Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyszarpany pierwszy triumf we własnym domu

Justyna Krupa
Ewelina Kobryn nie miała z koszykarkami z Turcji łatwego życia
Ewelina Kobryn nie miała z koszykarkami z Turcji łatwego życia Fot. Anna Kaczmarz
Koszykówka. Wisła Can-Pack wygrała pierwszy mecz Euroligi u siebie, ale - paradoksalnie - po słabszej grze.

Wisła Can-Pack Kraków - Mersin Buyuksehir 59:56
(14:13, 14:12, 19:21, 12:10)

Wisła: Morrison 17 (2x3), Ben Abdelkader 14 (3x3), Kobryn 14, Simmons 7 (1x3), Ygueravide 7 (1x3) - Szott-Hejmej 0, Misiuk 0.
Mersin: Hayes 18 (1x3), Petronyte 16, Nevlin 15 (2x3), Kartaltepe 5 (1x3), Dogan 2 - Ertas 0, Olcek 0, Tokyay 0, Yildizhan 0.

W tym sezonie zdarzało się, że mistrz Polski grał jak równy z równym z faworytami Euroligi, ale przegrywał. Teraz sytuacja była odwrotna. Drużyna Mersin przyjechała do Krakowa osłabiona. Przeciwko Wiśle nie wystąpiła ani kontuzjowana Marissa Coleman, ani Frida Eldebrink. Długo jednak wiślaczki nie potrafiły tego wykorzystać.

Obie drużyny popełniały sporo błędów i w pierwszej połowie mecz nie stał na najwyższym poziomie. Atakom krakowianek brakowało płynności, często oddawały rzuty pod presją kończącego się czasu na akcję. W pierwszej kwarcie żadnego punktu na swoim koncie nie miała Ewelina Kobryn, skutecznie wypychana spod kosza.

Na domiar złego, na początku drugiej kwarty groźnie wyglądającego urazu kostki doznała Sandra Ygueravide. Twarz Hiszpanki wykrzywił grymas bólu, utykając została sprowadzona z boiska. Bez niej Wisła miała jeszcze więcej problemów z rozgrywaniem akcji. W dodatku do niemocy w ataku doszły błędy w defensywie. - Wszystko robimy źle - wściekał się Jose Hernandez. Wiślaczki starały się bronić agresywnie, ale przyjezdne mogły liczyć na dwumetrową podkoszową Gintare Petronyte.

Zablokowała się też wiślacka maszyna do rzucania z dystansu, Meighan Simmons. - Nie zawsze Meighan może rzucać po kilka trójek w meczu - usprawiedliwiał ją trener Hernandez. W pierwszej połowie zdecydowanie na plus wyróżniała się jedynie Ziomara Morrison, która w tej trudnej sytuacji trafiła aż dwie trójki, co jak na podkoszową jest sporym wyczynem.

W końcu przełamała się jednak Ewelina Kobryn, rzucając pierwsze punkty. Na parkiet wróciła też Ygueravide, co bardzo pomogło ustabilizować grę gospodyń. I to Wisła schodziła na przerwę prowadząc 28:25.

Po zmianie stron w wiślaczki wstąpiła nowa energia. Po trójce Hind Ben Abdelkader wyszły na 10-punktowe prowadzenie. Turczynki nie dawały jednak za wygraną. Coraz śmielej poczynała sobie Tiffany Hayes. W końcówce kwarty Ygueravide zaliczyła stratę, a próbując odzyskać piłkę faulowała Petronyte w niegroźnej sytuacji. Litwinka doprowadziła do remisu 46:46.

Na 1,5 min przed końcem był remis 56:56. Dwa wolne trafiła Ygueravide, ale w końcówce krakowianki spudłowały pięć osobistych i wciąż drżały o wynik. W ostatnich sekundach rywalki zaczęły akcję, która mogła przesądzić losy meczu. Sprawę rozstrzygnął jednak... arbiter, który odgwizdał kontrowersyjny faul w ataku ekipy Mersin. - To my zasłużyliśmy na zwycięstwo. Sędziowie na to nie pozwolili - mówiła trenerka gości Ozlem Senlan. - To był być może nasz najgorszy mecz w __tym sezonie. Ale ważne, że wygraliśmy - skwitował Hernandez.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski