Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z grodu Jaksy powrócił do ukochanego Sandomierza

Zbigniew Wojtiuk
Andrzej Sarwa na spotkaniu w Miechowie.
Andrzej Sarwa na spotkaniu w Miechowie. Fot. Zbigniew Wojtiuk
Rozmowa. Andrzej Sarwa opowiada o swojej twórczości i wspomina lata spędzone w Miechowie.

- Obchodzi Pan w tym roku 40 - lecie pracy twórczej. Dorobek imponujący; prawie 170 książek, audycje radiowe, liczne przekłady i tłumaczenia. A początki były trudne. Najpierw praca w Telekomunikacji Miechów, potem instruktor czytelnictwa w Miejskiej Bibliotece Publicznej.
- Najdłuższe są prowizorki. Zatrzymałem się w Miechowie w 1980 r., na rok, góra dwa, a upłynęło lat 13. Przez cały ten czas miałem ścisłe kontakty z rodzinnym, ukochanym Sandomierzem i z tamtejszym środowiskiem literackim. Jestem między innymi od początku, członkiem kieleckiego Stowarzyszenia Autorów Polskich.

- Ale, jak pamiętam tamte czasy, był Pan w Miechowie raczej mało znany. Wieczory autorskie z Pana udziałem można było policzyć na palcach jednej ręki. Wiadomo było tylko, że coś tam pisze...
- Właśnie. To także nie pozostało bez wpływu ma moją decyzję, by wyjechać. Tak się jakoś ułożyło, że w grodzie Jaksy mało kto zainteresował się moją działalnością literacką. No, może poza Miejską Biblioteką Publiczną. A przecież nie pisałem do szuflady. Były nagrody, wyróżnienia, informacje w prasie. Widać w tamtym okresie lokalne władze, w tym także kulturalne, bardziej doceniały wzrost pogłowia i dobre plony, niż literatów.

- Żadnych miłych wspomnień z tamtego okresu?
- No, nie popadajmy w jakieś mroczne sfery pretensji, żalów czy rozliczeń. Czas był, jaki był. Mieszkaliśmy z żoną Elżbietą na osiedlu Gen. Sikorskiego. Otaczali nas dobrzy ludzie, mieliśmy grono sprawdzonych przyjaciół. Była praca. Tu także urodziły się nasze dwie córki - Marta i Joanna. Jednak ciągnęło w swoje strony…

- W okresie miechowskim pisał Pan powieści, szkice teologiczne, hagiograficzne, wiersze, a nawet baśnie dla dzieci. Dobrze się pan czuł w tematyce religioznawczej. Wydał Pan w tym czasie kilkanaście poradników upraw roślin, w tym także tropikalnych.
- Do dziś spełniam się we wszystkich wymienionych przez pana obszarach twórczości, poza roślinami. To już mnie obecnie nie pasjonuje.

- 40 lat tworzenia to wspaniały jubileusz. Pamięta Pan swój debiut?
- Tego się nie zapomina. Zadebiutowałem 12 kwietnia 1975 roku - w dzień moich urodzin - trzema wierszami na antenie II programu Polskiego Radia. Debiutem drukowanym był wiersz "Mój synek" w sandomierskim almanachu "Pierwszy Komunikat" w 1976 roku. W 1990 roku zostałem członkiem Stowarzyszenia Autorów Polskich, w 1992 r. - Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, zaś od 1997 r. jestem członkiem Związku Literatów Polskich, a także członkiem kapituły Literackiej Nagrody Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego. Bardzo satysfakcjonuje mnie tytuł laureata I Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. ks. Jerzego Popiełuszki, który odebrałem w Bydgoszczy w 1992 roku.

- Utrzymuje się Pan z pisarstwa. Da się z tego wyżyć?
- Nie narzekam. Mam zamówienia na kolejne audycje, kolejne książki. W ciągu tych 40 lat współpracowałem z 23 wydawnictwami. Bardzo pomagała mi w pracy żona Elżbieta, założycielka oraz wieloletnia dyrektor i redaktor naczelny Wydawnictwa Armoryka. Niestety, Ela zmarła pod koniec ubiegłego roku.

- Jak Pan postrzega Miechów po tylko latach. Co może cieszyć?
- Że miasto przeobraziło się nie do poznania, choć ze względu na ograniczony czas pobytu, w wielu miejscach nie dane mi było być. Wypiękniał Rynek, wypiękniało osiedle, na którym niegdyś mieszkaliśmy. Jest dużo zieleni i ta wyżynna przestrzeń ciągnąca się gdzieś hen, daleko.

- A co martwi?
- Lichy poziom nauczania polskiej historii. I to, że Sandomierz jest postrzegany w ostatnim okresie głównie przez pryzmat kręconego w nim serialu "Ojciec Mateusz". Młodzież nie wie, że w Sandomierzu przebywali wszyscy królowie Polski, że Lwów dostał tam prawa miejskie. Tam Władysław Jagiełło odebrał Hołd Mazowiecki, tam też poznał Jadwigę. O tym młode pokolenie raczej nie wie - tylko kojarzy Sandomierz z akcją "Ojca Mateusza".

Rozmawiał Zbigniew Wojtiuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski