Z internetu łatwa praca, ale żadna płaca

Wypełnianie ankiet, czytanie e-maili reklamowych i oglądanie reklam to najczęściej promowane zajęcia w sieci. Na forach internetowych znaleźć można jednak mnóstwo negatywnych opinii oszukanych pracowników. Nierzadko zarobić można tylko wtedy, gdy do współpracy zachęci się kilkanaście innych osób. Serwisy ustalają minimalną ilość punktów, przeliczanych na złotówki, jakie trzeba zebrać, by otrzymać wypłatę. Często jednak są one kasowane tuż przed osiągnięciem odpowiedniego pułapu. Użytkownik traci więc czas i zarobek, który mu się należał.
- Internauta podejmując taki rodzaj pracy i nie zawierając żadnej umowy, musi mieć świadomość, że ryzykuje i może stracić co najmniej własny czas. Powinien egzekwować zawarcie jej na piśmie. A najlepiej podejmując taką decyzję dobrze sprawdzić, z jakim pracodawcą ma się do czynienia. Zapisy umowy przed jej podpisaniem można codziennie skonsultować z prawnikiem podczas dyżurów w Okręgowym Inspektoracie Pracy - mówi Anna Majerek, rzeczniczka krakowskiej Okręgowej Inspekcji Pracy.
Nawet kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie za pracę w domu - obiecuje jedno z ogłoszeń reklamowane na serwerach zatrudnienia. Szczegóły można poznać tylko w jeden sposób - wykupując pakiet informacji za jedynie... 127 zł. Inna firma wycenia się nieco niżej. "Komplet decyzyjny" konieczny do poznania systemu pracy, kosztuje "tylko" 60 zł.
- Ogłoszenia te opierają się na podświadomym przekonaniu człowieka o prawdziwości słowa pisanego. Uderzają również w słaby punkt osoby poszukującej pracy, bo kto z nas nie marzył o stabilności i bezpieczeństwie, a nawet o szybkich i łatwych zyskach. Niestety, zazwyczaj większości z nas brakuje krytycyzmu i realistycznego myślenia - mówi dr Dorota Zarębska-Piotrowska, psycholog i psychoterapeuta specjalizująca się m.in. w psychologii reklamy. (NAT)