Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyzdrowieje. Nie pytają kiedy

Barbara Ciryt
Piotr Boroń chodzi samodzielnie w asyście swojej babci - pani Marii
Piotr Boroń chodzi samodzielnie w asyście swojej babci - pani Marii Barbara Ciryt
Skała. Po wypadku Piotra Boronia lekarze nie dawali mu szans. Przeciwnie, mówili rodzicom: "będzie roślinką". Oni zaś rehabilitowali go nieustannie, wbew wszytkiemu i wszystkim. W końcu zaczął mówić, przesiadać się z łóżka na wózek, a teraz z niego wstaje i uczy się chodzić.

W drzwiach stoi wysoki mężczyzna. To Piotr, przeszedł samodzielnie przez pokój i korytarz. Mama Agata Boroń jest dwa kroki za nim, pilnuje, żeby się nie zachwiał. A on chodzi, jeszcze niepewnie, z wielkim wysiłkiem, ale sam idzie. To właśnie mama obiecywała sobie od początku. - Doprowadzę do tego, że wstanie z wózka. Wstanie samodzielnie - powtarzała. I jest konsekwentna.

Pani Agata wciąż szuka nowych miejsc rehabilitacji. Co drugi miesiąc wozi syna na turnusy. Tak jest od czterech lat. Wtedy, w 2011 r. całkowicie zmieniło się życie 27-letniego wówczas Piotra Boronia, informatyka z krakowskiego szpitala im. Dietla, mieszkańca Skały. Miał wypadek na rowerze. Pojechali z bratem Tomkiem do Ojcowa. Nikt dokładnie nie wie, jak to się stało, że Piotrek zahaczył kierownicą o siodełko roweru brata. Nim obaj upadli, Tomek widział, że Piotrek leci nad nim, głową w dół.

Tomasz poraniony i połamany szybko wyszedł ze szpitala. Piotr z urazem czaszkowo-mózgowym miał operację głowy, potem problemy z wybudzeniem. Mózg jakby wszedł w stan uśpienia, organizm przestał funkcjonować.

Rodzice przeżywali tragedię. Trzy razy byli wzywani do szpitala, żeby się żegnać z synem, bo lekarze twierdzili, że to już koniec. Po pierwszych operacjach trzeba było zmieniać szpitale, żaden nie chciał go przyjąć. Uznawali Piotrka za przypadek beznadziejny. Bez ustanku łapał zapalenia płuc, brał antybiotyki. - Senny organizm, nie reaguje na bodziec bólowy, czasem otwiera oczy, szerokie źrenice leniwie reagują na światło - taki opis stanu zdrowia syna dostali Agata i Andrzej Boroniowie.

Mama nie chce tego pamiętać. Choć w uszach brzmią jej słowa lekarzy: "Będzie roślinką", "Szkoda waszego czasu i pieniędzy na rehabilitację". A ona krzyczała do unieruchomionego syna, żeby się nie poddawał, żeby walczył o życie. Sama też walczy. I to skutecznie.

Starała się ze wszystkich sił, żeby odblokować pracę jego mózgu. Udało się to na turnusie w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej Votum w Krakowie na Golikówce. Tam był poddawany kompleksowym terapiom za duże pieniądze. Trzytygodniowy turnus kosztuje 10 tys. zł. Piotrek przeszedł ich dziesiątki. Teraz prawie rok rehabilituje się w gabinetach Fizjo-Center.

Rano wstaje i pyta mamę: - Pijesz kawę? Jedzie na wózku do kuchni i sam sobie radzi. - Robi kawę dla mnie i dla siebie - kobieta ze łzami szczęścia opowiada o tym, bo to wielki postęp. - Mama pije małą kawę, bez mleka, ja dużą z mlekiem - mówi Piotrek z trudem, ale całymi zadaniami, bo mama wymaga tego na każdym kroku. - Sama muszę pamiętać, że on nigdy w życiu nie był gadułą - przyznaje pani Agata. Jego mózg najszybciej reagował na działania matematyczne. - To umysł ścisły, więc nim zaczęły się odblokowywać mięśnie on liczył, mnożył w pamięci.

Potrzebne są ćwiczenia kręgosłupa, nóg, rąk, mięśni, twarzy, głowy, mózgu. Z Piotrem wciąż pracuje zespół: terapeutów, fizjoterapeutów, ortopedów, logopedów, laryngologów, psychologów.

Przed kilkoma miesiącami Piotrek szedł na masaż twarzy. Mama nie umiała go ogolić, bo zwykle to robił tata albo pielęgniarka. Ale tata nie mógł przyjechać do Krakowa, a pielęgniarka nie miała czasu. Mógł zrezygnować z masażu. Uparł się, że pójdzie. Postanowił sam się ogolić.

Prosił mamę, żeby pomogła mu tylko wycisnąć piankę. - Byłam przekonana, że nic z tego, bo nie jest na tyle sprawny, żeby jedną ręką sobie poradzić. A on golił się do końca, sam. Pobiegłam po telefon, robiłam zdjęcia, rozsyłałam i dzwoniłam do wszystkich w rodzinie, opowiadałam to. Tak bardzo się cieszyłam - mówi pani Agata.

Sukcesem jest każdy nowy ruch, gest, reakcja na ulubione programy np. "Jeden z dziesięciu". Gdy Piotrek zna odpowiedź wcześniej niż uczestnik w telewizji - mówi: "cienki jest" i wszyscy się śmieją.

Sukcesywnie od wózka Piotra są odkręcane części. Najpierw podłokietniki, żeby się nie opierał, nie rozleniwiał, żeby trzymał pionowo kręgosłup. Potem odkręcono podnóżki, bo nawet siedząc na wózku musi pracować nogami, poruszać tak, jakby chodził. Wszystko służy rehabilitacji.

Czasem ktoś ze znajomych pyta Boroniów: - Ile to jeszcze będzie trwało? Pół roku, rok?
Pani Agata odpowiada: - My nie zadajemy sobie takiego pytania. Będziemy rehabilitować Piotrka tak długo, aż wyzdrowieje.
Pewnego dnia po wielu ćwiczeniach i próbach samodzielnie wstał z wózka. - Ileż to było radości. Krzyki, skakanie ze szczęścia, telefony do rodziny, znajomych, kolegów - opowiada pani Maria, babcia Piotra. Jest niezastąpiona. Mama po kilku latach wróciła do pracy, a podczas turnusów w ośrodkach rehabilitacji ktoś musi wciąż z Piotrkiem być, więc często pomaga mu babcia.
Chociaż na rehabilitację z czwartego piętra schodzi po schodach sam. Trzyma się poręczy i idzie, bo terapeuci powiedzieli, że jeśli zobaczą, że przyjechał na wózku windą, to wózek wyrzucą przez okno.

U Piotra Boronia wszystko znów się zmienia. Zaczyna wychodzić, oglądać inny świat niż szpitalne sale, ośrodki terapeutyczne. Podczas rehabilitacji poznaje nowych ludzi, często niepełnosprawnych jak on, ale takich, którzy nie chcą z niczego rezygnować. - W ubiegłym roku zmówili się, żeby z ośrodka rehabilitacji jechać na wianki nad Wisłę - opowiada mama Piotra. - Nie myślałam, że jeszcze kiedyś z życiu tam pojadę. Ale co było robić. Podopieczni ośrodka, w którym byliśmy stwierdzili, że jadą i zabierają Piotrka, więc musiałam pomóc i też jechać. Warto było, bo wszyscy byli tacy szczęśliwi - mówi.

To nie koniec. Teraz zaczynają się sporty ekstremalne. Ostatnio Piotrek, poznał Bartka Ostałowskiego, znanego rajdowca bez rąk, który kieruje nogami. - Bartek chce zabrać Piotrka za miasto na przejażdżkę po torze rajdowym. A ten już się do tego zapalił. Nie mam zamiaru odwodzić go od pomysłu, ale nie biorę w tym udziału. Za to rehabilitant zdeklarował się, że jedzie z nimi - mówi pani Agata.

Takich rzeczy się nie spodziewała, jeden bez rąk, drugi wciąż porusza się wózku i razem planują rajd. Ale jest wdzięczna rehabilitantom, że podejmują wyzwania i nie pozwalają swoim podopiecznym rezygnować z atrakcji, nawet jeśli są one trochę szalone.

Możesz pomóc
1 procent. Leczenie i rehabilitację Piotra można wesprzeć przekazując 1 proc. podatku. Wystarczy w swoim zeznaniu rocznym w rubryce poświęconej Organizacji Pożytku Publicznego wpisać dane Fundacji Votum: KRS 0000272272 z dopiskiem - Leczenie i rehabilitacja Boroń Piotr.

Wpłata. Można również wesprzeć go wpłatą poprzez Fundację Votum, numer konta: 32 1500 1067 1210 6008 3182 0000 z dopiskiem "dla Piotra Boronia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski