Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory samorządowe w Warszawie 2018. Męcząco wyrównany wyścig Jakiego i Trzaskowskiego

Witold Głowacki
Jaki coraz rzadziej mówi o reprywatyzacji. Z kolei Trzaskowski unika wypowiedzi o „prawdziwych warszawiakach”
Jaki coraz rzadziej mówi o reprywatyzacji. Z kolei Trzaskowski unika wypowiedzi o „prawdziwych warszawiakach” fot marek szawdyn/polska press
Warszawska kampania trwa już 2 miesiące. Co z tego jak dotąd wynikło?

Znamy już nazwiska czterech pewnych kandydatów na prezydenta Warszawy i jednego prawie pewnego. Najwcześniej dowiedzieliśmy się, że o prezydenturę w stolicy będzie walczył Rafał Trzaskowski z Platformy, następnie poparty przez byłego już kandydata - obecnie kandydata na wiceprezydenta miasta - Pawła Rabieja z Nowoczesnej. Później w szranki stanął kandydat Zjednoczonej Prawicy, czyli Patryk Jaki. Następnie do gry dołączył Jacek Wojciechowicz, były wiceprezydent Warszawy z ekipy Hanny Gronkiewicz-Waltz, obecnie próbujący bić zarówno w Platformę, jak i w PiS (jego potencjalne szanse są dziś jednak więcej niż znikome). W ostatnim tygodniu swego kandydata przedstawiło rosnące od kilku miesięcy w ogólnopolskich sondażach SLD - partia Włodzimierza Czarzastego poprze w Warszawie Andrzeja Celińskiego. Wiemy też już, że nowolewicową koalicję w stolicy zawarły Partia Razem, Inicjatywa Polska, Zieloni i Wolne Miasto Warszawa - jej najbardziej dziś prawdopodobnym kandydatem wydaje się Jan Śpiewak, jednak nie zostało to wciąż jeszcze oficjalnie ogłoszone. Nowa lewica w każdym razie cieszy się w większości sondaży ponadprzeciętnym poparciem w Warszawie - oczywiście w porównaniu z jej wynikami w skali Polski.

Kampania dwóch najsilniejszych kandydatów na prezydenta Warszawy trwa już od dwóch miesięcy - bo właśnie 2 miesiące temu ogłoszono oficjalnie kandydaturę Patryka Jakiego. Kampania trwa. oczywiście mimo tego, że nadal nie ogłoszono terminu wyborów samorządowych. I mimo tego, że już 7 czerwca Państwowa Komisja Wyborcza ostrzegała sztaby zarówno PO i N, jak i PiS, że dopóki to nie nastąpi, prowadzenie kampanii jest niezgodne z prawem. Odpowiedź ludzi Rafała Trzaskowskiego i Patryka Jakiego na ten zarzut była zadziwiająco zgodna - to nie kampania, my tylko informujemy społeczeństwo.

Okrucieństwem byłoby jednak potraktowanie tej deklaracji serio. Owszem, nie ma już dnia bez obecności Trzaskowskiego i Jakiego w mediach, nie ma też dnia, w którym nie produkowaliby się w sieci. Niemniej informacje, które zdołali nam przez ostatnie dwa miesiące przekazać na temat swych programów i zamierzeń, dałoby się zmieścić na kilku kartkach papieru - o ile tylko zdołalibyśmy jeszcze odnaleźć tę treść gdzieś pomiędzy fotkami z kampanijnych występów i wzajemnymi twitterowymi połajankami obu kandydatów.

W rzeczywistości widzimy przede wszystkim to ostatnie. Po dwóch miesiącach od startu kampanii możemy najwyżej mówić. Rafał Trzaskowski porzucił startową retorykę o „prawdziwych warszawiakach”, których miałby być reprezentantem, w odróżnieniu od przybywającego z Opola „słoika” Jakiego. Patryk Jaki natomiast już nie próbuje się wdzięczyć do centrowo-lewicowych wyborców. O ile w pierwszych tygodniach kampanii usiłował się przedstawiać w roli potencjalnego zwolennika miejskiego programu refundacji In vitro czy uczestnika Parady Równości, o tyle później zaostrzył kurs. Paradę zostawił Trzaskowskiemu a w piątek straszył edukacją seksualną w warszawskich szkołach. - Nie chciałbym, aby pieniądze Warszawiaków były przeznaczane na to, by dzieci uczyły się o homoseksualistach - mówił na antenie TVN 24.

Skąd te zwroty? Sztabowcy Trzaskowskiego zapewne policzyli potencjalne głosy nowych warszawiaków. Natomiast Jaki najprawdopodobniej uznał, że zamiast zabiegać o jakąś część potencjalnego elektoratu Trzaskowskiego w II turze, lepiej zrobi próbując się od niego odróżnić w sposób możliwie jak najbardziej jaskrawy.
Odróżniać się zresztą od siebie nawzajem pragną równie mocno obaj kandydaci. Wzajemna reaktywność jest tym razem cechą obu kampanii. To zasadnicza nowość, bo na ogólnopolskiej scenie próby łapania spadających noży rzucanych przez PiS pozostają głównie specjalnością opozycji. Tu na warszawskiej scenie jest jednak inaczej. „Mogę być każdym - byle nie Trzaskowskim”, mówił nam od pierwszych dni Patryk Jaki. „Jaki? To wszystko, kim nie chcę być” - powtarza nam bez przerwy Trzaskowski.

Tymczasem obaj kandydaci poświęcają sobie nawzajem mnóstwo uwagi. Działania, które można objąć wspólnym mianownikiem kampanii negatywnej są wspólnym mianownikiem strategii sztabów zarówno Trzaskowskiego, jak i Jakiego. Obaj wyjątkowo chętnie wchodzą w role recenzentów kampanii przeciwnika, obaj też ochoczo rozwodzą się nad różnicami między samym sobą a rywalem - to rytuał prawie każdego ich wystąpienia publicznego.

W mediach społecznościo-wych sztab Jakiego powtarza rozwiązania wypróbowane w kampaniach prezydenckiej i parlamentarnej 2015 roku. Zdjęcia spotkań Jakiego z wyborcami (pełne sale, uściski z warszawiakami itp) zestawiane są z obrazkami na których widzimy Rafała Trzaskowskiego czekającego na słynnej ławce na pojedynczych sympatyków. Ostatnio w sieci pojawiło się nawet nagranie, którego autor dowodzi, że w roli tych ostatnich występują niekiedy ludzie związani z Platformą i Nowoczesną.

Z kolei internetowe działania sztabu Trzaskowskiego pokazują nam, że Platforma odrobiła przynajmniej część lekcji sprzed 3 lat. Tym razem internetowa przewaga prawicy nie jest aż tak jaskrawo widoczna, zaś opozycja jest w sieci w stanie zarówno zadawać przeciwnikom dość bolesne ciosy, jak i poszerzać zasięgi. Według danych serwisu Polityka w Sieci wprawdzie to Patryk Jaki cieszy się większym zainteresowaniem internautów niż Rafał Trzaskowski, ale dotyczy to skali całej Polski. W samej Warszawie natomiast szala przechyla się wciąż na stronę Trzaskowskiego.

Niemniej z różnych przyczyn łatka „Komorowskiego 2” przykleja się do Trzaskowskiego coraz mocniej. Komentatorzy sprzyjający opozycji wciąż przestrzegają przed tym, że na tle Trzaskowskiego Jaki wciąż sprawia wrażenie, jakby „bardziej chciał wygrać” i przypominają casus rywalizacji Andrzeja Dudy z Bronisławem Komorowskim. Komentatorzy sprzyjający obozowi władzy chętnie przedstawiają natomiast Trzaskowskiego jako postać bierną, ospałą i dufnie przekonaną o pewności własnego zwycięstwa.

Wciąż dość marginalną rolę w kampanii odgrywa natomiast temat, który miał być najmocniejszym atutem Patryka Jakiego. Szef komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji coraz rzadziej uderza w kampanii w reprywatyzacyjne tony - najprawdopodobniej ten temat nie jest już przez PiS uważany za warszawską wunderwaffe przeciw Platformie.

Sondaże wciąż wskazują na przewagę Trzaskowskiego nad Jakim. Najnowszy z nich, przeprowadzony dla portalu Polityka w Sieci przez IBRiS daje mu jednak ledwie 7 pkt procentowych w I turze więcej niż Jakiemu. Wadą tego sondażu jest brak w nim osobnego kandydata SLD, co więcej Trzaskowski jest w nim uznany za kandydata hipotetycznej koalicji PO-N-SLD). Ale gdyby podobne wyniki miały się potwierdzić w kolejnych badaniach, świadczyłoby o tym, że przewaga kandydata PO (sięgająca poczatkowo 20 pkt proc.) jednak topnieje.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wybory samorządowe w Warszawie 2018. Męcząco wyrównany wyścig Jakiego i Trzaskowskiego - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski