Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok w rytmie disco polo, czyli inny wymiar sprawiedliwości

Marcin Banasik
Obecność Polańskiego w krakowskim sądzie wzbudziła ogromną ciekawość dziennikarzy
Obecność Polańskiego w krakowskim sądzie wzbudziła ogromną ciekawość dziennikarzy fot. Andrzej Banaś
Sąd to na co dzień poważna instytucja. Bywają jednak sytuacje, gdy gmach wymiaru sprawiedliwości zamienia się w Salę koncertową lub wybieg dla modelek. Zdarzają się również sceny jak w komedii „Sami swoi” – „sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.

Wykorzystał fakt, że okno w sali rozpraw było uchylone i tuż po ogłoszeniu decyzji o trzymiesięcznym areszcie, w czasie podpisywania dokumentów, wyrwał się policjantom i wyskoczył z pierwszego piętra. Prosto na dach samochodu sędziego. Tak wyglądała spektakularna ucieczka gangstera z krakowskiego sądu 19 września 2013 r. – Akcja jak z gangsterskiego filmu – tak ucieczkę opisywał sędzia Waldemar Żurek, rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie.

To jeden z licznych przykładów niecodziennych zdarzeń w krakowskim sądzie przy ul. Przy Rondzie. Mury gmachu często są świadkami sytuacji, których prędzej spodziewalibyśmy się np. na scenie muzycznej. Koncertową atmosferę na sali sądowej można było poczuć 23 grudnia 2013 r. podczas ogłaszania wyroku w głośnej sprawie pseudokibiców Wisły Kraków oskarżonych o zakatowanie Tomasza C. ps. Człowiek. Kiedy sędzia Aleksandra Almert odczytywała groźnym kibolom wyroki, jeden z nich zaczął śpiewać zza kuloodpornej szyby przebój disco polo „Jesteś szalona”. Sędzia zachowała jednak zimną krew i uciszyła skazanego wysyłając go na 8 lat do więzienia.

Kozaczki z futerkiem
Niecodziennie było również na rozprawach z udziałem 22 pseudokibiców Cracovii oskarżonych o udział w śmiertelnej bójce pod Multikinem. Za kibolami doprowadzanymi na salę sądową z aresztu pojawiały się również ich rodziny, znajomi i dziewczyny. Młode kobiety poubierane w obcisłe legginsy, kozaczki z futerkiem i kolorowe, puchowe kurtki sprawiały, że sądowe korytarze przez ten czas przypominały wybieg dla modelek.

Partnerki oskarżonych wyróżniały się nie tylko oryginalnym ubiorem. Kiedy na sali sądowej zeznawała trójka pseudokibiców, którzy jako pierwsi przyznali się bo udziału w bójce, kobiety najgłośniej rzucały w nich wyzwiskami: zdrajcy, frajerzy. Sędzia Monika Nawara-Chodak kilkakrotnie musiała uciszać panie.

Nietypowa była również reakcja oskarżonych na wyroki skazujące. Zamiast smutku na ich twarzach zajaśniały promienne uśmiechy, bo wraz z wyrokami sędzia uchyliła wobec wszystkich tymczasowy areszt. Chwilę później skazani zamiast za kratami byli już na wolności. Ci, którzy 23 września 2012 r. atakowali kiboli Wisły nożami, maczetami i pałkami, tulili swoje dzieci i ściskali krewnych i znajomych. Słychać było też, jak skazani umawiali się na wieczorne spotkanie.

Pozdrowienia od Brunona
Do najbardziej zaskakujących sytuacji dochodzi w tej części sądu, gdzie znajduje się wydział III karny sądu okręgowego. Tam właśnie toczą się największe i najgłośniejszy sprawy, takie jak np. proces Brunona Kwietnia, niedoszłego zamachowca na sejm.

Podczas jednej z rozpraw jako świadek zeznawała jego studentka z podkrakowskiej miejscowości. Kwiecień wstał i zapytał studentkę, czy zna pewną rodzinę z tej miejscowości. Kiedy odpowiedziała, że tak, oskarżony, jak podczas towarzyskiego spotkania, zwrócił się do niej: „To niech ich pani pozdrowi ode mnie”.

W trakcie innej rozprawy w sprawie niedoszłego zamachowca zeznawał student. Było to latem ubiegłego roku. Dzień był upalny, więc świadek przyszedł do sądu w krótkich spodenkach. Sędzia Aleksandra Almert zwróciła mu uwagę, że ma nieodpowiedni strój i poprosiła, żeby świadek wrócił do domu i przebrał się. Na szczęście student mieszkał niedaleko. Udało mu się szybko przebrać i zeznawać jeszcze tego samego dnia.

– Jedni sędziowie tolerują krótkie spodenki czy koszulki odsłaniające brzuch. Inni uważają, że taki ubiór nie przystoi powadze sądu i wypraszają z sali sądowej – mówi sędzia Beata Górszczyk, rzecznik od spraw karnych Sądu Okręgowego w Krakowie.

Sędzia przyznaje, że podczas rozpraw zdarzają się różne sytuacje. – Niektórzy podczas kilkugodzinnych zeznań muszą robić przerwy po to, żeby chwilę poleżeć lub pogimnastykować się. Tłumaczą to zaleceniami lekarzy – mówi sędzia Górszczyk. Dodaje, że do barierki dla przesłuchiwanych czasem podchodziły pijane osoby. Kiedy sędzia nie ma stuprocentowej pewności, jaki jest powód chwiania się świadka, prosi go do siebie, żeby z bliska wyczuć woń alkoholu. – Dziś to już rzadkość. Takie osoby wypraszane są z sądu na etapie bramek, przez które musi przejść każdy petent – mówi sędzia Górszczyk.

Do toalety w błysku fleszy
Ciekawie bywa, kiedy sąd odwiedza artysta światowej sławy. 25 lutego tego roku korytarzem gmachu sądu kroczył słynny reżyser Roman Polański, który przybył na posiedzenie w sprawie wniosku o ekstradycję do USA. Amerykański wymiar sprawiedliwości od ponad 30 lat ściga go za gwałt na nieletniej.

Zanim jednak artysta przybył do sądu, władze placówki przygotowały się na jego przyjęcie. Przygotowano specjalne miejsce parkingowe, barierki odgradzające od dziennikarzy i dodatkowe toalety. Kiedy w trakcie przerwy w posiedzeniu reżyser chciał skorzystać z ubikacji, do drzwi z charakterystycznym trójkątem odprowadzało go kilkanaście kamer i aparatów fotograficznych. Podczas przerwy Roman Polański zjadł również obiad, ale na... sali sądowej. Po 9 godzinach przesłuchania pochwalił danie z sądowej stołówki.

Diabeł przychodzi do sądu
W październiku 2013 r. po sprawiedliwość do krakowskiego sądu przyszedł nawet diabeł, a ściślej mówiąc Rafał Śpiewak, mim, który w przebraniu diabła straszył i rozśmieszał turystów przed kościołem Mariackim. Artysta walczył w sądzie o możliwość występowania na Rynku. Do gmachu wymiaru sprawiedliwości nie przybył co prawda w przebraniu diabła, założył jednak czarną koszulę, biały garnitur i kapelusz, co przyciągnęło uwagę wielu dziennikarzy.

W sądzie bywa czasem groźnie. W marcu 2012 r. kobieta niczym matka Pawlaka z filmu „Sami swoi” sama postanowiła wymierzyć zabójcy syna sprawiedliwość. Oblała go benzyną, po czym chciała go spalić. Na szczęście w porę zareagowali policjanci konwojujący oskarżonego.

***

Zaskakujące sytuacje zdarzały się nie tylko w krakowskim sądzie.
10 grudnia 2013 r. 26-latek w trakcie rozprawy wyciągnął butelkę, oblał się nieznaną cieczą, a następnie podpalił. Pracownicy ochrony wypchnęli go z małej sali rozpraw, przewrócili na ziemię i zaczęli gasić, zdzierając z niego palące się ubranie. Mężczyzna trafił do szpitala z poparzeniami na jednej trzeciej powierzchni ciała.

W czerwcu 2013 r. podczas przerwy w rozprawie w sprawie Czesława Kiszczaka jeden z mężczyzn rzucił tortem z bitą śmietaną w sędzinę. Tort trafił kobietę w głowę.
Do zaskakującej sytuacji w marcu 2013 r. doszło w warszawskim sądzie. Obrońca, będący jednocześnie ojcem oskarżonego, wpadł w szał, zaczął krzyczeć na sędziego i rzucał aktami. Jego reakcja była spowodowana tym, że sąd postanowił o przedłużeniu aresztu dla jego syna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski