Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyobraźnia na urlopie

Redakcja
- Zanim skoczysz do wody, pomyśl, jak by to było, gdybyś już nigdy więcej w życiu nie miał wstać z krzesła - mówi 23-letni Paweł, niegdyś amator letnich szaleństw. Mamy półmetek wakacji. Zostało jeszcze sporo czasu na wyjazdy i związane z nimi przygody. Statystyki z lat ubiegłych przekonują jednak, że wiele osób nie wróci bezpiecznie do domu.

Byliśmy zrozpaczeni, bo nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego, gdzie jesteśmy...

Co roku służby ratownicze ostrzegają przed niebezpieczeństwami i co roku pojawiają się nowe ofiary: gór, jezior, lasów, a często również nieuczciwych ludzi. Zazwyczaj są to również ofiary braku rozsądku. Dlatego poniżej piszemy o sprawach pozornie wszystkim doskonale znanych...
 - W lecie zwiększa się liczba wypadków z udziałem młodych ludzi - _mówi Magdalena Sobczak, lekarz pediatra. - _Najczęściej mamy do czynienia ze złamaniami, urazami głowy, często z pogryzieniami. Zajmujemy się także nastolatkami, które doznały ciężkich urazów kręgosłupa, skacząc do wody. Z kolei do zakopiańskiego szpitala trafiają młode ofiary wypadków w Tatrach.
 - _Zaginięcia, uprowadzenia, pobicia, utonięcia - _jednogłośnie wymieniają policjanci. Przyznają, że wielu wypadków można by uniknąć przy odrobinie rozwagi ze strony późniejszych poszkodowanych.

Wyjechali na wakacje

 Wyjazd w nie sprawdzone miejsce może być przyczyną wielu kłopotów. Pracownicy renomowanych biur podróży ostrzegają przed zadziwiająco tanimi ofertami. - Nie można zorganizować tygodniowego wyjazdu do Hiszpanii za dwieście złotych. Chyba że się śpi na łące, a trasę przemierza autostopem - mówi Ryszard Wojtyszko, pracownik warszawskiej agencji turystycznej. - Nawet jeżeli mówimy o obozie młodzieżowym, gdzie wysoki standard nie gra dużej roli, to trzeba mieć na uwadze nie najtańszy przecież transport i wyżywienie. Zdarza się, że młodzi ludzie bezkrytycznie podchodzą do haseł typu: "Wielka Letnia Promocja - wyjazd już za sto złotych". Nie wypytują o szczegóły, ciesząc się, że w ogóle znaleźli coś odpowiadającego ich możliwościom finansowym i jadą, pakując się w tarapaty.
 Jednak zagrożenia mogą pojawić się nie tylko podczas zagranicznych wojaży.
 Ada, Ewelina, Marta, Robert i Darek są studentami Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z początkiem lipca wybrali się PKS-em na wycieczkę w stronę wschodniej granicy. Planowali dojechać do Kalwarii Pacławskiej, w okolicach Przemyśla, jednak ostatecznie rozbili namioty w okolicach Lubaczowa, znacznie zmieniając plan wyprawy i czas jej trwania. Pieszo dotarli na łąki, gdzieś między Lubaczowem a Nową Groblą. Cieszyli się, że trafili w bezludne miejsce.
 - _Wieczorem, gdy siedzieliśmy przy ognisku, usłyszeliśmy, że ktoś się do nas zbliża - _wspomina Ewelina Łubian, dwudziestolatka. - _Jak się okazało, była to grupa młodych chłopaków. Przypominali zwykłych osiedlowych dresiarzy. Zażądali od nas pieniędzy. Robert i Darek powiedzieli nie i zaczęła się bójka. Przerwałyśmy ją, oferując napastnikom pieniądze. Puścili naszych kolegów, zabrali nasze oszczędności i poszli, ale zniszczyli namioty i część rzeczy. Byliśmy zrozpaczeni, bo nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego, gdzie jesteśmy, nie mieliśmy jak wezwać pomocy, a ponadto zmieniwszy trasę, wiedzieliśmy, że nikt nie będzie nas szukał kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, gdzie chcieliśmy się znaleźć - _opowiada. Szczęśliwie przygoda zakończyła się "tylko" złamanym nosem Darka, uszczerbkiem na dobytku i masą strachu. Mogło być przecież o wiele gorzej.

Z respektem w góry

 Wypadki w Tatrach, z udziałem młodych ludzi, to temat rzeka. Tutaj, jak nigdzie indziej, wyraźnie oddzielają się te niezawinione od takich, których powodem była brawura czy nieodpowiednie przygotowanie. - Młodzież w górach zachowuje się często tak, jakby to nie ona sama, a jej wyobraźnia wzięła urlop - mówi Maciej Piotrowski od lat wspinający się w górach. - W Tatrach bez trudu można ujrzeć taki obrazek: chłopak w podkoszulku i krótkich spodenkach prowadzi za rękę dziewczynę. Ta w pełnym makijażu, sandałach, często na koturnie i w stroju miejsko-dyskotekowym. Niosą ze sobą coś do picia. Oranżadę, czasem piwo... I nic poza tym! Gdy widzę takich turystów, mrozi mi krew w żyłach. W tym miesiącu podobne pary spotkałem w drodze na Świnicę, na Czerwonych Wierchach, masowo na Giewoncie. Z relacji wprawnych piechurów, przemierzających codziennie kilometrami górskie szlaki, wynika, że większość młodzieży odwiedzającej Tatry nie ma pojęcia o zagrożeniach, jakie sama na siebie sprowadza. - Traktują teren Tatrzańskiego Parku Narodowego jako kolejny obszar spacerowy po Krupówkach i Gubałówce - twierdzi Kamil Sztarbała, organizator pieszych wypraw w Alpy i Karpaty. - Nie wiem, dlaczego, ale do ludzi nie dociera, że Tatry to wysokie góry - dodaje.
 Jak należy się zachować, wychodząc na szlak, by nie sprowadzić nieszczęścia na siebie i innych? - Przede wszystkim trzeba zasięgnąć informacji o pogodzie - _mówi Kamil Sztarbała. - _Nie wolno wybierać się w wysokie góry bez mapy, odpowiednich butów i latarki. Warto mieć komórkę i zapisać sobie numer alarmowy do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jeżeli nie przyda się nam samym, to może uratować życie komuś innemu, o czym też warto pamiętać. Informację o planowanej trasie i godzinie powrotu należy zostawić recepcjoniście ośrodka, w którym przebywamy lub właścicielowi kwatery. W razie naszej przedłużającej się nieobecności zawiadomi odpowiednie służby. Trzeba mieć też ze sobą coś przeciwdeszczowego, przeciwbólowego i odpowiednią ilość prowiantu. Koniecznie czekoladę, która dostarczy energii w trakcie wyczerpującego marszu. W góry pod żadnym pozorem niewolno zabierać piwa, krzyczeć ani rzucać kamieniami. O pozostałych zaleceniach, wymienionych w regulaminie TPN-u, nie wspominam.

Wodna pułapka

 - Ja wiem, że kiedy jest dobra zabawa, to się nie myśli - stwierdza Paweł, 23-latek, który od dwóch lat porusza się tylko na wózku inwalidzkim. - Gdy to się stało.. - mówi, wskazując na bezwładne nogi - bawiliśmy się wyśmienicie. Ognisko nad zalewem... Nie mówię, że nie było alkoholu. Po północy zaczęliśmy się wygłupiać, ścigaliśmy się, kto pierwszy wskoczy do wody. Przede mną pobiegł kolega, skoczyłem drugi. Koledze nic się nie stało, a ja natrafiłem na coś pod wodą - wspomina niechętnie.
 Paweł doznał ciężkiego urazu kręgosłupa. Po wypadku przez kilka tygodni nie odzyskiwał przytomności. Paraliż, któremu uległ, długo nie ustępował. Istniało zagrożenie, że nie będzie władał nawet rękami. Jednak dzięki drogim operacjom, opłaconym przez rodziców, odzyskał sprawność w dłoniach.
 - Miałem chociaż tyle szczęścia, że stać ich było na wszystkie zabiegi i rehabilitację. Inaczej leżałbym jak warzywo, bez żadnej nadziei. Lekarze nie dają szans na to, że chłopak kiedykolwiek będzie chodził.
 - Najgorsza jest myśl o tym, co mogłem kiedyś robić, a co sam sobie odebrałem - _mówi. - Uprawiałem sporty, chodziłem z przyjaciółmi na imprezy i miałem ciekawe perspektywy na przyszłość. Teraz nie ma już nic, a to jest najgorsza kara za lekkomyślność, jaką można ponieść_.
 Grzegorz Radek, ratownik z siedmioletnim stażem, przyznaje, że młodzież zwykle nie przestrzega zasad bezpiecznego pływania. - _Wbiegają do wody rozgrzani wielogodzinnym opalaniem, skaczą w miejscach do tego nie przystosowanych, korzystają z kąpielisk po spożyciu alkoholu - _wymienia. - _Ponadto młodzi ludzie często chcą się popisać umiejętnościami pływackimi, a rzadko kiedy właściwie oceniają swoje możliwości. To jest przyczyną większości utonięć wśród 17 - 22-latków - _tłumaczy.

W sieci

 - Lato sprzyja zawieraniu nowych znajomości - mówi Lucyna Madej, psycholog na co dzień pracująca z młodzieżą. - Nie ma w tym nic złego, jednak trzeba być bardzo uważnym. Nie brakuje bowiem zwykłych oszustów, którzy potrafią wzbudzić zaufanie i wykorzystać innych do swoich celów - przestrzega.
 Z kolei policjanci przypominają, że oszustem nie będzie brudny, obdarty i wulgarny typ. Ten stereotyp, pokutujący wśród ludzi, jest zupełnie fałszywy. Ktoś, kto pragnie wzbudzić zaufanie, wie, że swoim zachowaniem czy wyglądem nie może wywołać żadnych podejrzeń. Nadmierna ufność często prowadzi do utraty pieniędzy i cennych rzeczy. Nierzadko kończy się uwikłaniem w różnego rodzaju wykroczenia. Zdarza się, że jej skutki są tragiczne. Niedowiarkom funkcjonariusze polecają telewizyjne programy o poszukiwaniu zaginionych osób.
 Osiemnastoletnia Grażyna i jej o rok młodsza przyjaciółka Ewa za pośrednictwem IRCa, programu służącego do rozmów przez Internet, poznały czarującego chłopaka. - Opowiadał, że studiuje prawo, interesuje się sztuką i muzyką - mówi Grażyna. - Posłał nam zdjęcie z wycieczki do Grecji. Wydawał się bardzo porządny, więc kiedy zaproponował nam spędzenie weekendu z jego przyjaciółmi, byłyśmy zachwycone i zgodziłyśmy się bez wahania. Rodzicom powiedziałyśmy, że spędzimy dwa dni u babci Ewy, a z Jarkiem spotkałyśmy się w piątkowy wieczór, na Rynku, "pod skarbonką". Był tak ładny jak na zdjęciu i tak uprzejmy jak podczas wszystkich rozmów. Przedstawił nam swojego kolegę Damiana. Poszliśmy z bagażami na parking. Wsiedliśmy do ich skody. Podróż minęła miło. Dopiero na miejscu nieco się zdziwiłyśmy. Zawieźli nas do lasu, gdzie stał dom. Wewnątrz trwała impreza. Przedstawili nas swoim znajomym, a później zostawili wśród rozbawionego towarzystwa. Na miejscu były narkotyki i alkohol. A Jarek przecież mówił, że nienawidzi nałogów... W popłoch wpadłyśmy, gdy jakiś pijany chłopak powiedział nam, że jutro pojedziemy do Danii. Do dziś nie wiemy, czy była to prawda, czy tylko głupi żart. Cały wieczór udawałyśmy, że pijemy, żeby nie namawiano nas do niczego innego. A kiedy wszyscy posnęli pijani, zwiałyśmy stamtąd. Szłyśmy przez pola do najbliższej wsi, a rano pojechałyśmy do domu PKS-em. Od tego czasu nie__usiadłam więcej do komputera - opowiada Grażyna.
 - Zdecydowanie nie należy bezkrytycznie ufać sieciowym rozmówcom - _twierdzi Marek Żak, właściciel kawiarenki internetowej "Maks". - Przyjemnie jest porozmawiać z ludźmi przez IRC czy ICQ, ale nie można wierzyć we wszystko, co mówią, bo nie ma żadnej możliwości zweryfikowania faktów. Lepiej zachować dystans - _uważa.
 Czas wakacji to też okres wzmożonej działalności sekt. - _Członkowie różnego rodzaju grup religijnych nie próżnują latem - _mówi Lucyna Madej. - _Podczas wakacji najłatwiej dotrzeć im do potencjalnych nowych wyznawców. Zwykle młodzież znajduje się wówczas z dala od rodziców, zupełnie bez kontaktu z pedagogami szkolnymi czy wychowawcą. Trudno jednak dawać konkretne rady, dotyczące uchronienia się przed sektami. Chyba wszystko już na ten temat zostało powiedziane. Po prostu trzeba z rozsądkiem podchodzić do zawierania nowych znajomości czy przyjaźni - _radzi.

Powrót do domu

 - Cokolwiek wydarzy się podczas wakacji, powrót do domu jest nieunikniony - przypomina Grażyna Lis. - Nie ma się co łudzić, że jakiekolwiek negatywne zdarzenie zostanie w tajemnicy. Rodzice zawsze dowiedzą się jakąś drogą, a jeśli komuś się wydaje, że dzięki własnemu sprytowi uniknie tłumaczeń, to grubo się myli - przekonuje.
 - Kiedy skakałem do wody, ani przez moment nie myślałem o tym, jak to się może zakończyć - _wspomina Paweł. - _W moim przypadku wydarzyła się tragedia, ale bywają też drobniejsze wpadki, o których zwykle powiadamiają bliskich przyjaciele, a jeśli nie oni... to policja. Łatwo uzmysłowić sobie, co się wówczas dzieje.
 - Młodzi ludzie trafiają na komisariat lub do szpitala - _mówi Mateusz Wierzbicki, policjant. - Na pewno żadna z tych sytuacji nie jest przyjemna. Jeżeli ktoś chciałby obejrzeć wnętrze radiowozu czy śmigłowca sanitarnego, to może o to po prostu, poprosić. Jednak wakacje lepiej spędzić spokojnie i o własnych siłach wrócić do domu_.
Agnieszka Kantaruk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski