Wygrały tyloma golami – iloma potrzebowały

Czechy 22 (10)
Polska 25 (16)
Czechy: Ranikova, Satrapova, Muellnerova – Kut­l­vasrova 6, Luzumova 4, Vitkova 4, Crhova 3, Kecli­ko­va 3, Hrbkova1, Knedlikova 1, Adamkova, Chrenko­va, Ruckova, Salcakova, Selucka, Sterbova.

Polska: Czarna, Gapska – Kudłacz 8, Wojtas 5, Zalewska-Gardoni 5, Kulwińska 3, Grzyb 2, Siódmiak 2, Byzdra, Drabik, Gadzina, Gęga, Janiszewska, Niedźwiedź, Pielesz, Sta­chowska.

By uzyskać awans, Polki musiały wygrać różnicą minimum 3 goli, przy założeniu, że zdobędą ich więcej niż 22 (w październiku w Lublinie przegrały bowiem z Czeszkami 19:22). I dokonały tego. W ME zagrają po 8-letniej przerwie. Wcześniej awans z gr. 3 zapewniła sobie Czarno­gó­ra.

W sobotę nasza drużyna, w której wystąpiła Joanna Gadzina z Olimpii/Beskidu Nowy Sącz, zaczęła mecz fatalnie, bo pierwszego gola zdobyła dopiero w 6 min, przy stanie 2:0. Na szczęście szybko odrobiła straty, a w 13 min objęła prowadzenie 6:5. Potem odskoczyła nawet na 10:5.

Brak skuteczności i nerwowa gra spowodowały, że Czeszki po przerwie zmniejszyły straty do 2 goli. Polki do końca gry miały przewagę, ale zwycięstwo wywalczyły po zaciętej walce.

W 57 min Iveta Luzu­mova doprowadziła do stanu 24:22. Ten rezultat premiował gospodynie, ale na około 100 sekund przed końcem spotkania bramkę rzuciła Karolina Kud­łacz. W ostatniej akcji Polki zgubiły piłkę, rywalki nie wykorzystały jednak ich błędu.

– Pierwsza połowa spotkania toczyła się pod nasze dyktando. Na drugą wyszłyśmy z założeniem, że jest 0:0. Nie miałyśmy patrzeć na wynik, tylko szczelnie bronić i celnie rzucać. Pod koniec meczu był dreszczyk emocji. Udało się nam jednak obronić – powiedziała Kinga Byzdra.