Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygrali z nałogiem, ale mówią, że gdyby nie AA, sami nie daliby rady

Katarzyna Hołuj
Trzeźwiejący alkoholicy modlą się o pogodę ducha tymi słowami
Trzeźwiejący alkoholicy modlą się o pogodę ducha tymi słowami FOT. KATARZYNA HOŁUJ
Ludzie. Za każdym razem słyszę tu coś co mi pomaga w dalszej, trzeźwej drodze. Wiem, że gdybym uznał, że wspólnota jest mi już niepotrzebna to będzie początek mojego końca - tak o grupie Anonimowych Alkoholików mówi jeden z jej uczestników.

„Nikt nie zrozumie alkoholika tak jak drugi alkoholik” – mówią ci, którzy przyszli kiedyś na miting AA i zostali. Dzielą się swoimi historiami – przede wszystkim dlatego, że nikt nikogo nie ocenia, nie krytykuje, nikt nie udziela rad. Fundamentalną zasadą jest zachowanie anonimowości osób i zasłyszanych na mitingu historii i zdarzeń.

Dochowując tej zasady dwoje alkoholików (dziś już trzeźwych) oraz żona także już trzeźwego alkoholika, opowiedziało nam jak dzięki mitingom AA i Al Anon zmieniło się ich życie.

Tadeusz, alkoholik*

– Zacząłem pić, mając 19 lat, kiedy poszedłem do pierwszej pracy. Byłem najmłodszy w brygadzie, dlatego to do mnie koledzy zwracali się: „leć po flaszkę”. W 1981 roku wylądowałem w izbie wytrzeźwień. W pracy wezwała mnie kadrowa, ale sprawa została zamieciona pod dywan. Ucichła.

Potem jeszcze raz trafiłem do izby wytrzeźwień, ale konsekwencji znów nie poniosłem. Piłem coraz więcej aż z okazji „pępkówki” kolegi znów wypiłem w pracy i zostałem dyscyplinarnie zwolniony. Przepracowałem tam 14 lat. Tyle czasu przymykali oko, tolerowali picie w pracy.

Gdzieś we mnie zaświtała myśl, że mam problem z alkoholem, ale ją zbagatelizowałem.

Zacząłem inną pracę. W tej nie dało się już tak dużo pić. Pojawiła się okazja, aby zrobić prawo jazdy. Zrobiłem je. Kiedy firma upadła, znów trafiłem do „budowlanki” i znów zaczęło się picie.

Za jazdę po pijanemu zabrano mi na rok prawo jazdy. Dostałem wyrok „w zawiasach”. Do pracy dojeżdżałem z kolegą. Znów piłem. Ta praca się skończyła. W następnej zniecierpliwiony majster kilka razy mnie wyganiał. Znów straciłem prawo jazdy.

W jeszcze następnej pracy, kolejny majster nie wytrzymał. Wyrzucili mnie. W kadrach jedna pani powiedziała mi: „A może by się pan poddał terapii?”. Byłem zbyt dumny, żeby przyznać się do tego, że mam problem.

Dostałem drugi wyrok: rok odsiadki i przymusowa terapia. Warunkowo zawiesili mi wykonanie tej kary, ale terapii poddać się musiałem. Jeździłem do Kobierzyna na terapię dochodzącą. Tu na miejscu nie, bo się wstydziłem. Nie wstydziłem się być pijany, brudny, ale leczenia już tak.

Przyszło zawiadomienie, że mam do odsiadki rok z pierwszego wyroku, który był „w zawiasach”. Nie stawiłem się na wezwanie. Terapię sam zawiesiłem na kołku, bo przecież i tak mieli mnie zamknąć.

Przyszła po mnie policja i tak trafiłem do Wadowic. W kryminale spędziłem 150 dni. Odjęli mi trochę za dobre sprawowanie i dlatego, że grzywnę zaliczyli na poczet kary.

Po wyjściu trafiłem na terapię do poradni w Myślenicach. Sugerowano mi udział w mitingach, ale długo się przed tym wzbraniałem. Raz pojechałem do Krakowa, ale bardziej z obowiązku, niż chęci. Znów wybrałem Kraków, bojąc się, że w Myślenicach na mitingu spotkam kogoś znajomego. Myślałem „co sobie o mnie pomyśli?”, nie przyszło mi do głowy, że przychodzący tam mają przecież ten sam problem co ja.

W poradni przeszedłem pełną terapię. Czekając na dalszą, pogłębioną część zapiłem. Nie miałem wtedy kontaktu z terapeutą, nie chodziłem na mitingi. Zacząłem terapię od nowa... i znów zapiłem. Kiedy zaczynałem ją trzeci raz postawiono mi warunek. Wtedy zapiłem po raz trzeci. To był ostatni raz, kiedy piłem alkohol. 19 listopada 2012 roku. Nie przyznałem się do tego ostatniego zapicia, bo bardzo chciałem pomocy. Rozpocząłem bardzo intensywną terapię i zacząłem regularnie jeździć na mitingi. Już z większą świadomością i chęcią trzeźwienia.

To, że dziś nie piję zawdzięczam głównie mitingom AA. Do dziś jeżdżę na nie tak często jak tylko mogę, nawet 3-4 razy w tygodniu. Jak mógłbym spojrzeć w oczy innym trzeźwym alkoholikom, gdybym teraz zapił?

Mam komfort trzeźwienia. Już nie muszę się wstydzić oddechu, wyglądu. Chodzę z podniesioną głową. W robocie raz powiedziałem „nie piję”, potem jeszcze raz czy dwa ponawiano propozycje, potem już nikt nie pytał. Obsesja picia odeszła.

Świat jest inny. Lepszy. Namawiam innych do trzeźwienia. Czasem spotykam kolegów, z którymi kiedyś piłem. Nie chodzą na mitingi. Cóż, widocznie jeszcze nie sięgnęli dna.

Małgorzata, żona alkoholika

– Przez 20 lat małżeństwa walczyłam z nałogiem męża. Prosiłam, błagałam, ale to nic nie dawało. Nie miałam znikąd oparcia. Od innych słyszałam: „Co ci się dzieje? Przecież cię nie bije. Masz gdzie mieszkać”.

Wreszcie zaczęłam szukać pomocy. Dowiedziałam się, że jest coś takiego jak gminna komisja rozwiązywania problemów alkoholowych. Doradzono mi, żeby iść na miting. Najpierw pomyślałam „Dlaczego ja? Przecież to mąż pije”, ale w końcu stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia. Tam okazało się, że wszystko robię nie tak. Mówiąc, że nie będę mu prała, a potem piorąc, że nie będę gotowała, a potem gotując – dawałam mężowi komfort picia.

Na mitingach Al Anon zaczęłam się zmieniać. Dostawałam od innych odwagę i siłę. Tam mogłam mówić co czuję, bo od rodziny słyszałam tylko, że „wszyscy piją”.

Na mitingach nauczyłam się też słuchać. Bo ludzie często słuchają, ale nie słyszą. Dziś już wiem, że alkoholik też cierpi. To na mitingu usłyszałam: „Małgosia, powiedz mu coś dobrego. On sam się nienawidzi, bo pije. To jak ma się z tego podźwignąć?”.

Tam jest siła. Jak człowiek słucha innych opowiadających o swoich zmaganiach z nałogiem, to kiedy wraca do siebie, myśli: „nie jestem sama, inni dają sobie radę, pokonują problemy”. To daje nadzieję.
Już nie szukałam męża po sklepach i barach. Zaczęłam inaczej na niego patrzeć – jak na człowieka chorego. Nie ze złością. Nie z nienawiścią. Zrozumiałam, że nie nienawidzę męża, ale jego picia. Zaczęłam do niego normalnie mówić. Przestałam wypominać ile krzywd wyrządził mnie i dzieciom.

Zmieniałam to co mogłam zmienić. Już nie godziłam się na picie w domu. To nie stało się z dnia na dzień. Tydzień w tydzień byłam na mitingach Al Anon, a raz w miesiącu jeździłam na mitingi otwarte AA. Po dwóch latach mąż zauważył moją zmianę.

Zgłosiłam go na przymusową terapię. Kiedy policjant zadzwonił z informacją, że mąż jest już w ośrodku poczułam ogromną ulgę. Ale jednocześnie przeżywałam gehennę. Słyszałam za plecami „wariatka, oddała męża na leczenie”. Także teściowa nie mogła mi tego wybaczyć. Dożyła jednak chwili, kiedy przestał pić i usłyszałam od niej, że dobrze wtedy zrobiłam.

Mąż nie pije od 16 lat. Mówi, że gdybym go nie pchnęła na terapię, sam nie byłby w stanie się zgłosić. W naszym domu nie ma alkoholu. Nie pije się go. Nie mamy nawet kieliszków. Kiedy gdzieś wychodzimy i toasty wznosi sokiem, ja mu w tym towarzyszę. Wspieram go i będę wspierać.

W ubiegłym roku daliśmy wspólnie świadectwo w kościele. Nie wiem skąd wzięłam odwagę. W rodzinnej miejscowości, zwłaszcza na wsi to bardzo trudne. Ale odzew był bardzo pozytywny. Także ze strony rodziny.

