Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Krakowem w sercu

Redakcja
Trener często mówi: - Odpuść zajęcia sportowe, poucz się trochę, wrócisz jak poprawisz oceny

Michał Sobieraj, student Uniwersytetu Notre Dame w USA:

Michał Sobieraj, student Uniwersytetu Notre Dame w USA:

Trener często mówi: - Odpuść zajęcia sportowe, poucz się trochę, wrócisz jak poprawisz oceny

   Gdy szpadzista krakowskiego AZS AWF, drużynowy mistrz świata juniorów Michał Sobieraj przechodził do kategorii seniorów, wiedział, że nie będzie łatwo. W zeszłym roku nie odnosił znaczących sukcesów. Jednak przed kilkunastu dniami 21-letni dziś pan Michał, wraz z kolegami, a zarazem rówieśnikami: Tomaszem Motyką, Markiem Petraszkiem oraz o rok starszym Adamem Wierciochem zadziwili wszystkich zdobywając w Moskwie srebrny medal seniorskich mistrzostw Europy.
   Michał Sobieraj, choć reprezentuje w Polsce AZS AWF Kraków, rzadko bywa w tym mieście. Od roku studiuje na katolickim Uniwersytecie Notre Dame w USA biznes i finanse. Zaliczył właśnie pierwszy rok. Do uzyskania licencjatu pozostały trzy lata, a potem ewentualnie jeszcze dwa studiów magisterskich.
   - Kiedy rozmawialiśmy przed dwoma laty mówił Pan, że Amerykanie stawiają na szermierkę, proponują najlepszym stypendia, szanse studiów, lecz poziom sportowy jest tam na razie zbyt słaby, by można było poważnie myśleć o wyjeździe. Czy sytuacja aż tak się zmieniła?
   - Rzeczywiście, poziom sportowy nie jest jeszcze najwyższy, lecz w USA szermierka jest modna. Zawody o Puchar Ameryki gromadzą po 200 zawodników, w Polsce na imprezie podobnej rangi jest ich najwyżej 60-70. Dlatego zawody są trudniejsze, choć nie stoją na wyższym poziomie. Amerykanie wciąż szukają, ściągają najlepszych z całego świata. W zeszłym roku w klubie trenował nas Francuz, kiedy wrócę w sierpniu zajęcia będzie prowadził Węgier, którego nazwiska jeszcze nie znam. W Polsce moim trenerem cały czas jest Wojciech Ryczek.
   - A jak z poziomem sportowym?
   - Drużyna Uniwersytetu Notre Dame jest trzecia w USA, a w zespole mam jednego sparingpartnera, który walczy na światowym poziomie, pozostali są słabsi.
   - Skąd wziął się Pan w amerykańskim uniwersytecie?
   - Uczelnia jest prywatna, dysponuje sporym budżetem. Moje studia finansowane są w połowie w wyniku dobrego zaliczenia amerykańskiej matury, którą musiałem zdać, a w połowie dzięki szermierce.
   - Czyli sport jest bardzo ważny?
   - Owszem, ale nie podczas zajęć na uczelni. Wszyscy stawiają sprawę jasno - najważniejsza jest nauka. Nieraz trener mówi zawodnikowi: - Odpuść zajęcia sportowe, poucz się trochę, wrócisz jak poprawisz oceny.
   - Jak duży jest Uniwersytet Notre Dame?
   - Liczy 8 tys. studentów. Mieszkamy w campusie, z dala od jakiegoś dużego ośrodka. To typowe zamknięte miasteczko akademickie, pozbawione atrybutów dużego miasta. Czasem jest tam nudno.
   - Jak doszło do Waszego dość niespodziewanego sukcesu w Moskwie?
   - Zacznijmy od turnieju indywidualnego, w którym zostałem sklasyfikowany na 27. miejscu. W walce o wejście do 1/32 finału pokonałem trudnego rywala - Węgra Attilę Fekete 15-14 i tak mnie to rozkojarzyło, że w następnym pojedynku przegrywałem z Norwegiem Klausem Morchem 6-12. Zadałem 6 kolejnych trafień, lecz rywal uciekł na 12-14 i po obopólnym trafieniu walka się skończyła. Najlepszy z Polaków był Tomek Motyka, który zajął 16. miejsce. Do drużynówki podeszliśmy bardzo skoncentrowani i udało się pokonać wszystkich poza Francuzami, którzy zdobyli złoto.
   - Najbliższe plany?
   - Nie do końca sprecyzowane, bo zakładano, że na rozpoczynające się w połowie sierpnia mistrzostwa świata w Lizbonie pojedzie tylko Tomek Motyka, lecz po moskiewskim sukcesie pojawiła się szansa, że trener Marek Julczewski będzie mógł zabrać całą czwórkę. Na razie więc kilka dni urlopu, od 22 lipca tygodniowy obóz w Wiśle, a od 1 do 10 sierpnia kolejne zgrupowanie w Cetniewie. Zaś 27 sierpnia muszę stawić się na rozpoczęciu zajęć w Notre Dame. A jeszcze za parę tygodni zdaję egzamin na prawo jazdy.
   - Jaki ma Pan samochód?
   - Będę pożyczał od mamy. Oczywiście, jeśli mi pozwoli. Nie zamierzam dużo jeździć, ale czasem auto się przydaje.
   - Program bardzo napięty, nie żal wyjeżdżać z Krakowa?
   - Kraków to najpiękniejsze polskie miasto. Zawsze i wszędzie czuję się krakowianinem.
   - Lecz krakowianie nie mają szans obejrzeć Pana w akcji. Kiedy ostatni raz walczył Pan w swym rodzinnym mieście?
   - Poważne turnieje w Krakowie nie odbywają się. Nie mam więc okazji zaprezentować się mieszkańcom mojego miasta.
   - Siedzimy w ogródku kawiarenki na Starym Mieście i spokojnie rozmawiamy. Z II-ligowym piłkarzem np. taka rozmowa byłaby znacznie trudniejsza, bo podchodziliby jego sympatycy. Nie żal Panu, że nie jest Pan popularny.
   - O nie, nie chcę popularności. Odpowiada mi to, że uprawiam szermierkę, że na zawody przychodzi garstka ludzi - zawodnicy, trenerzy, znajomi. Przynajmniej u nas, bo we Włoszech czy Francji bywają na zawodach tłumy, lecz ja nie tęsknię za popularnością.
   - Czy zastanawiał się Pan, co chce Pan robić w przyszłości?
   - Na razie nie wiem, lecz wiem na pewno, że nie wchodzi w grę zmiana obywatelstwa. Jestem Polakiem i z tym jest mi dobrze.
Tekst i fot. Krzysztof Gacek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski