Krystyna, Natalie i Karl
- Skoro nie jesteście Dream Teamem, to jak Was w końcu nazywać?
Oto do czego doszło: zaledwie po dwóch występach koszykarzy NBA na igrzyskach (Barcelona i Atlanta) ci, którzy przylecieli na trzecie muszą się tłumaczyć, dlaczego nie są lepsi od poprzedników. A przecież wszyscy inni trenerzy w Sydney mogą o takich koszykarzach tylko pomarzyć.
Wczorajsza konferencja prasowa w Sydney z gwiazdami NBA w roli głównej sprowadziła się do zdawkowych wypowiedzi wszystkich członków ekipy i kilku odpowiedzi na pytania zadane z wypełnionej (ale nie po brzegi) sali. - Przyjdźcie na nasz trening - radzili koszykarze, szybko uciekając zza długiego stołu. Wcześniej najbardziej rozbawiony Alonzo Mourning mówił, że opuści w trakcie turnieju ekipę, by uczestniczyć w narodzinach córki w Ameryce, lecz chce wrócić na dwa ostatnie mecze. Gary Payton, jedyny z przybyłych, który ma złoty medal poprzednich igrzysk wyjaśniał, że nie można czynić rozróżnienia, czy tytuł NBA jest cenniejszy. - Wielu z tu obecnych chciałoby go mieć, lecz jeśli zdobędą złoty medal, bez względu na to, co się później zdarzy, będą się mogli tym chwalić dzieciom do końca życia - powiedział.
Kilka minut później miejsce koszykarzy zajął żeński Dream Team. "Zespół Marzeń" z prawdziwego zdarzenia, bo w nim rzeczywiście występują wszystkie najlepsze z WNBA. Atmosfera była o wiele swobodniejsza, nie zmącił go nawet wybuch złości Yolandy Griffith, która po kolejnym pytaniu "Jak to odczuwasz" rzuciła do mikrofonu: - "Odczuwasz", "odczuwasz", to okropne w kółko na to odpowiadać. Rozbroiła wszystkich piękna Delisha Milton zagadnięta o ekipę Nowej Zelandii: - Naprawdę nic o niej nie wiem.
Była także Natalie Williams, która w zespole Utah Starzz występowała z Małgorzatą Dydek i Krystyną Szymańską-Larą. Krakowianka pytana dzień wcześniej o znajomość z Natalie, odparła:
- Co tu dużo mówić - po prostu duża baba. Poza boiskiem nie utrzymywałyśmy żadnych kontaktów. W USA nie przyjaźnią się w drużynach tak, jak w Polsce. W zasadzie nie zdarzały się wspólne wypady po meczach. Najmilej wspominam spotkanie z Karlem Malone'em. Zaprosił nas do swojego domu w Utah, był grill i miła atmosfera. W Karlu nie było nic z pozy gwiazdora.
W piątek pytaliśmy Natalie o Krystynę Szymańską-Larę:
- Co z nią? Czy będzie mogła grać na igrzyskach? To wspaniale, bo to świetna zawodniczka. Pamiętam, że znakomicie panuje nad piłką, jest przebojowa, potrafiła nas "znajdywać" na boisku. Z pewnością będzie wielkim wzmocnieniem dla swojej reprezentacji. Niedawno tu w Australii pokonałyśmy Polki bardzo wysoko, lecz przecież nie grały w tym meczu ani "Margo" Dydek, ani właśnie Krystyna. Z nimi macie o wiele mocniejszą drużynę.
Oczywiście, że pamiętam to spotkanie z Malone'em. Nie powiedział mi niczego osobistego, ale mi wystarczy, że był dla nas bardzo uprzejmy. A do tego gra na takiej samej pozycji, co ja.
KRZYSZTOF KAWA, Sydney
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?