Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory kresowego panicza

Paweł Stachnik, dziennikarz, redaktor Białego Kruka
Ksawery Pruszyński (w środku) w drodze do Narwiku
Ksawery Pruszyński (w środku) w drodze do Narwiku fot. archiwum
13 czerwca 1950. W wypadku samochodowym ginie Ksawery Pruszyński pisarz, reportażysta, dyplomata. Zaskakiwał nieoczywistymi życiowymi wyborami.

Nocą 13 czerwca 1950 r., koło Rhynern w po-bliżu Düssel-dorfu, niewielki osobowy citroen mknie po autostradzie. Jeden jej pas ciągle jeszcze nosi ślady wojennego bombardowania, więc jadące samochody muszą się mieścić na nieuszkodzonej części. Citroen próbuje wyprzedzać, lecz nagle na zakręcie z ciemności wyłania się przed nim wielka ciężarówka. Jest zbyt późno, by kierowca mógł w jakikolwiek sposób zareagować. Dochodzi do czołowego zderzenia. Osobówka nie ma szans w starciu z ośmiotonowym kolosem i zostaje zmiażdżona. Z dwóch pasażerów citroena jeden ginie na miejscu, drugi o dziwo uchodzi z życiem.

Zabitym jest znany polski pisarz, a wówczas także dyplomata Ksawery Pruszyński. Wracał z placówki w Hadze, by w Polsce wziąć ślub z poetką Julią Hartwig. Miał za sobą kilka cenionych książek, wiele tekstów reportażowych i publicystycznych, chwalebny udział w II wojnie światowej nagrodzony odznaczeniami. Przed sobą ślub, ale być może też aresztowanie i proces w komunistycznej Polsce. Jego śmierć wywołała (i nadal wywołuje) wiele kontrowersji.

Kresy we krwi
Ksawery urodził się w mroźną grudniową noc 1907 r. w Wolicy Kierekieszynej na Wołyniu. Był długo wyczekiwanym pierworodnym synem w rodzinie Pruszyńskich wywodzącej się z kresowej szlachty (matka była z Chodkiewiczów), niegdyś prawosławnej, później katolickiej i spolonizowanej. „Złośliwi utrzymywali, że jego wystające kości policzkowe, zielone oczy i skośne brwi były zanadto hajdamackie i że ktoś z ukraińskiej służby musiał jego matkę albo babkę dogonić” – napisał o nim w „Roku myśliwego” Czesław Miłosz.

Coś musiało być na rzeczy, bo o swoich wystających kościach policzkowych pisał z przekąsem sam Pruszyński w jednym z opowiadań. Niemniej atmosfera Kresów, Wołynia i szerzej – dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów miała wpływ na jego poglądy i podejście do życia. Wielonarodowość Polski była dlań czymś oczywistym i niebudzącym wątpliwości. Daleki był od nacjonalizmu endeków, a blisko było mu do szerokiego rozumienia polskości w ujęciu Józefa Piłsudskiego.

W 1917 r. Pruszyńscy musieli uciekać z rodzinnego majątku, by ratować się przed zrewoltowanym ukraińskim chłopstwem i ledwo ocalili życie. Ich dwór po pokoju ryskim został po sowieckiej stronie granicy. Gdy w latach 30. Ksawery jako praktykant w polskim konsulacie w Kijowe wybierze się incognito do Wolicy, zobaczy, że dworu już nie ma – został zrównany z ziemią… Na razie jednak przyszły pisarz i dyplomata pobiera nauki w gimnazjach w Żytomierzu i Chyrowie, a następnie studiuje prawo na UJ.

Na studiach angażuje się w działalność polityczno-publicystyczną. Wiąże się ze środowiskiem pism „Myśl Mocarstwowa” i „Bunt Młodych”, które skupiało młodych konserwatystów o bliskich mu sympatiach piłsudczykowskich (m.in. Jerzego Giedroycia oraz Adolfa i Aleksandra Bocheńskich). W Krakowie poznaje też prawnika prof. Stanisława Estreichera, który poleca go do znanego dziennika „Czas”. Tak rozpoczyna się dziennikarsko-reporterska kariera Ksawerego.

Enfant terrible
Młody Pruszyński zaczął jeździć po Polsce i pisać reportaże. Opisywał Śląsk, Wielkopolskę, centrum i oczywiście Kresy. Jego teksty odznaczały się jasnym, oszczędnym stylem, jakże odległym o egzaltowanego pisania powszechnego w ówczesnych gazetach. Po drugie zaś, ku zaskoczeniu, ale i niezadowoleniu wielu, nie uprawiał, jak się spodziewano, propaństwowej propagandy, lecz opisywał biedę i zacofanie kraju, ograniczone horyzonty urzędników i błędy w wewnętrznej polityce niepodległego państwa.

Jeszcze większym zaskoczeniem stały się korespondencje nadsyłane przez Pruszyńskiego z ogarniętej wojną domową Hiszpanii. Zamiast, jak większość ówczesnej polskiej prasy, wychwalać gen. Franco i jego krucjatę, przedstawiał okrucieństwa obu stron, feudalną nędzę Hiszpanii, dominującą i hamującą społeczny rozwój pozycję Kościoła. Hiszpańskie teksty oburzyły jego konserwatywnych znajomych, a „Czas” zerwał z nim współpracę. Takich zaskoczeń Pruszyński w swoim życiu zafunduje opinii publicznej jeszcze kilka.

W 1932 r. opublikował debiutancką książkę pod znamiennym tytułem „Sarajewo 1914, Szanghaj 1932, Gdańsk 193?”, w której postawił tezę, że być może to właśnie o Gdańsk wybuchnie nowa wojna europejska…

Gdy wojna taka rzeczywiście wybuchła, Ksawery po kampanii wrześniowej przedostał się do Francji i wstąpił do wojska. Ukończył podchorążówkę i jako dowódca drużyny w składzie Brygady Podhalańskiej wziął udział w bitwie pod Narwikiem, za którą dostał Krzyż Walecznych. Norweskie przeżycia opisał potem w zbeletryzowany sposób w znanej książce „Droga wiodła przez Narwik”.

W kampanii francuskiej przeprowadził swoich żołnierzy przez całą Francję do Marsylii i zamierzał ewakuować się na Bliski Wschód do Brygady Karpackiej. Trafił jednak do Londynu, gdzie wspierał piórem politykę gen. Sikorskiego. Po układzie Sikorski–Majski został mianowany attaché prasowym ambasady w ZSRR. Był świadkiem wizyty Sikorskiego w Moskwie w grudniu 1941 r., poznał też Stalina. Opisał to w książce „Noc na Kremlu”.

Wilno za Szczecin
Na okres sowieckiego pobytu przypada ważna zmiana w poglądach pisarza. Dochodzi oto do wniosku, że zwycięzcą w tej wojnie będzie Rosja, a Polska zostanie skazana na współpracę z nią. Lepiej zrobić to więc dobrowolnie, ocalając część niepodległości i niezależności, niż zostać całkowicie podporządkowanym siłą.

W 1942 r. Pruszyński opublikował artykuł pt. „Wobec Rosji”, w którym postulował, by zgodzić się na oddane Kresów w zamian za rekompensatę na zachodzie w postaci Wrocławia i Szczecina. Tekst wywołał skandal i oburzenie w polskim Londynie. Pisarza obwołano zdrajcą i przestano mu się kłaniać. Zniechęcony i rozgoryczony takim przyjęciem, nie mogąc znieść atmosfery intryg i pomówień, skorzystał z okazji i zgłosił się do wojska jako korespondent wojenny. Przydzielono go do 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka, z którą w lipcu 1944 r. wylądował w Normandii.

Tam odezwała się w nim wojskowa żyłka. Zamienił się z jednym z żołnierzy i został strzelcem kaemu w czołgu Sherman dowodzonym przez por. Edwarda Rożka. Razem z nim wziął udział w sierpniowych walkach, a gdy czołg wyleciał na minie, odniósł ranę kręgosłupa. Po wyzdrowieniu został oficerem oświatowym w 10. Pułku Strzelców Konnych. Wojenne przeżycia opisał w wydanej dopiero w 1994 r. książce „Czarna brygada”.

Wypadek czy zamach?
We wrześniu 1945 r. Pruszyński po raz kolejny zaskakując swoje otoczenie, wrócił do kraju. Powrót znanego pisarz i publicysty, odznaczonego uczestnika wojny, był silnym argumentem dla nowych władz warszawskich. Ksaweremu szybko zaproponowano pracę w dyplomacji. Najpierw został radcą ambasady w Waszyngtonie, potem członkiem polskiej misji przy ONZ, a jeszcze potem ambasadorem w Hadze w Holandii.

Cały czas też pisał i publikował – opowiadania, reportaże, publicystykę, a w kraju wydawano go w dużych nakładach. W miarę jednak nasilania się stalinizmu i on musiał składać pisarsko-dziennikarski trybut czy to w postaci wywiadu z Bolesławem Bierutem, czy choćby tekstu „Rapsod o generale Walterze”. Później zaczął milknąć jako pisarz. Był inwigilowany, przeglądano jego korespondencję, śledzono podczas pracy w Hadze. Być może szykowano mu proces.

Gdy 13 czerwca 1950 r. zginął w wypadku na niemieckiej autostradzie, natychmiast pojawiły się podejrzenia, że jako osoba niewygodna został zlikwidowany przez komunistyczne służby. Z kolei władze w Warszawie rozpuszczały plotki, że za jego śmiercią stały środowiska emigracyjne, niemogące przebaczyć mu zdrady.

Na stanowisku zamachu stał zdecydowanie syn Ksawerego Aleksander Pruszyński, który przywoływał stwierdzenie płk. Józefa Światły, że „sprawa Pruszyńskiego została przekazana towarzyszom niemieckim”, a oni załatwili sprawę. Inni z kolei mówili, że wypadek nie budzi wątpliwości: Pruszyński był kiepskim kierowcą, prowadził już ponad pięć godzin i wyprzedzał na zakręcie. Jak było naprawdę, chyba już się nie dowiemy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski