Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z dumą w kieszeni

Krzysztof Kawa
Nikt tak szybko nie płaci za swoje błędy jak trenerzy piłki nożnej. Nikt też nie płaci tak szybko za cudze błędy. W pracy szkoleniowej jedne od drugich bardzo trudno oddzielić.

Nawet piłkarze i właściciel KS Nieciecza nie są w stanie stwierdzić, czy Mariusz Rumak dobrze czy źle wypełniał swoje obowiązki. Na wszelki wypadek jednak, skoro drużyna przegrywa, wyrzucono go z pracy. Po trzech miesiącach. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto chciałby uprawiać taki zawód.

Pewnie, za darmo tego nie robią. Stawki w ekstraklasie zaczynają się od 20 tysięcy złotych miesięcznie, najlepsi żądają nawet trzy razy tyle. Mówimy oczywiście o uznanych polskich trenerach, jak Rumak, czy zwolniony tego samego dnia z Piasta Gliwice Dariusz Wdowczyk, bo coraz częściej stosowane jest zupełnie inne rozwiązanie - albo takie jak w Wiśle Kraków, w której postanowiono wziąć specjalistę na dorobku z niższych lig w Hiszpanii, proponując mu niespełna 10 tys., albo takie jak w Legii Warszawa, która postawiła na znaną postać z Chorwacji za 80 tys.

Tak czy siak z finansowego punktu widzenia trzy miesiące pracy to niezłe osiągnięcie, tym bardziej, że po dymisji należy się jeszcze odprawa. Na ponad rok wygodnego życia w zupełności wystarczy.

Ale co potem? W takich chwilach pomaga związek z menedżerem, który ma kontakty i wpływy. W zamian za prowizję i deklarację pomocy przy zatrudnianiu „swoich” zawodników pomoże trenerowi zakotwiczyć w innym porcie. Telefonów do przyjaciela i kół ratunkowych też jest jednak ograniczona liczba. Kolejne potknięcia - bez względu na to, czy zawinione, czy nie - wpływają na postrzeganie szkoleniowca przez właścicieli i prezesów klubów.

Tak jak maleje w ekstraklasie liczba miejsc pracy dla polskich piłkarzy, tak i maleje dla naszych trenerów. A z raz obranego kierunku trudno zawrócić, bo im więcej cudzoziemców na ławce, tym więcej na boisku. I ktoś musi się z nimi komunikować.

Były selekcjoner Franciszek Smuda nie obraził się na rzeczywistość i wziął pracę w trzeciej, czyli de facto czwartej lidze. Nie sądzę, by w Widzewie Łódź miał dużo wyższą stawkę niż Kiko Ramirez w Wiśle. W tym zawodzie, jak w żadnym innym, zbyt często trzeba chować dumę do kieszeni. Zamiast pieniędzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski