MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wychodząc na drabinę, nabieram dystansu

Urszula Wolak
Urszula Wolak
fot. archiwum
Z Wiolą Sową, której film „Xoxo.pocałunki i uściski” bierze udział w konkursie krakowskiego festiwalu filmowego, rozmawia Urszula Wolak.

Animacja może uchodzić w powszechnej świadomości za formę, która nie jest w stanie oddać obrazu rzeczywistości. Czy animacja może pomóc w zrozumieniu otaczającego nas świata?

- Nie mogę się z Panią zgodzić. Jeżeli przyjrzymy się historii filmu animowanego w Polsce, to znajdziemy filmy, które np. komentowały sytuację polityczną, jak „Fotel” Daniela Szczechury czy filmy Ryszarda Czekały o tematyce społecznej: „Ptak” czy „Powrót syna”. Pani wrażenie wynika pewnie z przekonania, że tylko odzwierciedlając rzeczywistość realistycznie, jesteśmy w stanie ją zobrazować. Jednak człowiek - artysta od zawsze oswaja rzeczywistość poprzez jej interpretowanie, czy to w literaturze, czy w obrazie, czy w muzyce. W tym przypadku animacja jest takim samym medium, jak inne dziedziny sztuki.

Co pociąga Panią w drugim człowieku, który staje się bohaterem animacji?

- Emocje, które wynikają z realnych doświadczeń.

Jak wygląda w Pani przypadku proces konstruowania filmowego języka, któremu towarzyszy pewnie pragnienie nawiązania komunikacji z szerokim gronem odbiorców?

- Na początku musi być temat. Stosunkowo długo pracuję nad scenariuszem i storyboardem. W przypadku „Xoxo. Pocałunki i uściski” w pewnym momencie miałam kilka wersji scenariusza. Bo każdą historię można rozwinąć w różny sposób.

I jak sobie Pani poradziła?

- W komputerze nie ma się podglądu całości, tekst można jedynie oglądać we fragmentach. Wydrukowałam więc wszystkie wersje storyboardu, pociełam i rozłożyłam na podłodze. Przyniosłam drabinę i patrząc z góry zrobiłam selekcję scen. Najwyraźniej potrzebowałam, naprawdę dużego dystansu.

Z lotu ptaka lepiej widać?

- Widać inaczej. Dystans jest bardzo ważny, nie tylko w pracy twórczej, w życiu również.

Łatwo jest złapać dystans do swojej twórczości?

- Bardzo trudno. Chociaż w dużej mierze zależy to od konstrukcji psychicznej. Ja nie mam z tym dużego problemu, chyba dlatego, że często przyjmuję punkt widzenia obserwatora. Potrafię być w centrum wydarzeń, ale też stanąć obok nich. Być w środku i na zewnątrz. Tego rodzaju dwubiegunowość jest przydatna w pracy reżysera, ale i tak przychodzi moment, że trzeba poprosić o konsultację kogoś, komu się ufa. To bardzo ważne, by mieć taką osobę, a najlepiej kilka.

„Xoxo” to opowieść o trójkącie miłosnym?

-Tak, ale to duże uproszczenie. To historia o wiele bardziej złożonych relacji, w której bohaterowie, zanurzając się w zmysłowości, jednocześnie zmagają się z nieumiejętnością tworzenia głębszych więzi.

Przeprowadza Pani konsekwentny wywód od początku swojej twórczej drogi.

-Mogę powiedzieć, że przynajmniej połowę swoich filmów poświęciłam relacjom partnerskim. W „Pomiędzy nami” akcentowałam różnice osobowości, które stały na przeszkodzie w budowaniu związku. Film powstawał w momencie, kiedy wszyscy moi najbliżsi znajomi łączyli się w pary. Stał się więc refleksją wynikającą z ich obserwacji.

Tylko z obserwacji?

- Nie tylko. Obserwowałam i doświadczałam. Nie jestem inna od reszty świata.

Grono Pani znajomych ma świadomość, że ich Pani obserwuje?

-Uściślijmy: obserwuję, to nie znaczy podglądam. Każdy człowiek obserwuje, tylko większość skupia się na „ja” i ocenia innych wyłącznie w kontekście siebie. A wracając do pytania, zdarza się, że konkretne sytuacje inspirują do później podjętych decyzji artystycznych. Innym razem koleżanki po prostu mi pozują, są trochę pierwo-wzorami postaci.

A jak było w „Refrenach”?

-To jest film o rodzinie niepełnej, złożonej z samych kobiet. Poznajemy je w chwili, kiedy najmłodsza z nich wkracza w dorosłość. Przyglądamy się jej refleksji nad powtarzalnością schematu: kobieta samotna z dzieckiem. W gruncie rzeczy jest to stosunkowo powszechne doświadczenie. „Xoxo” to zupełnie inny film. Położyłam w nim większy nacisk na zmysłowość naszych doświadczeń. Wkraczamy w intymny świat bohaterów.

Co Panią przywiodło do tego punktu rozważań?

- Bogaty materiał na temat różnych typów kobiecości, który zgromadziłam na własny użytek. Stąd w „Xoxo” zetkniemy się z dwiema, zdawać by się mogło, skrajnie różnymi typami kobiecych bohaterek. Jedna jest naiwna, druga zmysłowa i świadoma. Każda prowokuje na swój sposób.

Są różne, ale co widzą, gdy jedna przegląda się w drugiej?

- Zawsze określamy się względem drugiego człowieka. Czynimy to, przeglądając się nie tylko w kobietach, ale i mężczyznach. Zetknięcie z drugim jest dla nas wzbogacające.

Jaki efekt chce Pani wywołać w widzach?

- „Refreny” były bardzo emocjonalnym filmem. To film szczególnie lubiany przez kobiety, bo łatwo odnaleźć siebie w bohaterkach. „Xoxo” jest inaczej skonstruowany. Widz ma być chłodnym obserwatorem, trudno mu będzie bowiem wniknąć w świat przedstawiony czy utożsamić się z bohaterami. Nie znaczy to jednak, że widz pozostanie obojętny, raczej znajdzie się w pozycji oceniającego.

Co więc nam - widzom - pozostaje?

- Nasz odbiór „Xoxo” będzie w dużej mierze zależał od tego, jak w rzeczywistości oceniamy innych ludzi. Zazwyczaj - bardzo surowo i bardzo często - patrzymy na drugiego człowieka przedmiotowo. Chociaż jest to tylko krótki film animowany, to jest on jak tester, mówi bardzo dużo o naszym stosunku do zmysłowości i drugiego człowieka.

Z czego to wynika?

- Mylimy pojęcia. Pożądanie nie jest miłością. Seks nie jest miłością. Nasze oczekiwanie, że ktoś będzie dla nas miły lub odpłaci nam tym samym też nie są miłością?

A czym?

- Na przykład emocjonalnym szantażem. Chęć posiadania też nie jest miłością. My jednak uparcie wszystko to nazywamy miłością. W związku z tym budujemy z drugim człowiekiem zależności, które nie mają ze słowem „miłość” nic wspólnego.

„Xoxo”, takie mam wrażenie, sugeruje powrót do pewnej pierwotności, a więc do idealnego, niczym nieskażonego stanu wyrażania uczuć, kiedy wszyscy byliśmy po prostu… nadzy. Czy brak ubrań można uznać za atut w budowaniu relacji z innymi?

- Nagość jest szczera. Myjąc się rano w łazience jesteśmy sobą. Kiedy się ubieramy, to oczywiście ustosunkowujemy się do pogody, ale przede wszystkim tworzymy swój wizerunek. Taki, jak chcemy, by postrzegali nas inni. Czy podejmujemy świadomą grę z otoczeniem? Tak, nawet jeśli nigdy się nad tym nie zastanawialiśmy, określając to dosadniej, manipulujemy. Z drugiej strony mamy wielki problem z nagością, bo nie potrafimy postrzegać ciała inaczej niż przez filtr erotyzmu, który sprawia, że traktujemy drugiego człowieka przedmiotowo, siebie zresztą również.

To chyba nieuniknione. Nie ma dla nas ratunku?

- Nie wiem. Myślę, że nie jest tak źle. Proszę pomyśleć o tym, jak dużo w relacjach partnerskich zmieniło się w XX w., który ledwie się zakończył. Biorąc pod uwagę nowe trendy społeczne (np. tacierzyńskie), to myślę, że jesteśmy na bardzo dobrej drodze. Coraz częściej wychodzimy z przypisanych nam przez kulturę ról. Bo przecież nie chodzi o to, że ktoś jest kobietą, a ktoś mężczyzną, ale o to, że każdy z nas jest takim samym człowiekiem.

***

Wiola Sowa, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie studiowała na Wydziale Grafiki. Nagrodzony Medalem Rektora ASP dyplom zrealizowała w Pracowni Filmu Animowanego Jerzego Kuci. Jej film „Pomiędzy nami” zdobył wyróżnienia: OFAFA 2000 i „Etiuda” 2002. „Refreny” z 2007 roku mogą poszczycić się takimi nagrodami, jak: Srebrny Smok, Srebrny Lajkonik i Nagroda FIPRESCI (Krakowski Festiwal Filmowy). Dzieło było prezentowane na licznych festiwalach zagranicznych; w Wilnie, Belgradzie, Nowym Jorku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski