Odmawiając Januszowi Pieczkowskiemu ulicy jego imienia, sądeccy radni wystawili sobie na koniec kadencji ocenę niedostateczną w rubryce "obyczaje". Decyzja rady jest niczym innym, jak tylko zakamuflowaną formą zemsty na córce niedoszłego patrona, wiceprezydent Zofii Pieczkowskiej. Doskonale rozumiem, że można nie być entuzjastą stylu zarządzania Nowym Sączem jaki prezentuje pani prezydent. Logika nakazuje jednak oddzielnie oceniać dokonania dla miasta ojca, a oddzielnie córki. A Zofia Pieczkowska nie odbierze zasług Januszowi Pieczkowskiemu nawet gdyby wpadła na pomysł budowy fontanny na Starej Sandecji. Nie pamiętam eksperymentu sądeckiego, ale znam mnóstwo osób, które opowiadając mi o dawnym Sączu i ludziach, których już nie ma, o Januszu Pieczkowskim wyrażali się zawsze z najwyższym uznaniem. I nie należy tego absolutnie mieszać z brakiem uznania dla rządów Zofii Pieczkowskiej.
Z GÓR WIDAĆ LEPIEJ
WOJCIECH MOLENDOWICZ
wmolendowicz@dziennik.krakow.pl