Ludzie wstydzą się alkoholizmu. O wszystkich innych chorobach, z rakiem włącznie, potrafią bez skrępowania mówić nawet na przystankach. A alkoholizm? Nie ma tematu. Najwyżej narzekanie, bo „chłop pije”, bo „nie ma pieniędzy”. Ale już żeby coś zrobić, żeby to zmienić – nie. To jest trudne. Wiem. Sama nie dałabym sobie rady.

Krystyna, alkoholiczka

– Miałam nadopiekuńczą mamę, więc odkąd pamiętam buntowałam się. Kiedy skończyłam 18 lat, chciałam zaznać wolności. Planowałam iść na studia, ale to by oznaczało bycie na utrzymaniu mamy, a tego nie chciałam. Nie miałam się gdzie zaczepić. To był 1964 rok. Trudne czasy...

Poznałam mężczyznę. Poszliśmy razem na Andrzejki, a już w grudniu wzięliśmy ślub. Zrobiłam głupią rzecz.

On pił. Myślałam, że przestanie. Odejść od niego nie mogłam, bo musiałabym wrócić do mamy. Poza tym zawsze było we mnie poczucie odpowiedzialności. Dużo na siebie brałam. Za dużo. Miotałam się. Zaczęłam pić. Zauważyłam, że po alkoholu jestem pełna wigoru, sił. To mnie zgubiło. Przestawałam pić kiedy zachodziłam w ciąże, wracałam do picia zaraz po tym jak skończyłam karmić dzieci piersią. Już chrzciny były pretekstem do tego, aby się napić.

Najtrudniejszy czas zaczął się w 2001 roku. Dzieci się zbuntowały i urządziły nade mną „sąd”. Zapowiedziały, że jak sama nie pójdę na terapię to zmuszą mnie przez sąd. Poszłam. Usłyszałam, że mam problem z alkoholem. Ja? Nie! Ja... jestem nieszczęśliwa.

1 października 2007 po raz pierwszy poszłam na miting AA. I stał się cud. Cud, bo dotąd nikomu nie wierzyłam, a im uwierzyłam. Nieco wcześniej, bo 12 września piłam ostatni raz. Nie dlatego, że byłam taką bohaterką i postanowiłam nagle przestać. Ja po prostu wtedy fizycznie nie dałam już rady pić. Od 13 września 2007 liczę ponowne narodziny.

Na mitingu AA słuchałam jak mówią: ten nie pije tyle, a inny tyle. Wierzyłam im. Nie kłamali. A picie to życie w ciągłym kłamstwie. Kiedy mówiłam synowej „od jutra nie będę pić” to już mówiąc to wiedziałam, że będę. Potem się dziwiłam, że mi uwierzyła.

We wspólnocie znalazłam braterstwo, troskliwą pomoc. Tam właśnie usłyszałam ważne słowa: „Jeśli będziesz uczciwa wobec siebie, to masz szansę”. Racja, przecież okłamać można wszystkich, ale siebie samego nie.

Pierwszy rok to nieustanne huśtawki emocji, doły. Nieprzerwanie jednak chodziłam na mitingi. Kiedy zmarł mój mąż, od 3 lat i 3 miesięcy byłam już trzeźwa. Wpadłam w panikę, że znów zacznę pić.

Moje życie się zmieniło i jest w tym duża zasługa AA. Jestem prababcią. Uwielbiam tańczyć. Poznałam mężczyznę. Wreszcie zobaczyłam w sobie kobietę. Nauczyłam się przyjmować komplementy. Wcześniej tego nie umiałam. Nie wierzyłam w bezinteresowność.

Czuję posłanie. Potrzebę oddania tego co dostałam od innych, także na AA. Jeżdżę do szpitala w Kobierzynie, gdzie są ludzie po terapii. Jeżdżę też do kryminałów dla kobiet. Opowiadam im co mogą zrobić.

* Imię zostało zmienione

GDZIE I KIEDY MITINGI?

MYŚLENICE
- AA Ukleina (budynek TS Sokół, wejście z boku, od strony parkingu); poniedziałki i czwartki (godz. 17)
- AA Niezapominajki – grupa kobieca; czwartek (godz. 19)
- AL ANON „Wrzos” (dla członków rodzin osób uzależnionych); środa (godz. 17)

DOBCZYCE
AA Zapora (budynek dawnej Biblioteki Publicznej); wtorek (godz. 18)

SUŁKOWICE
AA Trzeźwiejący Razem (Gminny Ośrodek Kultury); niedziela (godz. 17)

OSIECZANY
AA Millenium, sobota (godz. 18)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski