Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wydać książkę każdy dziś może

Urszula Wolak
Urszula Wolak
Przez rok w Ridero zarejestrowało się ponad 6800 użytkowników. Utworzyli oni ponad 5000 książek. Strona jest prosta w obsłudze
Przez rok w Ridero zarejestrowało się ponad 6800 użytkowników. Utworzyli oni ponad 5000 książek. Strona jest prosta w obsłudze Fot. archiwum
Rynek wydawniczy. „Samopublikowanie” w Polsce staje się faktem i wcale nie musi oznaczać, że grozi nam wielki zalew grafomanów.

Istnienie self-publisherów, czyli autorów, którzy sami wydają swoje książki, bez uczestnictwa w tym procesie uznanej oficyny, to na międzynarodowym rynku zjawisko powszechne. Ostatnio jest o nim także głośno w Polsce. Wszystko za sprawą portali, które ułatwiają wydanie książek. Taką witryną jest Ridero.eu.pl.

Jest ona pomysłem rosyjskiego dysydenta i wydawcy Aleksandra Kasyanenko, współtwórcy m.in. niezależnego wydawnictwa Ultra Kultura. Wydana przez niego książka „Apocalypse Culture” Adama Parfeya była pierwszą, którą obecne władze Rosji objęły zakazem sprzedaży, a następnie zleciły zniszczenie całego nakładu.

- To doświadczenie oraz obserwacja rynku tradycyjnych wydawnictw, które publikowały wyłącznie znanych, sprawdzonych autorów, podsunęły mu pomysł na własny serwis self-publishingowy. Wprawdzie podobne rozwiązania istniały już na rynku, jednak nie spełniały one oczekiwań Kasyanenki pod względem edytorskim - tłumaczy Justyna Kozioł, odpowiedzialna w Ridero za kontakt z mediami.

Zgodnie z instrukcją na stronie, wystarczy kilka kroków, by przygotować swoją książkę do druku. Jej wersja elektroniczna jest bezpłatna. Druk czterech egzemplarzy to koszt od 99 zł.

Można ją również zamieścić w internecie i udostępnić czytelnikom lub sprzedać. - To szczególnie ważne dla autora, jeżeli książka przeznaczona jest dla wąskiego grona odbiorców, np. dla rodziny. Z tej perspektywy możemy mówić o nowym trendzie: micro-publishingu, publikowaniu dla niszowej grupy odbiorców, przy stosunkowo niewielkim nakładzie finansowym - mówi Kozioł.

Więcej korzyści czy zagrożeń?

Zdaniem krytyka literatury Marcina Wilka sukces takich portali jest problematyczny w kontekście funkcjonowania tradycyjnego rynku książki. - Self-publishing często obniża poziom redakcyjny i wydawniczy, ale dla wzrostu dochodów na rynku książki sukces takich portali może być (i bywa) źródłem dodatkowego zarobku - zwraca uwagę Marcin Wilk, podając przykład self-publishingu działającego w ramach PWN. Niemniej nie przekreśla tego rodzaju formy zaistnienia autorów na rynku wydawniczym. - Czasem ciekawe rzeczy dzieją się na marginesie. Trzeba tylko dobrze obserwować rynek - twierdzi.

Autorka „Muminków” też wydawała na własną rękę

Warto pamiętać o tym, że w Stanach Zjednoczonych wielu popularnych autorów, na przykład z kręgu New Adult (co oznacza, że bohaterowie książek zaliczanych do tego nurtu mają zwykle między 18 a 25 lat) zaczynało karierę właśnie samodzielnie publikując swoje książki. To na przykład Colleen Hoover, która zaczynała od samopublikowania, a teraz jest gwiazdą literatury spod znaku New Adult.

- Samopublikowanie swej twórczości w internecie jest polem pierwszej konfrontacji z czytelnikami. Jeśli autorzy sprawdzą się na tym terenie, otwierają się przed nimi kolejne drzwi - tym razem prowadzące do tradycyjnych wydawnictw z silną pozycją na rynku. Kiedyś taką rolę - jak dziś internet i self-publishing - odgrywały czasopisma literackie. Dziś ich znaczenie, nawet jeśli funkcjonują, zmalało - mówi Marcin Wilk.

Przypomnijmy, że jedną z największych międzynarodowych karier zrobiła Tove Jansson, autorka uwielbianych „Muminków”, która zaczynała właśnie od self-publishingu.

Niekoniecznie dla grafomanów

Piotr Dobrołęcki, badacz rynku książki i redaktor naczelny Magazynu Literackiego „Książki”, uspokaja, że takie działania nikomu nie szkodzą. Tłumaczy, że jeśli tylko self-publishing stanie się opłacalną formą działalności, to szybko powstanie silna konkurencja, a to przyczyni się m.in. do wzrostu poziomu wydawanych pozycji.

Poza tym książka elektroniczna jest tańsza, gdyż droga dotarcia od autora do czytelnika jest znacznie krótsza. Odpadają też wysokie koszty dystrybucji i druku. W przypadku ceny książki z platformy dla self--publisherów nie płacimy za pracę księgarzy czy hurtowników, którzy w tym wypadku są o wiele bardziej stratni niż wydawcy.

W środowisku pojawiły się jednak opinie, że samopublikowanie oznacza, trawestując słowa znanej piosenki: „pisać każdy może”. Czy w związku z tym grozi nam zalew grafomanów?

- Mówią też, że więcej ludzi pisze, niż czyta oraz że trzeba bać się obcych. No, nie wiem. Jedno jest pewne: self-publishing ma na pewno kilka wad w porównaniu z tradycyjnym wydawaniem książek, ale to nie powód, by siać panikę wśród czytelników - ocenia Marcin Wilk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski