Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z drzewem jak z dzieckiem

Redakcja
Wędrówki niecodzienne. Projektem "Drzewo jako świadek historii i strażnik naszych strzech" - Krystyna Dziga i Zofia Łukasz - nauczycielki z Gimnazjum w Krempachach, zdecydowały się zwrócić uwagę uczniom na drzewa, zwłaszcza te stare, które znikają z krajobrazu polskiej wsi. Zresztą miast także. Postrzega się więcej ich negatywnych cech, które - gdyby się im przyjrzeć - wcale takimi być nie muszą.

Realizacja projektu trwała około trzech miesięcy i osiągnięty efekt mile zaskoczył. W literaturze przedmiotu nauczycielki natknęły się na ogrom materiału wielowątkowego. Dużo pomysłów podsunęły same dzieci. Trzeba było poszperać, poszukać informacji o drzewach w literaturze, historii i zaprezentować uczniom.
Pod koniec projektu dzieci doceniały już wartość drzew, umiały po wyglądzie odczytywać w przybliżeniu, ile mogą mieć lat i czego mogły być świadkami. - Drzewo przede wszystkim daje ostoję, pewność i stabilizację. Było też schronieniem dla ludzi i miejscem odpoczynku. Spróbowałyśmy je upersonifikować - drzewa jako osoby, pod którymi przetaczała się historia. Co widziały? Cze go były świadkami? - zastanawiała się Zofia Łukasz i odnalazła odpowiedź. - Drzewo w naszej miejscowości było obserwatorem zmian na granicy, przynależności, widziało sytuacje rodzinne, było świadkiem narodzin dziecka, chorób w rodzinie, dni radości i smutku. Drzewa sadziło się przy domach, były one strażnikami, pełniły wiele funkcji, które wiążą się z wierzeniami.
W realizowanym projekcie przekonywały do tego, że drzewo powinno się chronić, a jak będzie się to robić, to damy świadectwo historii. Tym samym dzieci nabędą do niego osobisty stosunek. Ważne, by szanowały to, czego drzewo było świadkiem. Wtedy ma się dystans, inne odniesienie. Jeżeli się je pozna, pokocha, zaakceptuje, wtedy można do przyszłości podchodzić inaczej. - Najpierw sięgnęły śmy do pięknych prasłowiańskich wierzeń, które z drzewami są związane. Zapomniane tkwiły w ludzkiej podświadomości - mówi Krystyna Dziga. - Dlaczego lipy sadzono przy kościołach? Dawna symbolika prasłowiańska mówiła, że to jest drzewo, przez które boża mądrość spływa na ziemię. Lipy wielokrotnie zostały uświęcone w chrześcijaństwie, pojawiały się na nich obrazy, figurki Matki Bożej.
Kiedy młodzi się żenili w sąsiedztwie, to na granicy starano się posadzić lipy, na pamiątkę tego wydarzenia. Lipa łączyła dwa rody, stawała się opiekunem nowych związków, mówiło się, że towarzyszyła "od kołyski do trumny". Wierzono, że w kołysce z lipowego drewna dziecko wychowa się zdrowe. A trumna? Też twierdzono, że sprowadza dobry wieczny sen. - Zapytałam dzieci, jakie drzewo dominuje w krajobrazie Podhala i Spisza, to od razu wyjrzawszy przez okna stwierdziły, że jesion, tutaj w gwarze jasieniem zwany - mówi Krystyna Dziga. - Większość starych drzew, które zachowały się przy domach, to jesiony. To typowe drzewo strażnik, które miało za zadanie chronić przed urokiem. Jeżeli ktoś sobie zasnął pod jesionem, mógł być spokojny, żaden wąż nie miał prawa podpełznąć, żadne zło się przytrafić.
- Gdzieś w świadomości zakonotowało się, że jesion był strażnikiem i spełniał wiele pożytecznych funkcji - dodaje Zofia Łukasz. - Miał właściwości lecznicze, spędzał wysoką temperaturę. Obsadzano nim domy. Gdy stodoła się waliła, wokół zostawał wianuszek jesionów, one trwały. W niedzielę po sumie zanim kobieta przygotowała obiad, mężczyźni odpoczywali pod jesionami, byli przekonani, że żadne zła siła ich pod nimi nie dopadnie. Miał jeszcze jesion inną właściwość cenioną na wsi: przez swoją strzelistość ściągał pioruny.
Odchodzimy teraz od tego, co było naturalne, z czym człowiek czuł się związany przez całe lata. Teraz biega, szuka, nie ma gdzie odpocząć. - Pod tują odpocznie? Nawet się nie oprze, bo kłuje, owoce ma trujące - podkreśla pani Zofia. - Tuje nie zdają egzaminu, brakuje szumu liści, który tak wieczorem wycisza, nie mają zapachu liści, które wchłaniają wilgoć, w ich otoczeniu zatraca się po prostu klimat wsi.
Krystyna Dziga zwraca uwagę na brzozy, które nasi przodkowie sadzili na cmentarzach, zauważyli bowiem dziwne zjawisko, że to drzewo wiosną pobiera soki, które pojawiają się później na gałązkach. - Brzoza płacze, a skoro tak, to opłakuje innych. Litościwe drzewo, dlatego stało się także polskim drzewem cmentarnym. Przepięknie to Władysław Broniewski ujmuje w wierszach dla Anki, córki poety, którą również do brzózki porównuje - mówi pani Krystyna. - Obserwuję, że brzozy znikają z wiejskich cmentarzy, a pojawiają się tuje. Gubimy tym samym całą symbolikę, metaforykę tego drzewa. Brzoza jest w wierzeniach magicznym kluczem, oddzielającym świat żywych od świata zmarłych.
Drzewa liściaste mają ogromny wpływ na środowisko naturalne, dużo większe niż iglaste, są bardziej odporne na zanieczyszczenia i mają ogromne możliwości ich wychwytywania. Realizacja projektu dała paniom wiele satysfakcji. - To było zatrzymanie się nad życiem, nad dziedzictwem, z którego się wyrosło, człowiek zaczyna się zastanawiać nad tym, co jest w stanie przekazać i ocalić. Kiedy idę z pracy, patrzę inaczej nawet na te okoliczne drzewa i przypominam sobie dom rodziców, w którym już dach się zawalił, a drzewa dalej stoją i są w dobrej kondycji - mówi Zofia Łukasz.
O ogromnej satysfakcji mówi także Krystyna Dziga: - Czuję się cząstką przyrody, z niej wyrosłam, bardzo mnie cieszy każde stare drzewo. Jest mi bardzo przykro, kiedy kolejne przepada. Jeżeli choć u niewielu osób zmienię nastawienie do drzew, to już sprawia mi to ogromną radość. Dlatego jestem bardzo zadowolona z pracy z młodymi ludźmi, ich zaangażowania i podejścia.
Dawniej, przy narodzinach dziecka, sadzono drzewko. Piękna tradycja, którą warto byłoby wskrzesić. - Kiedy rodziła się córka - sadzono lipę, jeśli syn - dęba. W niektórych wsiach zwyczaj ten był bardzo widoczny. Jeżeli koło domu szumiały lipy, wiadomo było, że więcej tu dziewcząt, gdzie dęby, tam przeważali chłopcy - wspomina pani Krystyna. - Tak w emocjonalny sposób wiązano dziecko z drzewem, mówiono podczas sadzenia: "rośnij razem z nim". A nawet później w życiu strojono je, gdy dorosła panna lub kawaler brali ślub. I broń Boże nie ścinano, bo wierzono, że jak zdrowo rośnie tak i dobro sprzyja dziecku.
Dzieci na początku programu miały problem nawet z nazywaniem drzewa, na końcu były w pełni świadome, jaką wartość kulturową z sobą niosą. Ile potrafią - jak u Kochanowskiego - z szeptem liści przekazać następnym pokoleniom. Na terenie gimnazjum dzieci zasadziły lipę drobnolistną. To jest ich drzewko, o które teraz dbają tak, jakby było jednym z nich. Piękny program został zrealizowany w gimnazjum.
RYSZARD M. REMISZEWSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski