Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Boreaszem pod nartami

Redakcja
Kadra naszych skoczków narciarskich, nieco przedwcześnie obwołana faworytami olimpijskich konkursów ("Polacy rządzą na skoczniach!"), dostała bęcki na Turnieju Czterech Skoczni, ale fantazji i luzu jej nie brakuje.

Ryszard Niemiec/PRETEKSTY/

Po loteryjnym konkursie w Innsbrucku Maciej Kot zamieścił na Facebooku dający do myślenia wpis: "Zatrudnię szamana, czarodziejkę lub zaklinacza przyrody. Niezbędna umiejętność przynoszenia szczęścia i panowania nad wiatrem. Praca dobrze płatna oraz dająca możliwość podróżowania po całym świecie. Na pewno się dogadamy!" Pod przykrywką zgrabnego dowcipu znajduję w ogłoszeniu echa starej jak świat śpiewki o dającym się we znaki naszym skoczkom złośliwym prądom powietrznym, fatalnej, nienoszącej róży wiatrów, które wieją nie pod narty, jeno w plecy i pośladki.

Ten spisek, zawiązany przez przyrodę w miczurinowskiej wersji, skierowany jest przeciwko naszym narodowym interesom rozgrywającym się na narciarskich obiektach Europy i świata. Przekonanie o antypolskiej stronniczości przyrody, z której wyłączono jedynie wiatry wiejące w Wiśle i Zakopanem, rozpowszechniane jest przez sprawozdawców, w tym szczególnie przez redaktorów TVP, nadających bezpośrednio z miejsc, w których toczy się rywalizacja o Puchar Świata. Panowie Marek Rudziński i Sebastian Szczęsny za każdym wejściem na antenę wracają do Tuwimowskiej poetyki dwóch wiatrów ("jeden wiatr w polu stał, drugi wiatr w sadzie grał"), służącej za permanentne uzasadnienie krótkiego skakania.

O ile publiczność telewizyjna nie do końca podziela zgodność aury z jakością skakania, to nasi kadrowicze przyjmują ten punkt widzenia za dobrą monetę. Kto wie zatem, czy Kot całkiem serio nie rozgląda się za kimś, kto uzdatni wiejące wiatry na korzystny kierunek i siłę. Niestety, wraz z odejściem siostry Heleny Warszawskiej nie ma na świecie nikogo, kto łączyłby funkcję szamanki, czarodziejki i zaklinaczki przyrody, ze szczególnym uwzględnieniem umiejętności panowania nad wiatrami wokół skoczni. Jedyną nadzieją skoczka Kota musi pozostać wiara w pomoc niejakiego Ajolosa - króla wiatrów, władcy Eoli na Wyspach Liparyjskich. Jego sześciu synów i sześć córek niepodzielnie rządzi wszystkimi rodzajami rodzinnego żywiołu.

Zamknięte w skórzanym worku wiatry mogą być uwalniane w zależności od tego, jakie zadania przed nimi stały. Gdyby Maciek zdołał wypożyczyć na czas olimpiady w Soczi ten worek, a ma do tego prawo jako olimpijczyk, mógłby załatwić przychylność żywiołów dla wszystkich kadrowiczów. Byle tylko nie zachował się tak jak niegdyś Odyseusz, któremu Ajolos chciał pomóc w żegludze do macierzystej Itaki... Dał worek towarzyszom wędrówki, a ci szukając w worku skarbów, otworzyli skrytkę z wiatrem nieprzychylnym, ten zaś rozpętał sztorm i poniósł łajbę w odwrotną stronę... Ponieważ skoczkowie do Soczi pojadą po złote runo medalowe, przynależne do kategorii skarbów wymarzonych, doradzam szczególną ostrożność w obchodzeniu się z wiatrami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski