Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wynik z niedosytem

GM
Niepocieszeni byli po derbowym meczu Beskidów Andrychów z Żarkiem Barwałd szkoleniowcy i piłkarze obydwu drużyn. Remis w tym spotkaniu jest jednak sukcesem gości, którzy przerwali zwycięską passę andrychowian.

Po derbach Beskidów Andrychów z Żarkiem Barwałd

   Przed tym meczem Beskidy w rundzie wiosennej nie straciły jeszcze punktu i chciały na własnym boisku oczywiście podtrzymać serię zwycięstw. Na dodatek, gdyby wygrały, miały szansę wyprzedzić Barwałd w tabeli. Celu tego nie udało im się zrealizować, chociaż trzeba przyznać, że zawodnicy Henryka Włodarczyka byli w sobotę lepszą drużyną. Mieli mnóstwo sytuacji strzeleckich, w tym dwie poprzeczki autorstwa Kukuły i Łabęckiego, ale piłka tylko raz wpadła do bramki Żarka. Stało się to w 28 minucie za sprawą Kukuły, bez wątpienia jednego z lepszych zawodników sobotniego spotkania. Problem w tym, że niecałe 10 min później goście wyrównali za sprawą Jamroza. Doszło do tego po dość przypadkowej akcji i po błędach dwóch andrychowskich obrońców, którzy przepuścili słabe dośrodkowanie Dariusza Wilka.
   Henryk Majka odczuwa po meczu niedosyt. - Po raz pierwszy w tym sezonie zabrakło nam skuteczności. Po zdobytej bramce wcale nie poprzestaliśmy na laurach. Przecież atakowaliśmy do ostatniej minuty. Kilka znakomitych okazji miał Darek Gołba, także Łabęcki często i łatwo dochodził do znakomitych sytuacji. ale zabrakło tego decydującego strzału. Może byłoby inaczej, gdyby nie fatalna praca sędziego, który popisał się tutaj kilkoma decyzjami nie przystającymi do realiów okręgówki - mówił szkoleniowiec andrychowian.
   Niedosyt czuł również trener Żarka Wojciech Madej. - Remis jest naszym sukcesem, tak samo jak każdy inny punkt wywalczony na wyjeździe. Gdyby gospodarze mieli lepiej ustawione "celowniki", mogli nam strzelić więcej niż tylko jedną bramkę i mogliśmy przegrać. Z drugiej strony, przy sprzyjających okolicznościach to my mogliśmy zdobyć zwycięskiego gola - przyznał po meczu trener Barwałdu.
   Działacze gospodarzy nie mogli znieść postawy oświęcimskiego sędziego tego meczu Przemysława Grenia. - Mamy nadzieję, że już więcej go tu nie zobaczymy - mówili. Pod koniec meczu zastanawiali się nawet nad tym, czy na obchodne poczęstować go herbatą (ostatecznie ją dostał). Sędzia też chyba odczuwał, że coś zrobił nie tak, skoro postawił na nogi miejscową publiczność, która - razem z działaczami - nie szczędziła inwektyw pod jego adresem. Nic więc dziwnego, że po końcowym gwizdku oświęcimski arbiter długo zastanawiał się nad zejściem do szatni, które znajdują się pod trybunami, gdzie czekali na niego miejscowi kibice.
(GM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski