Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z optymizmem przez życie

Małgorzata Iskra
Jerzy Przyborowski, lat 85, reprezentuje narodową kadrę lekkoatletów-seniorów na medal
Jerzy Przyborowski, lat 85, reprezentuje narodową kadrę lekkoatletów-seniorów na medal fot. archiwum prywatne
Pasje. Jerzy Przyborowski, ambasador programu Senior-WIGOR, nie zwalnia – trenuje biegi i działa społecznie.

Swój pierwszy medal zdobył w 1948 roku, jako 18-letni uczeń – zwycięzca biegu narodowego w podwarszawskim Komorowie. A ostatnio po trofeum sięgnął w tym roku, jako 85-latek, zajmując na Mistrzostwach Polski Weteranów w Toruniu pierwsze miejsce w biegu na 200 metrów przez płotki, a drugie w biegu na 100 metrów. Wierzy, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Jerzy Przyborowski przygotowuje się bowiem do kolejnych Mistrzostw Świata Weteranów, które odbędą się w sierpniu w Lyonie. Trenuje trzy razy w tygodniu z młodymi zawodnikami, po dwie godziny, pod okiem trenera – swojego kolegi i dawnego zawodnika.

– Intensywność treningów jest uzależniona od __mojej dyspozycji – wyjaśnia.

Apetyt na dobry wynik we Francji jest spory, a i szansa również. Pan Jerzy przed miesiącem ukończył 85 lat i trafił do nowej kategorii wiekowej – zawodników 85+. Teraz będzie rywalizował głównie ze starszymi od siebie zawodnikami, a to daje pewne fory. Po mistrzostwach w Brazylii był rozczarowany, gdyż w dwóch konkurencjach zdobył tak nielubiane przez sportowców czwarte miejsce, a młodsi konkurenci medale.

Biegać i skakać, ile sił
– Najbardziej w sportowej karierze cenię sobie zajęcie na mistrzostwach Polski siódmego miejsca w __trójskoku – wspomina dawne czasy.

Przyznaje, że choć lekkoatletykę uprawia od młodości, nigdy nie należał do grona mistrzów sportu. Zawsze był w czołówce, na dobrym miejscu, ale nie zwyciężał. Biegał i skakał przez całe lata, gdyż lubił to. I tak jest dotąd. Żartuje, że do rekordu wiekowego 105-letniego biegacza Stanisława Kowalskiego, z którym się bardzo lubią, brakuje mu aż dwóch dekad.

Pan Jerzy jest sportowcem z upodobania. Ukończył bowiem handel zagraniczny na SGPiS i odbył magisterskie studia inżynierskie w radomskiej uczelni. Przez wiele lat wyjeżdżał służbowo za granicę, chętnie przy tej okazji poznając świat. Może ten świat ciągnął go też dlatego, że sam do Polski centralnej przybył z daleka. Urodził się w Wilnie, do którego dotąd czuje sentyment.

– W 1943 roku rodzice wraz ze mną i młodszą siostrą przenieśli się do Polski centralnej i to był ostatni moment. Pomógł nam kuzyn, który w tym czasie szefował monopolowi zapałczanemu, czasowo mającemu centralę w Krakowie – opowiada.

Sam Kraków pan Jerzy odwiedził później, gdy już kuzyn kierował w Warszawie Cepelią. Polska ludowa wzięła go bowiem „w kamasze”. Właśnie w Krakowie, w Wojskowym Klubie Sportowym Bronowice przygotowywał się w 1953 roku do wrocławskiej spartakiady.

Cenić rodzinne tradycje
Rodzinie Przyborowskich niełatwo było opuszczać Litwę, gdzie zostawili nie tylko przyjaciół, ale i majątek. Babcia miała kamienicę na wileńskim Zwierzyńcu, a świat dworków i ziemskich posiadłości był wpisany w rodzinną tradycję.

Przyborowscy należeli bowiem do 45 najstarszych polskich rodów szlacheckich – mieli posiadłości m.in. w powiecie włocławskim i w Kamieńcu Podolskim, gdzie w katedrze znajduje się popiersie przodka. W rodzinnych przekazach zachowała się pamięć o przodku, który był pod Wiedniem spowiednikiem Jana III Sobieskiego. Mężczyźni z rodu Przyborowskich brali udział w narodowowyzwoleńczych zrywach, a Walery został uznanym pisarzem.

– Doskonale pamiętam pogrzeb matki i złożenie serca marszałka Piłsudskiego na wileńskiej Rossie. Miałem wówczas 6 lat, byłem tam z ojcem. Cała rodzina przeżywała tę uroczystość, zwłaszcza że byliśmy związani z rodziną marszałka. Mieszkaliśmy wtedy w Nowosieńczanach, około 80 kilometrów od Wilna, u __siostry matki Piłsudskiego – wspomina Jerzy Przyborowski.

Po latach, w 2000 roku, powrócił na cmentarz Na Rossie wraz z radomską młodzieżą – wolontariuszami kwestującymi na rzecz miejscowego cmentarza, którym wycieczkę do Wilna ufundował prezydent Radomia.

Pamiętać o cmentarzach
Troska o to, by zabytkowa radomska nekropolia nie uległa zniszczeniu towarzyszy Jerzemu Przyborowskiemu od 20 lat, bo tyle właśnie istnieje Społeczny Komitet Ochrony Zabytkowego Cmentarza Rzymsko-Katolickiego przy ulicy Limanowskiego na dawnym Trakcie Starokrakowskim, którego jest przewodniczącym. W Komitecie działa około 30 osób, które podczas kwestowania wspiera radomska młodzież. Dzięki staraniom społeczników wyremontowanych zostało 15 zabytkowych nagrobków, a dwa kolejne będą odnowione w tym roku.

– Naszą intencją jest ochrona tego cmentarza. O podjęciu działań bezpośrednio zdecydował barbarzyński akt zniszczenia na początku lat 90. nagrobka Anioła Ciszy. Został rozbity i __skradziony – opowiada pan Jerzy, którego rodzice również spoczęli na tym cmentarzu. Radomski Komitet w sprawie opieki nad nekropolią wzory czerpie od najlepszych, współpracując ze społecznikami z warszawskich Powązek.

Gdyby ktoś był ciekaw, skąd sportowiec-senior oraz społecznik czerpie siły do działania, niech wie, że nie jest on bynajmniej okazem zdrowia. Wyznaje, że jako dziecko był podatny na choroby, a przed 10 laty przeszedł zawał, ma wszczepiony stent, ale czuje się dobrze i wciąż może trenować. Dobrej kondycji sprzyja też szczęśliwe życie rodzinne, które jest udziałem Jerzego Przyborowskiego, dumnego z zawodowych osiągnięć żony Lidii, która w radomskiej uczelni technicznej była długoletnim szefem działu organizacyjnego, z sukcesem przeprowadzając ją przez kolejne przekształcenia, które podniosły jej status na uniwersytecki. Dziś oboje są ambasadorami ogólnopolskiej akcji Senior-Wigor.

– Kobiety są moją pasją. Wielbię mądre, dostrzegam piękne – wyznaje żartobliwie mąż i ojciec dwóch córek. Dagmara jest lekarką, mieszka w Bydgoszczy i ma dwoje dzieci. Sylwia – z zawodu biotechnolog i chemik – osiadła pod Warszawą i wychowuje również dwójkę dzieci.

Trudno przecenić szczęście rodzinne. To ono daje panu Jerzemu napęd do społecznikowskiej i sportowej aktywności. Jednak – takie już jest życie – nie na wszystko starcza czasu. Klasery od dawna nie wzbogaciły się o nowe znaczki, a i działka nieco zaniedbana. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Zwłaszcza, gdy ma się tak wiele.

Program Senior-Wigor

Senior-WIGOR to program Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej mający na celu aktywizację seniorów.

Adresowany jest do osób niepracujących w wieku 60+. W dziennym domu Senior-WIGOR, od poniedziałku do piątku, seniorzy będą mogli spędzić co najmniej osiem godzin dziennie. Znajdzie się w nim pomieszczenie m.in. do wspólnych spotkań, gotowania, ćwiczeń i relaksu, zapewniony będzie ciepły posiłek. Jeden pracownik będzie miał pod opieką maksymalnie 15 seniorów. Dodatkowo zatrudniony będzie fizjoterapeuta, pielęgniarka, ratownik medyczny, psychoterapeuta lub dietetyk.

Dom Senior-WIGOR będzie mógł powstać we współpracy z innymi instytucjami i organizacjami. Na program przeznaczone zostało 370 mln zł, z tego 30 mln zł w 2015 r.

Jednostka samorządu terytorialnego będzie mogła uzyskać jednorazowe wsparcie finansowe na utworzenie placówki do 80 proc. całkowitych kosztów, ale nie więcej niż 250 tys. zł. Z budżetu państwa zostanie też sfinansowana 1/3 kosztów utrzymania seniora w domu dziennym, ale nie więcej niż 200 zł miesięcznie.

Więcej informacji na stronie www.senior.gov.pl

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski