Na rozkaz Niemców zostali zgromadzeni na Rynku, skąd furmankami, na które załadowali kilka drobiazgów, wywieziono ich w kierunku Skawiny.
- Do transportu zmuszono Polaków, którzy mieli furmanki. Przydzielono im żydowskie rodziny, których przewiezieniem mieli się zająć. Jeden z takich myślenickich chłopów wspominał później, jak namawiał „swojego” Żyda, aby wysiadając tam, gdzie dojadą, pod jakimś pledem czy pakunkami ukrył i zostawił na furmance dziecko. Chłop obiecał je uratować, ale Żyd na to nie przystał - mówi Agnieszka Cahn ze Stowarzyszenia Wspólnota Myślenice, od lat zajmująca się historią myślenickich Żydów.
Zdrajcy i bohaterowie
Opowiada też, że odpowiedzialnym za sprawną deportację i autorem spisu myślenickich Żydów był Konrad Ziegler z polsko-niemieckiej rodziny, który dzieciństwo i młodość spędził w Myś-lenicach, a potem wyjechał na studia do Berlina i wrócił już jako oficer SS. - Na liście, którą sporządził byli też jego szkolni koledzy! A on stał wtedy na Rynku i pilnował, czy wszyscy się zgłosili - mówi.
Deportacji uniknęli nieliczni. Nie licząc tych, którzy zaraz po wybuchu wojny ruszyli na wschód, byli to ci, którzy znaleźli schronienie u znajomych albo nawet obcych, katolickich rodzin, w ich stodołach lub piwnicach. Jedna z rodzin wyjechała trzymając w ramionach... lalkę zamiast kilkumiesięcznej córeczki. W ten sposób ocalała i żyje do dziś Monika Goldwasser.
Niemowlę przygarnęła rodzina spod Myślenic. Niedługo potem ktoś je przekazał do klasztoru sióstr Urszulanek w Krakowie, a stamtąd zabrała i adoptowała dziewczynkę inna katolicka rodzina. W niej się wychowała i to właśnie małżeństwo zostało w tym roku pośmiertnie uhonorowane tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Nie uratował się nikt
Z transportu, który wyjechał z Myślenic 22 sierpnia 1942 nie ocalał nikt. Żydzi trafili do obozu w Skawinie. Tu część z nich rozstrzelano, a pozostali pojechali na śmierć do obozu w Bełżcu.
- Byli jeszcze tacy, którzy stawili się na myślenickim Rynku spóźnieni, po tym jak transport już wyjechał. Niemcy rozstrzelali ich na miejscowym kirkucie.
Spotkania w rocznicę deportacji odbywają się od momentu, kiedy to na kamienicy w Rynku zawisła tablica pamiątkowa. Stało się to dopiero w roku 2004, mimo że starania trwały już wcześniej. Dopiero prywatna osoba, właściciel kamienicy wyraził przychylność dla umieszczenia tablicy na budynku.
Dziś zapłonie znicz
Przy kamienicy nr 10 w Rynku, pod pamiątkową tablicą zostanie dzisiaj zapalony znicz pamięci. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 16. - Co roku staramy się wspomnieć jakąś konkretną grupę spośród tych ponad 1300 deportowych po to, aby nie myślano o nich jako o bezimiennym tłumie przypadkowych osób - mówi Agnieszka Cahn. - W tym roku będą to członkowie Stowarzyszenia „Hatikwa”, co po hebrajsku znaczy „Nadzieja”. Tworzyła je grupa kilkunastu osób pochodzących z inteligenckich i bardzo zasymilowanych rodzin żydowskich. Prowadzili teatr, bibliotekę, organizowali odczyty, promując w ten sposób polsko-żydowską kulturę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?