Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybrać radość

Redakcja
- Które momenty ze swego życia wspomina Ojciec jako najradośniejsze?

Z ojcem LEONEM KNABITEM OSB rozmawia Wojciech Bonowicz

   - To są na ogół wspomnienia z dzieciństwa. Na przykład: pod koniec wakacji kupowało się książki do szkoły i pamiętam, że któregoś dnia - to musiało być przed trzecią klasą - mamusia przyniosła do domu małą "biblijkę". To był rodzaj podręcznika, w którym streszczono najważniejsze historie biblijne. Mamusia usiadła z nami i zaczęła opowiadać niektóre z nich. Mówiła o Józefie i Beniaminie, a myśmy z rozdziawionymi buziami patrzyli na czarno-białe grafiki i nie odzywali się. Było w tym coś bardzo uroczystego i radosnego. Ciekawe, że właśnie ten moment tak mocno zapamiętałem: kiedy radość bycia rodziną połączyła się z przeżyciem religijnym. To jedna z najjaśniejszych chwil dzieciństwa. Ale było ich wiele - do wybuchu wojny.
- Ktoś powiedział, że "radość jest właściwa wspomnieniom". Chwila teraźniejsza wiąże się często z obowiązkami, przyszłość napełnia człowieka lękiem. Natomiast przeszłość zostaje oczyszczona i - na ogół - wybiera się z niej tylko to, co przyjemne.
   - Niewątpliwie tak jest. Ale równocześnie sam niekiedy odczuwam radość, która zjawia się jakby niezależnie ode mnie. To jest coś więcej niż przyjemne uczucie: to świadomość, że jest się w Panu Bogu. Nie jest to ekstaza, mistyczne uniesienie, czasem trwa tylko chwilę, na przykład podczas oficjum, kiedy modlę się ze współbraćmi. To takie silne poczucie, że Bóg jest, że wszystko w Jego ręku i że wszystko jest dobre. I nie jest tak, że po przeminięciu tego stanu pozostaje żal, że coś się skończyło i nie wróci. Nie, to trwa, jakby promieniuje na resztę dnia - na problemy, które mam rozwiązać, a które w tej konkretnej chwili wydawały mi się zupełnie nieważne. Tak, jakby ktoś mi powiedział: "Zobacz, to jest to, co Bóg już w tobie stworzył. Tego się trzymaj, nie schodź poniżej tego". Mogę zejść, mogę się wygłupić, ale mam już świadomość, że jest coś większego ode mnie, co mnie podtrzymuje.
   Zupełnie inaczej, gdy popełniam grzech. Grzech jest smutny, przyjemność, jaką ewentualnie może dać, jest nietrwała. Mija i pozostawia uczucie niedosytu. Grzech to sięgnięcie po dobro, które w danej chwili i w danych okolicznościach mi się nie należy. Człowiek wrażliwy staje po grzechu przed Bogiem, zawstydzony niczym pies, który nie posłuchał swego pana i zapędził się gdzieś, nie zważając na jego wołanie.
- Przyszło mi na myśl, że radość może się niekiedy wiązać z przyszłością - to radość czekania na coś. Cieszymy się już teraz, na zapas, z czegoś, co dopiero nastąpi.
   - Tu zalecałbym dużą ostrożność. Jeśli za bardzo się do tego czegoś przywiążę, to potem może się okazać, że się rozczaruję.
- Myślę na przykład o radości czekania na wspólną wigilię.
   - Może to asekuranctwo, ale ja raczej widzę większą wartość w pewnej powściągliwości. To znaczy: cieszę się na coś, ale równocześnie wiem, że to się nie musi stać. A w każdym razie, to może być inne niż się spodziewam. Ktoś bardzo czeka na wigilię, cieszy się, że siądzie z bliskimi do stołu - i nagle przychodzi choroba i musi zostać w łóżku. Albo czeka na spotkanie z kimś, kogo lubi, i nagle łapie go ból brzucha. I przez całe to upragnione spotkanie musi walczyć z tym bólem. Pojawiają się wtedy niepotrzebne złe emocje, tym silniejsze, im większe były oczekiwania.
   Trzeba raczej starać się być otwartym na wszystko, co przyjdzie. Oczywiście, cieszę się, że za rok znów pojadę do Szwecji. Ale jeśli nie pojadę, nie będę z tego powodu smutny. "Panie Boże, dałeś mi coś innego w zamian. Jeżeli Ty tak chcesz, to i ja tego chcę". Kto wie, może w tej konkretnej sytuacji dostałem nie to, czego się spodziewałem, ale to, co było mi naprawdę potrzebne? O najstarszych mnichach mówi się, że Pan Bóg niczym ich już nie zaskoczy. Osiągnęli równowagę wewnętrzną, którą nie tak łatwo jest naruszyć.
- Jest Ojciec - jak sam mówi - "typem radosnym", a przez to bardzo lubianym. Czy to nie narusza czasem wewnętrznej równowagi?
   - Sympatia okazywana przez ludzi jest czymś bardzo przyjemnym. Ale specjalnie jej nie szukam. Cieszę się z niej przede wszystkim dlatego, że dość często spotykam się z niechęcią do księży. Więc jeżeli jest jeden duchowny więcej, którego ludzie lubią, to dzięki Ci, Panie Boże! To jest moja metoda "walki" z antyklerykalizmem.
- W pewnym seminarium klerycy postanowili wydawać gazetkę, której hasło przewodnie miało brzmieć: "Ksiądz przyjacielem człowieka!".
   - Sam też to głoszę, mówiąc o "księdzu przyjaznym ludziom". Między świeckimi a księżmi nagromadziło się wiele uprzedzeń. Jedni boją się drugich i na odwrót. Stąd nieporozumienia, zranienia, przemieszanie rzeczywistych i urojonych win. Bardzo często przypominam księżom, jak ważne jest pierwsze wrażenie, jakie odniesie człowiek podczas spotkania z nimi. Bo ksiądz - szczególnie parafialny - jest trochę jak portier w wielkiej instytucji. Jeżeli potraktuje przybyłego życzliwie, jeśli nie tylko go poinformuje, ale po prostu się nim zaopiekuje, zatroszczy o to, żeby trafił, gdzie potrzeba, to wówczas u tego człowieka zmienia się nastawienie do całej instytucji. I nie chodzi tu o żadne wyrachowanie, ale o zwykłą życzliwość, którą winni jesteśmy jedni drugim. Takie potraktowanie drugiego daje mu poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że "tu się dba o człowieka".
   Sam czasem siedzę na furcie i bywa, że ciężko mi się opanować, bo na przykład dzwonią równocześnie dwa telefony i w tym samym momencie wchodzi trzech interesantów, w tym jeden niecierpliwy. Zdarza mi się westchnąć: "Panie Boże, wierzę, że to Ty, ale dlaczego w tej osobie i akurat teraz?".
- Ksiądz Henri Nouwen napisał kiedyś: "Często znajdujemy się w dobrym lub złym nastroju, nie wiedząc dlaczego. Życie duchowe to życie ponad nastrojami. Jest to życie, w którym wybieramy radość i nie pozwalamy, byśmy się stali ofiarami przemijających uczuć, szczęścia czy przygnębienia". Jak w kontekście tych słów odpowiedziałby Ojciec na pytanie, co to jest radość życia?
   - Radość życia to uznanie, że istnienie - także moje istnienie - jest dobre i to, co mi się przydarza, ma sens. Mówiąc językiem religii: widzę siebie już jako zbawionego i zwycięskiego, niezależnie od tego, czego teraz doświadczam. Oczywiście, łatwiej o taką radość, kiedy jestem młody, zdrowy i trochę mi się w życiu powiodło. U starszych osób obserwuję częściej postawę pogodzenia się z losem. Jest w tym swoista mądrość życia - ale mądrość to jeszcze nie radość.
- Nie bardzo rozumiem. To co jest jeszcze potrzebne, skoro sama mądrość nie wystarczy?
   - Mądrość musi być "zaprawiona" wiarą i życzliwością dla innych. Czyli nie tylko w i e m, że życie ma sens, ale też staram się przekazać to innym. Przekazać przede wszystkim swoją postawą. Nie obciążam ich nadmiernie, a przeciwnie - szukam, w jaki jeszcze sposób mógłbym im przynieść ulgę. Radość życia to chwalenie życia. Pewna dziewczynka mówiła: "Nic nie mogę dać ludziom, ale przynajmniej, gdy patrzą na mnie, niech patrzą na twarz uśmiechniętą, a nie na smutną". Czy jej uśmiech był nieszczery? Nie, on płynął z wewnętrznej mądrości, z nastawienia, że trzeba raczej dawać niż brać.
   Im więcej stresów i dolegliwości, tym trudniej o taką postawę. Ale na tym polega dojrzałość, że człowiek stara się dawać innym przede wszystkim to, co dobre. Moja mamusia wychowywała naszą trójkę samotnie i jakoś dawała sobie radę, nigdy się nie skarżąc. Mawiała, że co w domu, to w domu, a na zewnątrz trzeba być pogodnym.
   Człowiek radosny dobrze służy innym. Mówimy o kimś, że jest duszą towarzystwa: gdziekolwiek się pojawi, potrafi rozruszać zgromadzonych. Byłem kiedyś w Niemczech na weselu. Goście bawili się przeciętnie, dopóki się nie ujawnił pewien Białorusin. Zaczął śpiewać, tańczyć, wyciągać weselników na parkiet. Dusza towarzystwa! Nie spodziewałem się, że Niemcy potrafią się tak bawić. I to bez wódki! Było tylko trochę wina i piwo. Myślę, że oni sami byli sobą zaskoczeni. Oczywiście, nie każdy ma takie zdolności, jest na tyle śmiały i tak dalej. Ale każdy może sobie powiedzieć: "Będę raczej chwalił czy pocieszał niż się skarżył". I w ten sposób wybierze radość.

Fragment książki "O radości" wydanej w związku z jubileuszem 25-lecia kapłaństwa o. Leona Knabita, która ukaże się w lutym nakładem Wydawnictwa Znak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski