Rozmowa z KORNELIĄ MAREK
Gratuluję świetnego wyniku. Jak Pani wytrzymała tempo do końca?
- Nie wiem, ręce mi już odpadają, są tak ciężkie, jakby ważyły o 50 kilogramów więcej.
Liczyła Pani na tak dobry wynik?
- Nie, chciałam wejść do "trzydziestki", wydawało się to dla mnie maksimum. Rano nie czułam się za dobrze, obudziłam się o godzinie 3 w nocy, do rana nie mogłam spać. Poszłam rano pobiegać. Wystartowałam. Miałam znakomicie posmarowane narty, za co dziękuję trenerowi Wiesławie Cempie i serwismenom.
Jak Pani biegła w czołówce, to rosła wiara w dobry wynik?
- Byłam zdziwiona, że rywalki tak wolno biegną. Nie odpadałam na trasie i nie wiedziałam, co mam robić. Narty same jechały, nie musiałam pracować. Nasi serwismeni, którzy podawali picie Justynie, jak zobaczyli, że jestem w czubie, to wołali: - Kola, szybko, dawaj! Byli zdziwieni. Ja też.
To był Pani najlepszy bieg w życiu?
- Na pewno tak! Teraz mam większą motywację, przed nami mistrzostwa świata w Oslo, za cztery lata kolejne igrzyska w Soczi. Trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować.
Rozmawiał
Andrzej Stanowski,
Whistler
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?