MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wyborcze spoty naszych polityków są pełne żartów, ale mało zabawnych

Ryszarda Wojciechowska
Polityka. Podśpiewują i fałszują, rozmawiają z trzodą, dają zastrzyki, mierzą obwód pasa, konkurują z Batmanem, wykrzykują wulgaryzmy

Miało być śmiesznie, a jest jak zawsze. Premier Donald Tusk serwuje nam talent show ze swoim udziałem. Prezes Jarosław Kaczyński podczas gospodarskiej wizyty uspokaja zwierzątka w stylu: „Nie uciekajcie, my nie z Platformy”. Profesor Jan Hartman wmawia nam, że jest jak Batman, a pielęgniarka Dorota Gardias robi Polsce zastrzyk z brukselskich euro. Tak w kampanii wyborczej wygląda polityczne poczucie humoru, które zaostrza się wraz z apetytem na mandaty. Tylko czy elektorat to na pewno bawi?

Dreszcze pani wicepremier
Premier Tusk lubi od czasu do czasu zaskoczyć poczuciem humoru. Tak było przed rokiem, gdy na Twitterze zamieścił zdjęcie, na którym lepi z wnukiem bałwana. Pod fotką znalazł się podpis: „Mikołaj, ja i bałwan (bałwan z prawej)”. Ostatnio furorę w sieci robi świeży filmik, na którym premier śpiewa kawałek przeboju The Beatles „Hey Jude”. I można by uznać, że to śpiew przy goleniu, gdyby nie fakt, że widzimy premiera w jego gabinecie.

Wykonawca zdaje się być niezwykle ubawiony własnym „wykonem” – jak mawia młodzież. Na Twitterze żartuje: „Wiem, lepiej biegać niż śpiewać. Ale jutro zrozumiecie, dlaczego ten właśnie kawałek Beatlesów siedzi mi w głowie”.

Niektórzy tuż po pojawieniu się filmu chwalili premiera za dystans i luz do siebie. Ktoś podpowiedział, żeby popracował nad akcentem. Ale większość się zastanawiała, o co chodzi. Co też to wykonanie zapowiada? Czyżby koncert Paula McCartneya w Polsce? – łudzili się fani. Okazało się, że to zapowiedź spotu na 10-lecie członkostwa Polski w Unii Europejskiej. I wtedy już mało kto się śmiał.

Politycy opozycji zaczęli grzmieć. Paweł Kowal w swoim spocie wyborczym pytał: „Czy to konkurs talentów? Idzie poważna wojna, potrzebujemy poważnej polityki”. Działacze PiS wyliczali, że unijny spot, który premier reklamował śpiewaniem, kosztuje łącznie z emisją 7 mln zł i jest promocją PO za państwowe pieniądze.

Co zostanie z tego śpiewu premiera Donalda Tuska? Pewnie tylko dreszcze wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej, które ma po tym, jak słucha tej piosenki.

Prezes mówi do zwierzyny
Prezes PiS Jarosław Kaczyński również chce być czasami dowcipny. I jest, jak twierdzą działacze jego partii. Jan Dziedziczak uważa, że prezes obdarzony jest humorem sarkastycznym, takim w stylu Monty Pythona. Potrafi się pośmiać z siebie.

To prawda. Po słynnym już wykonaniu przez prezesa hymnu z ziemi wolskiej do Wolski, na jednym z partyjnych konwentykli, kiedy padło hasło: „Zaczynamy hymnem”, prezes Kaczyński stwierdził: „Szanowni państwo, ja źle śpiewam. Wobec tego ktoś musi zacząć”.

Innym razem, pytany o atuty Jarosława Gowina, odparł, że minister posiada dwa atuty. Po pierwsze, ma ładne imię. A po drugie, jest wysoki i przystojny, czego o wielu politykach powiedzieć nie można.

Ostatnio prezes wypróbowywał swoje poczucie humoru podczas gospodarskiej wizyty na wsi. Towarzyszyli mu Ryszard Czarnecki i dziennikarze. Prezes najpierw stwierdził: „Ten wygląda na byka”. I rzeczywiście był to byk. A potem do uciekających na ich widok zwierząt przemówił: „Chodźcie, chodźcie”. A Czarnecki dodał: „My nie z Platformy”.

Koalicja marnego poczucia humoru
W kampanii do Parlamentu Europejskiego wszystkich dowcipem chce chyba przebić koalicja Europa Plus Twój Ruch. Dorota Gardias, liderka listy pomorskiej, w spocie reklamowym robi Polsce zastrzyk strzykawką pełną euro. Z tego dowcipu najbardziej zadowolona jest ona, ponieważ o spocie się mówi.

Przebija ją Ryszard Kalisz, który szacuje poparcie dla siebie na podstawie obwodu własnej talii. Paweł Piskorski, „jedynka” tej koalicji w innym regionie, bawi się w klipie wyborczym dziecięcym modelem helikoptera i wymachuje szabelką, mówiąc: „Czy wydaje się państwu śmieszne i nierozsądne, że dorosły mężczyzna bawi się w taki sposób?” A potem dodaje, że tak uważa i dziwi się, iż Donald Tusk straszy nas wojną, zamiast rozwiązywać problemy.
Jeszcze zabawniejszy chce być prof. Jan Hartman, który, jak trzeba, to położy głowę pod topór. Ale tym razem sięgnął nie tyle po zabawki, co po filmowych bohaterów. W swoim klipie mówi: „W Nowym Jorku jest Spiderman, w Gotham City jest Batman, a u nas jest Hartman”. Aż człowieka skręca ze śmiechu...

Słowo na „d” albo niedwuznaczne aluzje
Dowcipni chcą też być kandydaci na polityków. Startująca z koalicji Europa Plus Twój Ruch Aleksandra Słomkowska w wyborczej reklamówce zapewnia: „Mam w d... (słowo to wypowiada w całości) waszą politykę”. I dalej krzyczy do kamery, co ma jeszcze w d... Aż strach pomyśleć, co będzie, jak kandydatka w przyszłości twórczo się rozwinie.

Poczuciem humoru w polityce gra niemal każdy. Michał Kamiński, najgłośniejszy ostatnio polityczny emigrant, też uważa się za dowcipnego. Podczas wyborczej konwencji w Sopocie błysnął takim dowcipem: „Przychodzi Kamiński na sztab Platformy. Patrzy na Tuska i mówi: Jarek, ale żeś się zmienił”.

Jednak o miano największego politycznego żartownisia walczy Marek Migalski. W jego filmiku wyborczym ładna dziewczyna mówi: „Zrobiłam to z Markiem Migalskim”. Druga dodaje: „Obie zrobiłyśmy to z Markiem”. Wreszcie pojawia się młody mężczyzna, zapewniający, że on również zrobił to z Markiem. Okazuje się, że to troje asystentów europosła, a „to” ma oznaczać osiągnięcia parlamentarzysty. Ale pierwsze skojarzenie jest oczywiste. Zamiast śmiechu, można poczuć zażenowanie.

Internauci przejechali się więc po tym poczuciu humoru. To pójście na łatwiznę, wiara w to, że zadziała syndrom gołej baby – komentowano. Polityk całkiem na poważnie odpowiadał: – Udajecie, że nie rozumiecie. Wiecie, że tylko w ten sposób można się przebić do opinii publicznej. Gdybym wyszedł i powiedział, że zrobiłem to i to, pies z kulawą nogą by o tym nie mówił.

Przypadkiem można wyjść na tumana
Satyryk Krzysztof Piasecki, poproszony o komentarz do hasła: dowcipny jak polityk, najpierw składa oświadczenie: – Często słyszę z ust partyjnych działaczy, że coś jest kabaretowe albo, że to brzmi jak kabaret. Wypraszam sobie nadużywanie tego słowa. Kabaret tworzony jest przez ludzi inteligentnych dla ludzi inteligentnych. A ci panowie najczęściej są poza tym zbiorem.

Piasecki radzi politykom ostrożniej się obchodzić z poczuciem humoru. Bo o ile ludzi wzrusza mniej więcej to samo, o tyle niekoniecznie wszystkich to samo śmieszy. To, co jednych śmieszy, innych obraża albo zniesmacza. Jeśli chce się dotrzeć do jak najszerszego elektoratu, trzeba użyć poczucia humoru troszkę niższej próby, tracąc tych, którzy takiego dowcipu nie akceptują. I koło się zamyka.

Strasznie łatwo jest poprzekręcać pewne rzeczy. Pamiętam, jak w moim rodzinnym Wrocławiu pojawiło się hasło: „Byliśmy, jesteśmy, będziemy”. Wystarczyło, że ktoś dopisał: „zawsze głodni” i całe hasło diabli wzięli. Podobnie może być, na przykład, z prof. Hartmanem, który podpiera się Batmanem czy Spidermanem. Wie pani, jak brzmi słowo „dwa” po angielsku? Two, czyli „tu”. Jeżeli jest to człowiek z drugiego miejsca na liście, to ktoś może go nazwać „tu”manem, a nie Batmanem. I __sprawa załatwiona – tłumaczy satyryk Krzysztof Piasecki.

Inaczej patrzy na solowo-śpiewaczy występ premiera. To nic, że głos nie taki. Bo Polacy nie lubią, jak ktoś robi coś dobrze. Fałszuje? Znaczy swój człowiek. Większość Polaków przecież fałszuje. – Używając poczucia humoru, politycy chcą nam pokazać, że są ludźmi. Nie jestem politykiem, jestem taki sam jak wy, wasz kumpel, i dlatego tak sobie z wami tutaj żartuję – zdają się mówić. Wykorzystują różne metody, przebierają się za górników, pokazują z trzodą chlewną. Może to na kogoś działa. Ja zawsze oczekiwałem od polityków tylko tego, żeby się lepiej znali na rządzeniu niż ja. A rozśmieszanie niech zostawią innym – uważa Piasecki.

Polityk w blasku reflektorów
W czasie mojego występu na Pomorzu w __pierwszym rzędzie siedziała ówczesna posłanka Danuta Hojarska _– wspomina Piasecki. – Nie widziałem jej, bo światła miałem skierowane na twarz. Jeździłem sobie wtedy po Samoobronie jak po łysej kobyle. Nagle podczas mojego monologu posłanka wstała. I wyszła ostentacyjnie z sali. Nie przerywałem występu. Po chwili wróciła ze szklanką i butelką wody mineralnej w ręce.
Weszła na scenę, nalała wody do szklanki i podając mi, szepnęła scenicznie: „Żeby pan bardziej polubił Samoobronę”. Powiedziałem do mikrofonu tylko tyle: „Byliście państwo świadkami próby przekupstwa”. Potem zastanawiałem się, ile trzeba mieć tupetu, żeby przerwać czyjś monolog, wejść na scenę i jeszcze coś powiedzieć. Wtedy zdałem sobie sprawę, że ona uznała, iż scena to jej miejsce. Że to ona jest gwiazdą i ta cała publiczność jest jej. Na szczęście, to była moja publiczność._

Kopiowanie wzorów z Ameryki
Maciej Kraszewski, scenarzysta i satyryk, twierdzi, że poczucie humoru jako element wizerunku polityka jest bardzo ważne, pod pewnymi warunkami. Po pierwsze, kiedy jest prawdziwe. A najlepszym testem na to, czy człowiek ma poczucie humoru, jest to, czy potrafi się śmiać z siebie. I po drugie, że zna proporcje żartowania. Inaczej mówiąc, w wystąpieniu nie może być więcej dowcipu niż realnej wiedzy.

W przemówieniach amerykańskich prezydentów co pewien czas umieszczany jest żart, by choć troszkę zluzować trudny przekaz. W tym oswajaniu polityki dowcipem chodzi także o to, by pokazać ludzkie oblicze polityka. I tu pies bywa pogrzebany. Bo ludzkie oblicze czasami może być zbyt rubaszne i wtedy zamienia się, po prostu, w gębę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski