Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygaszone piece i troska

Ryszard Niemiec
Preteksty. W jubileuszowym nastroju bobrowałem po zszywkach krakowskich dzienników, by natknąć się na informację formalnie przynależną do tematyki sportowej, a treściowo zahaczającą o politykę.

Tekst z 1971 roku, odczytywany dziś, budzi rozczulającą refleksję. Był listem do "Gazety Krakowskiej", wystosowanym przez załogę Kombinatu Metalurgicznego im. Włodzimierza Lenina, dziś oddziału koncernu Arcelor Mittala, światowego potentata produkcji stali.

Waga takiej korespondencji powalała. Za podpisem stało blisko 40 tysięcy zatrudnionych w tym największym zakładzie produkcyjnym PRL. Załoga jeszcze nie sięgała po takie formy protestu, z jakich zasłynęła dekadę później, ale dała ostry sygnał, że nie daje zgody na to, co się dzieje w polskiej rzeczywistości, póki co - futbolowej. Poszło o duet utalentowanych piłkarzy Jerzego Kasalika i Zbigniewa Płaszewskiego - zawodników zakładowego klubu Hutnik, którego jedynym sponsorem był kombinat.

Na Kasalika sieci zarzucili agenci z Łodzi, a Płaszewskiemu zamarzyło się przejście do Wisły. Piłkarze palili się do zmiany barw, albowiem wiązała się z nią poważna sumka, na tak zwane zagospodarowanie w nowym otoczeniu. Transfer Kasalika został sfinalizowany, na co rozległ się wspomniany pomruk gniewu ludu pracującego, czyli załogi.

"Zarząd Hutnika - pisała załoga - a przynajmniej ta jego część, która zdecydowała o handlu żywym towarem, straciła u załogi swój mandat zaufania. To przecież my - załoga Huty utrzymujemy Hutnika, to dzięki naszym pieniądzom rozwija się wyczyn, to myśmy łożyli na wyszkolenie Kasalika i Płaszewskiego".

Epistoła zamieszczona w ówczesnym organie Komitetu Wojewódzkiego partii okazała się skuteczna połowicznie: Kasalika poniosło jednak do ŁKS-u, Płaszewskiego zdołano zatrzymać w Nowej Hucie.

Nie na długo, raptem na trzy sezony, w czasie kiedy Hutnik spadł do okręgówki, co znacznie obniżyło koszty łożone przez załogę Huty.

Zwróciłem uwagę na epizod sprzed lat, bo daje on okazję do skontrastowania ówczesnej sytuacji załogi i klubu z tą, która panuje
dziś. Czytam otóż, że Hutnika opuściła liczna grupa zawodników, udająca się do konkurencji w poszukiwaniu elementarnych warunków egzystencji.

Ponieważ sytuacja powtarza się dwa razy do roku, zachodzi obawa, że na Suchych Stawach zostanie jeno spalona ziemia, a reprodukcyjna zdolność klubu wygaśnie na amen. Bije w uszy cisza wokół sytuacji sportowo-materialnej Hutnika, który w tym roku obchodzi 65-lecie, a dumna i głośna ongiś załoga huty teraz okazuje się być wielkim niemową, w dodatku niepiśmiennym.

O wyrażaniu woli w publicznym przekazie nie ma co śnić. Sparaliżowana strachem miejsca pracy, nie śmie nawet pisnąć w obronie interesu klubu, dostarczającego jej przez pół wieku powodów do satysfakcji. Tych wszystkich, którzy kiedyś nazywali się załogą, a dziś produkcyjnym zasobem ludzkim, wyleczono nie tylko z troski o Hutnika, ale i odarto z pamięci. Żal…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski