Zacznijmy od najważniejszego – skarżący gminę, że hasłem „Bo igrzyska to metoda na smog” wprowadza krakowian w błąd, nie miał podstaw do złożenia skargi w trybie referendalnym, bo nie miał tzw. interesu prawnego. Pojawia się więc pytanie: Kto może? Tylko gmina jako inicjator referendum? A gdyby ktoś wywiesił billboardy z hasłem „Urzędnicy nie mówią całej prawdy o igrzyskach” albo „Igrzyska to same kłopoty, po których zostają długi”, to miasto mogłoby zażądać od sądu ich zdjęcia i uznania tych stwierdzeń za kłamliwe?
Może mamy lukę w przepisach, a właściwie wielką dziurę, bo zgodnie z wczorajszym wyrokiem sądu idący głosować za lub przeciw igrzyskom olimpijskim w Krakowie mogą jedynie słuchać tego, co głosi inicjator referendum. Nie mają prawa protestować, gdy są to bzdury i nie mają podstaw do żądania zaprzestania ich rozpowszechniania.
A skoro tak jest, to po co było w ogóle przesłuchiwać świadków i badać, czy skarga (odrzucona z powodów formalnych) jest zasadna czy też nie. I tu mamy kolejną zagwozdkę. Z jednej strony sąd uznał, że gmina ma prawo do uproszczonych haseł, więc pewnie i te o długach i niecałej prawdzie też można by tak zakwalifikować. Ale z drugiej sąd potwierdził, że urzędnicy prowadzą najnormalniejszą w świecie agitację za igrzyskami (jednostronną), a nie konsultacje społeczne, jak to próbowano nam wmawiać.
Najważniejsze, że wyrok jest salomonowy, w znaczeniu takim, że wszyscy uczes- tnicy sporu są zadowoleni. Urzędnicy wygrali, a przeciwnicy igrzysk czują się usatysfakcjonowani uzasadnieniem orzeczenia
A że większość krakowian dalej nie wie, kto miał rację, to już zupełnie inna sprawa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?