego nie zgłaszał. Żaden z rodziców nie interweniował. Widać nie przeszkadzają im plakaty - mówi Irena Holboj, dyrektor przedszkola w Czasławiu. - Ja nie zajmuję się sprawdzaniem autobusu, bo mam inne problemy - dodaje.
Podobnie mówi szef Zespołu Szkół w Raciechowicach. - Nikt nie zgłaszał żadnych problemów z tym, że na autobusie są plakaty. Mamy za to skargi, że w autobusach podczas dowozu dzieci brakuje opieki i tym chciałbym się zająć - mówi Janusz Włodarczyk, dyrektor Szkoły Podstawowej i Gimnazjum w Raciechowicach. - My jako szkoła nie podpisujemy umów z przewoźnikiem i nie mamy wpływu na to, jaki autobus wozi dzieci. Mam nadzieję, że te plakaty nie wpływają na ich bezpieczeństwo. Jednak szkoła nie jest miejscem do prowadzenia kampanii wyborczej i podobnie powinno być z autobusem - dodaje Włodarczyk.
Jolanta Mistarz, dotychczasowa przewodnicząca Rady Rodziców w raciechowickiej szkole jest oburzona tym, że komuś przeszkadzają plakaty na autobusie. - Przecież ludzie muszą się w jakiś sposób dowiedzieć, kto kandyduje do Sejmu. Dzieci może nie znają się na wyborach, ale nie widzę nic złego w tym, żeby rodzicom powiedziały o kandydatach. Ktoś, komu to przeszkadza, jest śmieszny - brnie Jolanta Mistarz.
Rodzice wykręcają się od wyrażenia opinii. - Moje dzieci nie interesują się tymi plakatami - mówi jedna z matek. Druga twierdzi, że to nie jej problem, bo mieszka na miejscu i jej dzieci nie jeżdżą gimbusem.
Wójt gminy Raciechowice Marek Gabzdyl, który podpisał umowę z przewoźnikiem, tłumaczy, że uczniów dowozi prywatna firma. - Gmina nie organizuje przewozów. Rozwiązaliśmy ten problem, organizując przetarg i wynajmując firmę transportową. Pomarańczowy gimbus mieliśmy sprzedać, ale nie opłaciło się, więc wydzierżawiliśmy go firmie, która wygrała przetarg na dowóz uczniów. Właściciel firmy ubezpiecza ten autobus, robi przeglądy i płaci za dzierżawę. Ponadto wozi nim uczniów tak samo jak kilkoma innymi swoimi autobusami. Nie mogę zabronić przedsiębiorcy wieszania plakatów na autobusie - tłumaczy wójt Gabzdyl.
Przewoźnik Marek Kalemba z Czasławia mówi, że pojazdy w jego firmie służą do tego, żeby zarabiać. - Ten autobus ani inny w mojej firmie nie służy tylko do dowozu dzieci do szkół. Wykorzystuję go też do innych przejazdów. Powiesiłem ogłoszenia wyborcze, bo kandydatka je przyniosła, gdyby ktoś inny przyszedł wcześniej, być może powiesiłbym inne - mówi.
Kandydatka Joanna Bobowska zaznacza, że dała swoje materiały wyborcze wielu firmom przewozowym w powiecie myślenickim, a przewoźnicy promują miejscowych kandydatów w formie wolontariatu. - Nie widziałam gimbusu z moim plakatem. Rzeczywiście szkolny autobus to nie jest właściwe miejsce na materiały wyborcze. Jestem świadoma, że uczniowie to żaden elektorat. Porozmawiam o tym z przewoźnikami - obiecuje Bobowska.
Barbara Ciryt
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?