Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjdźmy z grupy, dalej poniesie nas euforia

Redakcja
- Łatwo będzie przez kilka najbliższych tygodni odstawić na bok sprawy klubowe? W mediach co rusz pojawiają się doniesienia o Pana transferze do Manchesteru United i coraz wyższe kwoty, które Czerwone Diabły są w stanie za Pana zapłacić.

Z ROBERTEM LEWANDOWSKIM, napastnikiem reprezentacji Polski i Borussii Dortmund, rozmawia Paweł Kucharski

- Spekulacje na temat mojego transferu trwają co najmniej od roku. Nawet kiedy grałem jeszcze w Lechu Poznań, to co chwilę ktoś mnie gdzieś sprzedawał. Dlatego to już nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Teraz jestem skoncentrowany na reprezentacji, na jak najlepszym przygotowaniu się do mistrzostw Europy i samym turnieju.

- Czuje Pan już atmosferę Euro? Już na zgrupowaniu w Austrii kibice nie dawali wam spokoju, prosząc o autografy. Czuje Pan już szczególny dreszczyk emocji przed turniejem?

- Nie, podchodzę do tego bardzo spokojnie. Atmosferę turnieju i dodatkowe emocje poczuję być może dopiero na dzień przed meczem z Grecją. A kibice zawsze byli z nami. Wiadomo, że oczekiwania i presja będą ogromne, zdajemy sobie z tego sprawę. Ja osobiście będę na to przygotowany i nie będę miał z tym żadnych problemów. Na razie chcę się jak najlepiej przygotować do turnieju.

- Dla milionów Polaków, nawet tych, którzy nie interesują się piłką nożną, nie jest Pan już postacią anonimową. To na Pana osobie i na Pańskich umiejętnościach kibice opierają nadzieję na dobry wynik na Euro...

- Ja w pierwszej kolejności robię wszystko, żeby stawać się coraz lepszym napastnikiem. To jest mój cel. Nie chcę się zatrzymywać w rozwoju, cały czas chcę iść do przodu. Po to też wyjechałem do Niemiec. Wiadomo, że z dobrą grą wiąże się większe zainteresowanie kibiców, ale ja zostawiam to z boku i staram się o tym nie myśleć.

- Czyli nie będzie nieprzespanych nocy?

- Śpię spokojnie. Tym bardziej że do mistrzostw jest jeszcze trochę czasu. Nie będę miał nieprzespanych nocy, przynajmniej mam taką nadzieję. Do meczów turniejowych podejdę tak samo jak do tych w Pucharze Niemiec czy w Bundeslidze. Wiadomo, że ciężko je porównać, ale będę się przygotowywał tak samo.

- W razie czego i Pan, i koledzy z zespołu będziecie mogli skorzystać z pomocy psychologa.

- Nie wiem dlaczego tak duże poruszenie nastąpiło po tym, jak dołączył do nas psycholog. To normalne, że ktoś taki funkcjonuje w klubie czy reprezentacji. Psycholog służy pomocą nie tylko wtedy, gdy ktoś się denerwuje przed meczem.

- W reprezentacji Polski jest Pan niepodważalnie numerem jeden wśród napastników. Pozostali mogą walczyć wyłącznie o to, by być Pana zmiennikiem. W sparingu z Łotwą słabo wypadł Paweł Brożek, a bramkę zdobył Artur Sobiech. To on jest dziś numerem dwa?

Na pewno obaj w tym meczu dali z siebie wszystko, ale widać było, że mieli w nogach ciężkie treningi. W niektórych momentach piłka nie słuchała ich tak, jak by tego chcieli, ale tak już jest w okresie przygotowawczym. Myślę, że im bliżej będzie do mistrzostw, tym będzie z tym u nich lepiej. Paweł to już doświadczony zawodnik, wielokrotnie wchodził z ławki czy nawet grał w pierwszym składzie i udowadniał, że zasługuje na to, by być w kadrze. Artur jest młodym napastnikiem, ale w Bundeslidze pokazał już, że umie strzelać bramki. Miał pecha w trakcie sezonu. Kiedy zaczął dobrze grać i zdobywał gole, doznał kontuzji, a jego konkurent miał swoje pięć minut. Taka jest piłka. W reprezentacji jest nas trzech w ataku. Myślę, że każdy dawał i nadal będzie dawał z siebie jak najwięcej, żeby trener na niego postawił.
- Jakie wnioski płyną ze sparingów z Łotwą i Słowacją?

- Myślę, że nie powinniśmy z nich wyciągać zbyt daleko idących wniosków, bo mecze na Euro będą się całkowicie różnić od tych rozegranych na zgrupowaniu w Austrii. Polska reprezentacja będzie się znajdowała w tym miejscu, w którym powinna być, dopiero w pierwszym dniu mistrzostw. Mamy jeszcze trochę czasu, wiele może się wydarzyć. Trener Smuda na pewno ma jakąś wizję, widzi wszystkich codziennie na treningach, wie, na co każdego stać, i wyciąga wnioski.

- Czy da się przełożyć grę Pana, Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka w Borussii Dortmund na występy w kadrze podczas Euro?

- Inaczej się gra w klubie, inaczej w reprezentacji. Przede wszystkim w Borussii gramy bardziej ofensywnie, przez co koledzy wypracowują mi dużo sytuacji do strzelania goli. Trzeba też pamiętać, że z kolegami w klubie trenujemy wspólnie nieporównywalnie częściej niż na kadrze. Mam jednak nadzieję, że w drużynie narodowej partnerzy też będą mi często podawać piłkę, a cały zespół będzie grał efektownie i efektywnie. Tak jak ma to miejsce w Borussii.

- W Bundeslidze chyba dużo pracujecie nad siłą? Dawniej sprawiał Pan wrażenie kruchego, dziś przestawia Pan obrońców.

- Już w Lechu zacząłem nad tym mocno pracować. Pierwszy rok w Borussii też w dużej mierze spędziłem na siłowni. Cały czas nad tym pracuję, ale nie można też się "przepakować", bo dla piłkarza to niedobrze. Wszystko trzeba robić z głową.

- Wyjście z grupy to nasz cel?

Faworytem nie jesteśmy, ale awans do ćwierćfinału to cel minimum. A jak się uda go zrealizować, to kto wie, gdzie nas euforia zaniesie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski