ROZMAWIA ŁUKASZ GAZUR
– Mężczyźni to w większości fani serialu. Wiedziałaś, o tym?
– Naprawdę?
– Znam facetów, którzy nie opuścili ani jednego odcinka. Jak sądzisz, skąd ta popularność u mniej pięknej płci?
– Trudno mi oceniać.
– A może to po prostu uroda i urok osobisty głównej bohaterki przyciągają jak magnes?
– I co ja mam powiedzieć? Ja się tak nie czuję.
– Kokietujesz. Nie wierzę, że mężczyźni nie odwracają się za Tobą na ulicy albo nie zagadują w kolejce.
– Owszem, ale wbrew pozorom rzadko. Zwykle dominują kobiety i dzieci, które proszą o autograf. Mężczyźni robią to chyba najrzadziej.
– Może faceci po prostu się wstydzą?
– Ukrywają tę słabość tak mocno, że dopiero dziś się o niej dowiaduję!
– A często mówią do ciebie „Majka”?
– Bardzo. Zazwyczaj w centrach handlowych i w pociągach. To miłe i zabawne.
– Zaprzyjaźniłaś się już z aparatem fotograficznym, który jest najbliższym przyjacielem serialowej Majki?
– Wcześniej fotografia nie była moją pasją. Wbrew pozorom nauka nie była łatwa. Myślałam, że to wszystko jest banalne, jednak minęło trochę czasu, zanim zaczęłam wyglądać profesjonalnie z aparatem w dłoni. Teraz znajomi się śmieją, bo nawet używam fachowych fotograficznych określeń.
– Nie boisz się paparazzich i ich aparatów?
– Chyba nie mieliby ze mnie pożytku, bo prowadzę zwyczajne życie. Wiem też, że jeśli ktoś zechce mi zrobić zdjęcie z ukrycia, to je zrobi. Nie przestanę przecież z tego powodu jeździć pociągami czy wchodzić do sklepów.
– To pobawmy się w plotkarski portal i wyciągnijmy trochę brudów...
– Już się boję...
– Podobno jesteś uzależniona... od słodyczy?
– To prawda. Ale uważam, że jest to całkiem przyjemne uzależnienie.
– Widzisz jakieś podobieństwo Joanny Osydy i Majki?
– Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć, bo ja się nad tym nie zastanawiam, nie porównuję nas; myślę o niej, nie o sobie. Kiedy wchodzę na plan, jestem po prostu Majką. Myślę o jej problemach, moje nie mają znaczenia. Trudno mi się wtedy porównywać z moją bohaterką, to by mnie rozpraszało. Zresztą, po co?
– A czy są jakieś rzeczy, które ona robi, a których ty nie zrobiłabyś nigdy?
– Nie mogę na to odpowiedzieć jednoznacznie. Nie oceniam jej. Wszystko jest kwestią okoliczności życiowych, w których się znajdujesz. Nie wiem, jak bym postąpiła w sytuacji Majki. Jedyne, co mogę zrobić, to sobie wyobrazić, co ona może czuć, jakie są jej motywacje.
– A lubisz w ogóle swoją postać?
– Wydaje mi się, że trudno jej nie lubić. Majka to bardzo dobry, troskliwy człowiek. Osoba, która jest życzliwa, zawsze myśli o tym, co czują inni. Kogoś takiego każdy chciałby mieć w najbliższym otoczeniu.
– Czyli przyjaźń między Wami byłaby prawdopodobna?
– O ile takie spotkanie byłoby w ogóle możliwe.
– Jakieś rady od Joanny Osydy dla przyjaciółki Majki?
– Przede wszystkim musi być mniej naiwna. Cierpi, bo zawsze ufa ludziom, nawet tym, od których powinna trzymać się z daleka.
– Kiedy dowiedziałaś się, że dostałaś rolę, nie wahałaś się, czy ją przyjąć?
– Od castingów do ogłoszenia ich wyników minęło sporo czasu. Gdy już dostałam tę rolę, moim jedynym zmartwieniem było to, jak zareagują profesorowie.
– I?
– Byli fantastyczni. Dzięki temu mam teraz indywidualny tok nauczania, co jest dla mnie pewną nobilitacją. Nikt nie robił problemu, wszyscy chętnie rozmawiają o roli, doradzają.
CZYTAJ DALEJ >>R E K L A M A
– A wśród znajomych ze studiów nie było zazdrości?
– Wręcz przeciwnie. Cały czas mogę liczyć na przyjaciół.
– Miałaś tremę podczas castingu?
– Nie czułam stresu, który działałby paraliżująco. Nie bałam się. Może dlatego, że aktorstwo jest pracą, którą chciałam wykonywać od liceum.
– A co na te plany mówili Twoi rodzice? Nie twierdzili, że to zawód, który nie gwarantuje przyszłości?
– Byli nastawieni nieufnie. Wcale im się nie dziwię, ponieważ to nieprzewidywalny zawód. Żaden aktor nie wie przecież, kiedy i czy w ogóle osiągnie sukces. Każdy stoi przed widmem porażki. Rodzice są nauczycielami i trochę ich ta moja decyzja przerażała. Ale na szczęście mi zaufali. Zaryzykowałam i, jak dotąd, niczego nie żałuję.
– Po takim czasie spędzonym w mieście mogę już o to zapytać: zdążyłaś poznać Kraków? Jak Ci się tu żyje?
– Już trochę poznałam Kraków, w dużej mierze dzięki serialowi, choć nie mam na to zbyt wiele czasu. Miejsca, które odwiedzałam, urzekały mnie. Świetnie mi się tu żyje. Czuję spory kontrast w porównaniu z Łodzią. Chodziłam nocą po Kazimierzu i czułam się bezpiecznie. Mogę spacerować i poznawać uroki miasta. Jest miło.
– Czyli co – Kraków jest Twoim miejscem na ziemi?
– Aż tak to nie. Ale na pewno zapisał się w moim sercu i chętnie będę tu wracała.
– Czyli, nie zostaniesz na stałe?
– Na razie wracam do Łodzi. Zobaczymy, jak dalej potoczy się życie...
– A jakie wrażenie robią na Tobie krakowianie?
– Nie generalizuję. Ale jeśli mają jakąś cechę wspólną, którą można szybko dostrzec, jest nią miłość do swojego miasta. Są zakochani w tym miejscu, uważają je za centrum wszechświata i lubią to podkreślać. Ale nikt nie przywiązuje do niego takiej uwagi. Aha... I wciąż uczą mnie, bym mówiła „na pole”, a nie „na dwór”. To jakiś językowy terror (śmiech).
– I jak? Ugięłaś się pod tym słownym pręgierzem?
– Mówię „na zewnątrz”.
– A na planie? Jakich ludzi spotkałaś? Jest ktoś, z kim najbardziej się zaprzyjaźniłaś?
– Mnie się tu ze wszystkimi świetnie pracuje. I to nie kokieteria. Trudno mówić o przyjaźni, bo poza planem niewiele czasu spędzamy razem. Ale atmosfera jest fantastyczna. Myślę, że staliśmy się cudowną grupą. I dzięki temu tak dobrze nam się razem pracuje.
– A jak reagowałaś na porównania do Audrey Hepburn albo Penelope Cruz?
– To miłe. To świetne aktorki i wspaniałe osobowości. Ale przyznajmy, że to porównania na wyrost.
– A nie boisz się, że na zawsze pozostaniesz już Majką? Troskliwą, miłą, opiekuńczą.
– Nie, nie boję się, mam nadzieję, że tak nie będzie, choć wiem, że to możliwy scenariusz. Szufladkowanie zdarza się w tym zawodzie często.
– I co – nici z grania „czarnych charakterów” i skomplikowanych postaci.
– Mam nadzieję, że tak nie będzie.
– A wymarzona rola?
– Każda, przy której można się rozwijać.
– Czy byłaś gotowa na popularność, którą dał Ci serial?
– To stały element naszego zawodu. Przy takich produkcjach trzeba być przygotowanym na to, że ktoś cię zagadnie, poprosi o autograf, wspólne zdjęcie. To wyraz sympatii. Nie będę obrażona na popularność, ale o nią nie zabiegam. Tak po prostu jest. I już.
R E K L A M A
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?