Wybory prezydenckie 2020 - termin. Kiedy odbędą się wybory prezydenckie w Polsce? Różne warianty i terminy przeprowadzenia wyborów

FLESZ - Rząd będzie powoli odmrażać gospodarkę

Początkowo wybory Prezydenta RP zaplanowano na 10 maja (ewentualna II tura miałaby się odbyć 24 maja). Im dłużej trwa jednak epidemia koronawirusa, tym więcej wątpliwości co do tego, w jakiej formie i kiedy powinny się odbyć wybory prezydenckie.

6 kwietnia Sejm przyjął ustawę autorstwa PiS o przeprowadzeniu wyborów prezydenckich wyłącznie drogą korespondencyjną. Ustawa trafiła do Senatu. Wszystko wskazuje na to, że senatorowie będą nad nią pracować pełne 30 dni. Ustawa wróci więc do Sejmu 7 maja, czyli trzy dni przed pierwotnym terminem wyborów. Będzie zbyt mało czasu, żeby sprawnie przeprowadzić wybory korespondencyjne na taką skalę (ok. 30 mln uprawnionych wyborców).

Termin wyborów będzie jednak można zmienić. Mówi o tym ustawa z 6 kwietnia. Jeśli zostanie ona uchwalona na początku maja, to stanie się obowiązującym prawem. Jeden z jej artykułów brzmi następująco:

"Jeśli na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej ogłoszono stan epidemii, Marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów określonego w wydanym wcześniej postanowieniu. Nowy termin wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej określony przez Marszałka Sejmu musi odpowiadać terminom przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej określonym w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej".

Wybory prezydenckie muszą się odbyć między 100 a 75 dniem przed końcem kadencji urzędującego prezydenta i musi to być dzień wolny od pracy. Kadencja Andrzeja Dudy kończy się 6 sierpnia. Wolne terminy to 17 i 3 maja. Tyle że marszałek ogłosiła już datę wyborów (10 maja). Zdaniem konstytucjonalisty Macieja Pacha z Katedry Prawa Ustrojowego Porównawczego Uniwersytetu Jagiellońskiego zmiana terminu będzie niezgodna z konstytucją.

Strona rządowa najpewniej będzie jednak chciała przesunąć termin wyborów. Przeniesienie elekcji na 17 maja może dać jeszcze zbyt mało czasu na sprawne przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych. Ostatni możliwy termin to 23 maja. Tyle że jest to sobota. Wcześniej premier więc musiałby ustanowić ten dzień wolnym od pracy.

Wybory można by jednak przełożyć na o wiele później, jeśli wprowadzono by któryś ze stanów nadzwyczajnych, które przewiduje konstytucja. O zasadach przesunięcia wyborów mówi artykuł 228 konstytucji, a dokładnie jego punkt 7:

"W czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu. Wybory do organów samorządu terytorialnego są możliwe tylko tam, gdzie nie został wprowadzony stan nadzwyczajny".

Trzy stany nadzwyczajne przewidziane w konstytucji to:

• stan wojenny
• stan wyjątkowy
• stan klęski żywiołowej

Czy koronawirus i jego pandemia to wystarczające powody, aby któryś z powyższych stanów wprowadzić? Według wielu ekspertów, a także polityków opozycji, tak. Mówi o tym artykuł 232, który poświęcony jest stanowi klęski żywiołowej.

Borys Budka, lider Platformy Obywatelskiej, postuluje, aby wybory przesunąć o rok czasu, na 16 maja 2021 roku. Wtedy wybory miałyby się odbyć normalnie, ale również z możliwością korespondencyjnego głosowania.

Platforma przygotowała także projekt ustawy, która zakłada, że stan klęski żywiołowej byłby wprowadzany w Polsce obligatoryjnie po 30 dniach trwania stanu epidemii - wówczas wybory musiałby zostać przesunięte przynajmniej o kilka tygodni. Aby ustawa przeszła przez Sejm, potrzebne są głosy z obozu zjednoczonej prawicy - Budka liczy na kilku posłów Porozumienia Jarosława Gowina.