Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyścigi tylko dla kobiet. Gosia Rdest: "Byłam przeciwna, zmieniłam zdanie. To nie będzie reality show"

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Gosia Rdest/materiały prasowe
Gosia Rdest, 26-letnia żyrardowianka, należąca do czołówki polskich kierowców wyścigowych, w tym sezonie celuje w starty w W Series - pierwszym w sporcie samochodowym cyklu, w którym rywalizować będą tylko kobiety.

- Proszę na chwilę zapomnieć o tym, że aplikuje Pani do W Series. I jako dziennikarka, ekspertka od motorsportu - wyłożyć plusy i minusy tego projektu. ESPN tekst o nim opatrzył wiele mówiącym tytułem „Segregacja czy szansa”.

- Zacznę właśnie od personalnych spostrzeżeń: na samym początku, jak tylko projekt został ogłoszony, ja byłam nastawiona strasznie na nie. Negatywnie, z ogromnymi obiekcjami, z niedowierzaniem, z całkowitym brakiem zaufania. Dopiero kiedy porozmawiałam z szefową, założycielką, pomysłodawczynią tego przedsięwzięcia - Catherine Bond Muir, to otworzyły mi się oczy i nastawienie do całego projektu, jakim jest W Series – seria single-seaterów (bolidów jednomiejscowych – przyp.) dedykowana tylko dla kobiet.

- Dlaczego zmieniła Pani zdanie?

- Na początku uważałam, że jest to segregacja, coś niepotrzebnego. Piękno motorsportu, jako jednego z nielicznych sportów, polega na tym, że mężczyźni mogą rywalizować na równi z kobietami - tego zdania się trzymałam. Jednak moje nastawienie się zmieniło, gdy okazało się, że W Series to nie jest jednorazowy strzał, forma jakiegoś reality show, marketingowej, medialnej pożywki. Otóż to projekt, który już z góry jest przygotowany na najbliższe trzy lata – czyli nie będzie to happening. Co więcej, projekt poprzedziły trzy lata przygotowań, analiz, prób podjęcia tematu, szukania finansowania, poszukiwania inwestorów. W realizację została natomiast zaangażowana znakomita kadra: m.in. były inżynier Ayrtona Senny, wiele lat pracujący w McLarenie - Dave Ryan, przez całe trzy dni selekcji obserwował nas David Coulthard (wicemistrz F1 z 2001 roku – przyp.), jest Alex Wurz (też były kierowca F1). Zatem sama śmietanka z paddocku Formuły 1. Natomiast angaż do W Series to możliwość bezpłatnych startów.

- No właśnie – to jest dużą wartością tego projektu.

- Jest kluczową wartością. W świecie motorsportu cuda tak naprawdę się nie zdarzają, jest wręcz niemożliwe, by tak zupełnie z marszu móc pojechać sezon wyścigowy całkowicie nieodpłatnie. A tutaj, jak mówią organizatorzy W Series, jest perspektywa dwóch lat startów ze wszystkimi kosztami pokrytymi.

- Skąd w ogóle wziął się pomysł na wyścigi tylko dla kobiet?

- Przeanalizowano, jak wygląda sytuacja kobiet w wyścigach single-seaterów. I okazało się, że na przestrzeni ostatnich ośmiu lat maleje liczba tych, które wychodzą ponad Formułę 4. Do W Series organizatorzy zdecydowali się wybrać bolidy Formuły 3 (czyli mocniejsze, szybsze od F4 – przyp.). Ja sama do tego wyboru byłam nie do końca pozytywnie nastawiona, uważałam, że Formuła 4 będzie lepszym rozwiązaniem. Zdecydowano się jednak na to, by W Series stała się platformą do doskonalenia umiejętności dziewczyn na wyższym już poziomie. Bolidy F3 w ostatniej specyfikacji są naprawdę szybkie: uzyskuje się nimi czasy zbliżone do aut DTM (Deutsche Tourenwagen Masters, to najbardziej renomowana seria wyścigowa samochodów z dachem – przyp.), na okrążeniu jest sekunda, może dwie różnicy, w zależności od toru. Po nawet roku czy dwóch latach doświadczenia w Formule 3, przeskok np. do DTM jest bardzo prawdopodobny i możliwy. Celem organizatorów W Series jest to, by wprowadzić kobietę do Formuły 1, natomiast koncentrują się nie tyle na F1, co na wyższych seriach wyścigowych.

- Ile kosztowałoby używanie bolidu Formuły 3 w sześciu wyścigach w roku? Bo z tylu ma się składać sezon W Series.

- Myślę, że to koszt między 250 a 300 tysięcy euro. Oczywiście więcej przy większej ilości testów. Ale te trzysta tysięcy to już z paroma dniami testowymi, w dobrym zespole.

- Co trzeba było zrobić, żeby znaleźć się wśród 54 kobiet, które zostały zakwalifikowane do pierwszego etapu selekcji W Series?

- Przede wszystkim trzeba było wyrazić chęć. U mnie, jak mówię, nie nastąpiło to od razu. Ale po rozmowach z dziennikarzami, ze znajomymi, zostałam przekonana. „Gosia, spróbuj, co ci zależy? Pojedziesz na eliminacje, sprawdzisz się na tle innych dziewczyn. Pojeździsz sobie – no, przecież to lubisz robić”. No tak, faktycznie, na pewno będzie tam jakaś jazda - zgłosiłam się, wysłałam CV i dostałam awans z pierwszego poziomu selekcji. W korespondencji mailowej od organizatorów zostały opisane wszystkie dalsze kroki. Czarno na białym otrzymałyśmy zasady kolejnej selekcji: tyle i tyle procent oceny będzie składało się na jazdę, tyle na fitness, aktywności medialne i inne rzeczy, którymi kierowca jest związany.

- Mówi Pani o tym, co spotkało ją w styczniu, podczas trzech dni w austriackim Melku?

- Tak. W sumie byliśmy tam pięć dni, z czego trzy były aktywne. Sprawdzane byłyśmy pod kątem jazdy, przygotowania fizycznego. Również miałyśmy prezentację w formie, w której ja nigdy wcześniej nie miałam okazji się prezentować – elevator pitch. To taka formuła, że wchodzi się do windy i przez 60 sekund ma się przekonać do swoich racji. Nie ukrywam, że było to swego rodzaju presją dla mnie, by przekonać jury do faktu, że jestem odpowiednią kandydatką do startu w W Series. No bo skład jury był wyjątkowy: Lyn St. James (Amerykanka, która ścigała się m.in. w serii IndyCar – przyp.), David Coulthard, Dave Ryan, jeszcze ktoś z zespołu medialnego. No, było to wyjątkowe 60 sekund. W momencie jak upłynęło – nie można było już dokończyć zdania.

- Pani atutem w tej sytuacji musiało być doświadczenie telewizyjnie, rozmowy przeprowadzone przed kamerą z innymi dużymi nazwiskami motorsportu.

- Tak, miałam ten komfort psychiczny, że sama kamera czy fakt wystąpienia nie przerażały mnie. Natomiast limit czasowy i język angielski - myślę, że niektóre słówka mogły być lepsze - wprowadzał element delikatnego stresu. Jednak potraktowałam to jako wyzwanie, nie był to stres paraliżujący, jak miało to miejsce u niektórych dziewczyn. Opowiadały, że to był koszmar, że zadawano im trudne pytania, na które nie były w stanie sobie odpowiedzieć nawet w głowie, a co dopiero przed jury. Ja natomiast śmieję się, że to, co przeżyłam w W Series, sama zorganizowałam w Polsce, tylko na mniejszą skalę.

- Ma Pani na myśli projekt „The Girls On Track”.

- Tak, miałam porównanie: jak to jest egzaminować i być egzaminowanym. Dziewczynki w „The Girls On Track – Karting Challenge” miały podobne ćwiczenie - wywiad, też przed kamerą, więc wiem, co one wtedy musiały czuć.

- Wróćmy do Melku. Co się tam działo?

- Byliśmy podzieleni na siedem grup, których nazwy stanowiły najpopularniejsze tory na świecie. Ja akurat byłam w grupie Monaco - z dziewczyną z Kanady, dziewczynami ze Stanów, Australii i Rumunii. Mieliśmy zadania, które musieliśmy organizować w pojedynkę, z pomocą innych członków grupy, zadania, które realizowaliśmy wszyscy razem oraz zadania, które realizowaliśmy w parach. To wszystko było obserwowane, odnotowywane. Byliśmy pod lupą. Każda aktywność, także mam świadomość, że poza zajęciami, była oceniana.

- No dobrze, ale ile było jazdy samochodem?

- Sześć czy siedem modułów, których w sumie było 11. Nie było jazdy na torze wyścigowym, ale ogólne sprawdzenie umiejętności odnalezienia się za kierownicą, dostosowania się do zmiennych warunków. Od jazdy po suchej nawierzchni, poprzez jazdę w deszczu, a na zakończenie – po śniegu i lodzie. Mieliśmy do dyspozycji samochody przednio- i tylnonapędowe. Podczas bloków tematycznych około dwie godziny zajmowały treningi, tłumaczenia, analizy, a na sam koniec była tylko jedna próba – na czas – która się liczyła. Tylko jedna szansa.

- Do decydującej fazy selekcji zakwalifikowano 28 kandydatek. Spotkacie się pod koniec marca w hiszpańskiej Almerii. Co tam się będzie działo?

- Myślę, że jeden wielki armageddon (śmiech). Armageddon, jeśli chodzi o jazdę, emocje, stres. Będziemy miały szansę przez cztery dni jeździć bolidem Formuły 3 w najnowszej specyfikacji, która zostanie wdrożona w tym roku. No, będzie to wyzwanie. Dla mnie tym większe, że moja ostatnia styczność z single-seaterami to był rok 2014 i Formuła 4. Właśnie, F4, a nie w F3. Więc specyfika auta – przyczepność, aerodynamika - na pewno jest mi obca i będę ją odkrywać. A temat jest skomplikowany tym bardziej, że toru Almeria, po którym będziemy jeździć, nie ma na symulatorze – nie można się więc z nim w ten sposób zapoznać. Jest jedynie w jakiejś grze, w której można pojeździć sobie motocyklem, a nie samochodem. Pracuję więc ze znajomymi nad tym, żeby tor z tej gry przenieść na mój symulator i żebym mogła poznać „nitkę”. Bo w innym przypadku, mając tyle nowych zmiennych – samochód, tor, otoczenie – będzie ogromnie trudno. Moim delikatnym plusem może być doświadczenie z jazdy na oponach marki Hankook, bo i w Audi Sport TT Cup startowałam na nich, i seatem leonem też jeżdzę na Hankookach.

- Co będzie Pani robić w najbliższych tygodniach, by skutecznie powalczyć o W Series?

- Na pewno muszę podwoić swoje przygotowania fizyczne. W Melku pod tym względem wypadłam bardzo dobrze, jestem gotowa na jazdę samochodami GT4 czy GT3, ale Formuła 3 stawia wyższe wymagania. Jest kwestia przeciążeń, czyli konieczność wzmocnienia mięśni karku, do tej pory nie miałam potrzeby tego robić, teraz będę musiała się na tym skupić. Rozmawiałam z kolegami, którzy ścigają się w F3, także z moim inżynierem. Usłyszałam, że najczęściej jeśli ktoś jest nieprzygotowany, to nawet jest szybki, ale jest szybki tylko podczas pierwszego dnia. A drugiego jest już walka o utrzymanie się w torze. I dekoncentracja, ból. Przypominam sobie, jak to było, kiedy zaczynałam w kartingu i był taki zakręt na torze w Radomiu, który kreował naprawdę ogromne przeciążenia. Nie chcę sobie tego bólu przypominać.

- A kwestia poznania toru? Mówi Pani o symulatorze – a czy jest możliwe, żeby pojechać wcześniej do Almerii i pojeździć?

- To jest trudne do zaaranżowania. Ale nie jest tak, że nic nie będę robić. Z poprzedniego mojego kontraktu mam jeszcze do zrealizowania dwa dni testowe na torze Portimao w Portugalii, będę tam jeździć audi r8 w specyfikacji GT3. To będzie elementem mojego przygotowania.

- O miejsce w W Series walczy też Natalia Kowalska. Jakie macie relacje? Jak wyglądały w Melku - to była rywalizacja czy współpraca?

- Akurat z Natalią byłyśmy w różnych grupach, więc nie miałyśmy szans na jakąś współpracę. Znamy się od paru lat, widujemy się przy okazji wydarzeń wyścigowych, kartingowych, podczas Verva Street Racing jechałyśmy polonezami – ja, Natalia i Idalia Czarnocka. W Melku były między nami rozmowy, słowa wsparcia, czy ekscytacja, omawianie tego co się dzieje. Teraz piszemy do siebie, sms-ujemy, obydwie się przygotowujemy. W Almerii na pewno będziemy rywalizować na torze, ale jest to relacja znajomych, taka jak być powinna.

- Czy zawodniczka, która zwycięży w cyklu W Series będzie mogła powiedzieć, że jest najlepszą kobietą-kierowcą na świecie?

- Muszę się zastanowić… No nie, jest jedna dziewczyna, która nie bierze udział w W Series, a jest fenomenalnym kierowcą - to Tatiana Calderon.

- Kierowca testowy w Formule 1...

- Tak, dotychczas w Sauberze, czyli obecnie w zespole Alfa Romeo. Jeżeli Tatiana brałaby udział w W Series, to wtedy łatwiej byłoby ocenić, kto jest najlepszy. W tym momencie pod względem poziomu, czy nawet rangą, stanowiskiem, to ona jest najwyżej wśród kobiet-kierowców wyścigowych.

- A byłby tak fajnie, gdyby zwyciężczyni W Series mogła o sobie powiedzieć: jestem najlepsza!

- Na pewno. Ale to piękne, że organizatorowi udało się zebrać w jednym miejscu prawie 60 kobiet mających jedną pasję, jeden cel. Kiedy siedziałyśmy tam podczas kolacji, to było coś niewiarygodnego. Dla mnie był to czynny udział w powstawaniu pewnej historii – nigdy więcej nie powstanie po raz pierwszy seria wyścigowa wyłącznie dla kobiet. I to jeszcze z takim przytupem, na takim poziomie profesjonalizmu.

- Jakie inne aktywności planuje Pani w najbliższym czasie? Co dzieje się w „The Girls On Track”?

- Projekt, w którym mogły wziąć udział dziewczęta w wieku 13-18 lat, rozpoczął się lipcu, eliminacjami krajowymi. Wybraliśmy ostatecznie pięć dziewcząt - trzy finalistki i dwie rezerwowe, które to zabieram na początku marca na tor do Lonato we Włoszech. Dzięki uprzejmości jednego z kartingowych teamów z Polski, DD Motorsport dziewczyny dostaną dwa dni testów i to będzie ich przygotowanie do europejskiego finału, który odbędzie się tydzień później na torze kartingowym w Le Mans. Zwyciężczyni dostanie sezon kartingowy za darmo, więc gra jest warta świeczki. Mam nadzieję, że tą zwyciężczynią będzie jedna z naszych.

- Pani zamknęła etap studiów?

- Jeden kierunek na Uniwersytecie Jagiellońskim skończyłam, na drugim muszę się jeszcze obronić. Co miało nastąpić w lutym, ale z powodu W Series nie nastąpi. Liczę, że stanie się to pod koniec czerwca. Na razie jestem magistrem mediów społecznościowych w zarządzaniu, a jak wszystko dobrze pójdzie, będę też magistrem dziennikarstwa.

- Stacjonuje Pani w Żyrardowie?

- Tak, chociaż kursuję cały czas pomiędzy Krakowem a Żyrardowem, ciężko jest się z Krakowem rozstać. Ale jestem tak naprawdę w trakcie przeprowadzki w rodzinne strony, do Żyrardowa.

- A Pani burza blond włosów wciąż istnieje, mimo że na ostatnim filmie na YouTube wystąpiła Pani jako brunetka z fryzurą do ramion...

- Tak! Od zawsze mam takie włosy – i nie wyobrażam sobie, żeby się ich pozbyć. Ale chciałam zobaczyć, jak to jest mieć włosy inne, krótsze, i postanowiłam sobie kupić perukę. Jest pamiątkowa, bo kupiłam ją w Bahrajnie po mistrzostwach świata GT4. Postanowiłam, że nie będę zmieniać fryzury, ale od czasu do czasu założę sobie perukę. A niektórzy naprawdę się nabrali.

Sportowy24.pl w Małopolsce

DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

 

Wielka Orkiestra Pomocy Jakuba Błaszczykowskiego

 

Kałuża, Reyman i inni. Znasz twarze legend futbolu?

 

Zobacz, jak zmieniali się piłkarze Wisły Kraków

 

Hutnik Kraków. Najlepsze oprawy w 2018 roku

 

[Jarosław Królewski sprzedawał kibicom karnety](https://gazetakrakowska.pl/wisla-krakow-jaroslaw-krolewski-sprzedawal-karnety-rozmawial-z-kibicami-i-gral-w-pilke-zdjecia/ar/13857274#sport)

 

Poznaj żużlowców i sztab „Jaskółek” na nowy sezon

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski