Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Krakowa wrócił na wieś i ma tytuł mistrza. Z Paryża

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Przemek z jedną ze swoich klientek - Olą
Przemek z jedną ze swoich klientek - Olą Fot. Katarzyna Hołuj
Sylwetka. Przemysław Kania z Biertowic nie spoczywa na laurach i z pasją wykonuje zawód fryzjera. W tym roku zdobył kolejny tytuł.

Ten niedoszły kucharz jest ciągle zakochany we fryzjerstwie, choć - jak mówi - to już nie młodzieńcze zauroczenie, ale świadoma miłość do zawodu, który wybrał ku zaskoczeniu... chyba nawet samego siebie.

Od dziecka dobrze czuł się w kuchni i wszystko wskazywało na to, że właśnie z gastronomią zwiąże swoją przyszłość. Jednak po skończeniu gimnazjum dosłownie w ostatniej chwili jego wybór padł na szkołę fryzjerską. Intuicja go nie zawiodła, na szkolnych praktykach doznał „olśnienia” i zrozumiał, że dokonał najlepszego wyboru. Dziś, po prawie 10 latach, nie żałuje go ani trochę.

Czesał gwiazdy

Pierwszy raz o Przemku pisaliśmy pięć lat temu, a pretekstem do tego było zdobycie przez niego pierwszego tytułu Mistrza Polski. Jeszcze jako junior, ledwie rok po zdaniu egzaminu czeladniczego. Już wtedy miał za sobą udział w ponad 20 konkursach, a na koncie współpracę z aktorkami m.in. Magdaleną Walach i Małgorzatą Kożuchowską.

Dał się poznać jako utalentowany, ambitny, a przy tym pracowity młody człowiek. Nie dziwi więc, że od tego czasu ciągle jest na fali wznoszącej, a dziś znajdujemy go we własnym salonie. Na dodatek Przemek może pochwalić się już nie tylko tytułem mistrza Polski, ale również zdobytym w tym roku tytułem mistrza Europy. Złoty medal przywieziony z Mistrzostw Europy Fryzjerstwa Artystycznego Europe Cup 2016 to największy z jego dotychczasowych sukcesów. Uczcił go, strzygąc się „na zero”. I to nie gdzie indziej, tylko pod wieżą Eiffla.

Pozostał skromny, choć jednocześnie zna swoją wartość. Ma świadomość, że dużo zawdzięcza nie tylko łutowi szczęścia, ale osobom, które spotkał na swojej drodze. Nie ma wątpliwości, że duża w tym zasługa Małgorzaty Strug-Zgrzywy, u której przez kilka lat pracował. Jak mówi, jest dla niego autorytetem. - I matką chrzestną moich sukcesów.

Ale ma także świadomość tego, że na to, co ma wytrwale pracował. - Poświęciłem się w 100 procentach. Nieraz nie szedłem na imprezę, bo wiedziałem, że rano mam czesać pannę młodą i muszę być wyspany. Przez to niektóre przyjaźnie, o których kiedyś myślałem, że to takie „na całe życie” nie przetrwały.

Trudna rola szefa

Dlatego w pewnym momencie podjął odważną decyzję o przejściu „na swoje”. Założył własny zakład pracujący już tylko na jego nazwisko. Nie ukrywa, że było to trudne doświadczenie.

- Trafiłem na nieznane wody, bo praca „na swoim” to także odpowiedzialność - mówi.

Jest szefem dziewięcioosobowego zespołu i jest tam najstarszy. Zespół tworzą głównie kobiety, ale jest w nim też młodszy brat Przemka, który poszedł w jego ślady i też może się już pochwalić tytułem mistrza Polski juniorów w awangardzie damskiej.

Choć niektórym może się to wydać dziwne, postanowił otworzyć biznes nie w Krakowie, gdzie pracował, ale z swojej rodzinnej miejscowości. - Lubię Biertowice i dobrze mi się tu pracuje. Zawsze byłem patriotą małego podwórka - śmieje się.

I wcale nie traktuje pracy na wsi jako etapu, przystanku w drodze do miasta. - Włożyłem w to tyle energii, że ciężko by mi to było zostawić - mówi. I rozwija swój zakład.

- Ta branża nie jest łatwa. Aby się wybić, trzeba stale trzymać rękę na pulsie, być o krok przed innymi - mówi Przemysław Kania

Zdradza, że już na swoim przekonał się, jak ważny jest refleks i śledzenie nowości, bo konkurencja nie śpi.

Klientki go cenią

Nie może jednak narzekać, bo klientki do niego przejeżdżają nie tylko z Krakowa, ale nawet ze Śląska. No i oczywiście ma też wierne grono klientek tutaj, na miejscu.

- Przemka - mówię tak bo już przy pierwszym spotkaniu przeszliśmy na „ty”, poleciła mi koleżanka. To od niej dowiedziałam się mamy tu „pod bokiem” mistrza Europy. Dość długo, bo chyba dwa tygodnie czekałam na spotkanie. Pamiętam, że jak go zobaczyłam pomyślałam: „Taki młody?!”, a za chwilę „no dobra, pokaż co potrafisz”.

Dziś mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że warto było poczekać te dwa tygodnie. Mam do niego zaufanie i teraz już tylko jemu oddaję włosy pod opiekę, nawet jeśli chodzi o podcięcie końcówek - mówi Aleksandra Matoga, właścicielka zawsze starannie ułożonych długich, blond włosów, kiedyś reprezentantka Ziemi Myślenickiej w wyborach Miss Małopolski, a dziś przede wszystkim żona i mama, a także członkini KGW „Maliny z Buliny”.

Kania czesze i strzyże także mężczyzn. Albo zajmuje się ich brodami. Moda na zarost cieszy go, bo jak mówi, praca z brzytwą to praca wymagająca precyzji, gdzie o efekcie finalnym decydują milimetry.

Ale prawdziwą miłością Przemka jest fryzjerstwo awangardowe. Teraz w Paryżu był najlepszym z seniorów właśnie w męskiej awangardzie, choć nie ukrywa, że chętnie sprawdziłby się także w innych konkurencjach. - Przestrzenne formy, kreatywne formy - w tym czuje się najlepiej - mówi. Wie, że ten rodzaj sztuki fryzjerskiej nie u wszystkich budzi zachwyt, a nierzadko uważany jest wręcz za dziwactwo. Tym bardziej ceni sobie to, że zawody dają okazję do artystycznego „wyżycia się”, dania upustu wyobraźni i kreatywności.

O licznych konkursach i zawodach, w jakich bierze udział mówi: - Jedni biegają, a ja mam konkursy. To okazja do sprawdzenia swoich umiejętności, ale też do pokonywania własnych barier, stresu.

Jak wyobraża sobie swoje życie za 10 lat? - Będę miał 34 lata... Pewnie powinienem mieć już dom, dwoje dzieci i psa - śmieje się. - Ale tak naprawdę to nie wiem, nie wybiegam tak daleko w przyszłość.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski