– Pamięta Pan swój debiut w ekstralidze w roli zawodnika?
– Oczywiście, że tak. W ekstralidze zadebiutowałem na torze w Zielonej Górze w sezonie 2004. W pięciu startach zdobyłem wtedy cztery punkty, a mecz wygraliśmy bardzo wysoko, jeżeli dobrze pamiętam – 57:33. Bardzo przeżywałem swój debiut, choć z drugiej strony startowałem bez obciążenia psychicznego. Wskoczyłem wtedy do składu za Janusza Kołodzieja i nikt nie mówił, że Paweł Baran musi wygrać. Pojechałem więc bez presji i być może właśnie dlatego uzyskałem całkiem przyzwoity wynik.
– Czy teraz przed debiutem w ekstralidze w roli trenera ma Pan podobną tremę?
– Oczywiście, że jest to dla mnie ogromne przeżycie, porównywalne do tego, kiedy debiutowałem na torze w roli zawodnika. Od czterech sezonów pełnię wprawdzie różne funkcje w drużynie, ale teraz, gdy zostałem pierwszym trenerem, odpowiedzialność na moich barkach jest o wiele większa. Wierzę jednak, że poradzę sobie z wszystkim.
– W pracy będzie Panu pomagał Mirosław Cierniak.
– Cieszę się, że udało się nam stworzyć zgrany duet. Z Mirkiem doskonale się rozumiemy. Gdy w poprzednich sezonach zajmowałem się w Unii szkoleniem młodzieży, a Mirek prowadził zajęcia na mini torze w UKS Jaskółki, to ściśle współpracowaliśmy. Teraz powinniśmy się uzupełniać. Mirek dodatkowo będzie jeszcze pełnił funkcję kierownika drużyny.
– Czy prowadzenie zespołu „Jaskółek” po takim trenerze jak Marek Cieślak, jest trudnym wyzwaniem?
– Trener Cieślak zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Nie mogę jednak siebie porównywać do trenera, który więcej lat spędził w żużlu, niż ja żyję. Każdy trener kiedyś zaczyna swoją karierę. Po zakończeniu startów jako zawodnik chciałem zostać szkoleniowcem i ten cel udało mi się osiągnąć. Powiem więcej, przed laty, gdy nikt nawet nie przypuszczał, że Marek Cieślak trafi do Tarnowa, marzyłem, by móc współpracować z tym trenerem. To marzenie też się spełniło.
– Przez trzy lata dużo się Pan nauczył od trenera Cieślaka?
– Byłem przy trenerze, gdy drużyna wygrywała, przegrywała. Były też trudne momenty spowodowane kontuzjami zawodników. W każdej z tych sytuacji dokładnie obserwowałem trenera Cieślaka i teraz postaram się przenieść zdobytą wiedzę na zespół, który sam będę prowadził. Chcę bazować na dobrych wzorcach, jakie zostały w Tarnowie po trenerze Cieślaku.
– Nie martwi Pana zbyt mała ilość startów przed inauguracją sezonu ligowego?
– Rzeczywiście, z czterech zaplanowanych meczów kontrolnych udało się nam rozegrać tylko jeden. Nasi zawodnicy wystąpili ponadto w eliminacjach Złotego Kasku i to praktycznie wszystko. Pozostałe polskie drużyny też nie jeździły dużo więcej, gdyż fatalna pogoda storpedowała sparingi i treningi. Wszystkie drużyny przystąpią więc do tegorocznej rywalizacji z tego samego pułapu.
– Na jakiej podstawie wybrał Pan ustawienie zawodników na niedzielny mecz z mistrzem Polski Stalą Gorzów?
– To, kto z kim pojedzie w parze, wiedziałem już w momencie, gdy w zeszłym roku zakończyliśmy kompletowanie drużyny. Nietrudno zauważyć, że skład oparty jest na wzorze z poprzedniego sezonu. Wiedząc, że zarówno Martin Vaculik, jak i Janusz Kołodziej doskonale czują się na swoich stałych pozycjach, nie chciałem tego zmieniać. Janusz potrafi współpracować na torze z juniorami, dlatego jako kapitan pozostał prowadzącym trzecią parę. Podobnie było z Leonem Madsenem, który wracając do nas po rocznej przerwie, trafił do drugiej pary, w której startował poprzednio.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?