Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z protestującymi rolnikami negocjują... biedniejsi rolnicy [WIDEO]

Zbigniew Bartuś
Protestujący spędzili dziś noc przed kancelarią premier Ewy Kopacz. Zlikwidują "zielone miasteczko" dopiero wtedy, gdy podpiszą porozumienie z rządem
Protestujący spędzili dziś noc przed kancelarią premier Ewy Kopacz. Zlikwidują "zielone miasteczko" dopiero wtedy, gdy podpiszą porozumienie z rządem Piotr Smoliński
Kontrowersje. Chłop chłopu przepuści, a zapłacą za to szarzy podatnicy i konsumenci.

Na apel Sławomira Izdebskiego, lidera chłopskich protestów, zjechało wczoraj do Warszawy kilka tysięcy demonstrantów. Izdebski zagroził, że jeżeli premier Ewa Kopacz nie zasiądzie z protestującymi do stołu, pod Kancelarią Premiera powstanie "zielone miasteczko". Premier odmówiła. Izdebski po raz kolejny nazwał rząd "antypolskim i nieludzkim".

Źródło: AIP

Wygląda to na wojnę. Ale naprawdę demonstranci mogą liczyć na zrozumienie. Z prostego powodu: rząd i Sejm, w tym opozycję, też reprezentują w tym sporze rolnicy. I to przeważnie biedniejsi od protestujących...

Przeciętny polski chłop ma nieco ponad 10 ha ziemi. Sławomir Izdebski uprawia kukurydzę i pszenicę na 75 ha. Handluje też zagranicznym zbożem i rosyjskim węglem. Minister rolnictwa Marek Sawicki prowadzi 4-hektarowe "gospodarstwo ogólnorolne" ("obora, dwie stodoły") warte 350 tys. zł. Dochód za zeszły rok: "7,5 tys. równoważący poniesione koszty".

Wiceminister Zofia Szalczyk ma prawie 12 ha pola (klasy V i VI) warte 370 tys. zł. Dochód za cały rok: 0.

Jak chłop z chłopem, czyli kto zapłaci
Lider "buntów chłopskich" Sławomir Izdebski przypomniał wczoraj, o co walczy: "wypłatę kwot mlecznych i odszkodowań za uprawy zniszczone przez dziki, załatwienie sprawy trzody chlewnej, zakaz karania rolników za protesty i zakaz sprzedaży polskiej ziemi". Pod tymi postulatami bez wahania podpisuje się minister Marek Sawicki. Też rolnik.

Problemem są "tylko" pieniądze. Rolnicy złorzeczą ministrowi, bo w zeszłym roku obiecał im m.in., że unikną unijnych kar za przekroczenie tzw. kwot mlecznych, czyli limitów produkcji mleka na dany rok (limit nałożony jest na każde gospodarstwo w UE).

Aż 57 tys. spośród 140 tys. polskich gospodarstw oddających mleko do skupu przekroczyło w 2014 r. limity - średnio o 8 proc. Minister nic nie wskórał w Brukseli, więc będą musieli płacić kary (ostatnio płacili też Niemcy i Holendrzy). Łącznie może to być nawet 900 mln zł!

"Poszkodowani" - czyli ci, którzy zdając sobie sprawę z konsekwencji (unijnych kar) przekroczyli limity - żądają teraz rekompensat. Od rządu.

Źródło: TVN24/x-news

Minister obiecał też wyrównać straty spowodowane przez rosyjskie embargo. W innych krajach robią to specjalne fundusze finansowane (w czasach dobrej koniunktury) przez samych rolników. W Polsce "państwo ma dać". Problem w tym, że nikt nie zna dochodów polskiego chłopa. Rolnik nie musi prowadzić księgowości, nie płaci podatku dochodowego, tak naprawdę więc tylko on sam wie, ile zarabia. W tej sytuacji nie sposób obiektywnie wyliczyć, ile stracił. Straty można co najwyżej szacować na podstawie… deklaracji rolników.

Wszystko wskazuje na to, że zrobią to protestujący rolnicy pospołu z... rolnikami z rządu i opozycji. Pieniądze przekaże "poszkodowanym" państwowa Agencja Rynku Rolnego. Kto się zrzuci na te ,,rekompensaty"?
Podatnicy i konsumenci.

Nic się nie opłaca
I protestujący, i przedstawiciele rządu (z PSL), i opozycjoniści mają wspólny cel - zadowolić możliwie najszerszą grupę mieszkańców wsi.

Jest to coraz bardziej sprzeczne z interesem prawdziwych rolników, czyli tych, którzy żyją z hodowli i uprawy ziemi. Jest ich ok. 200 tys. Tymczasem "rolników" zarejestrowanych w KRUS - ponad 1,4 mln. To potężna grupa wyborców. Zabiegając o jej interesy "rolnicy" z rządu i opozycji załatwiają własne.
W kierownictwie resortu rolnictwa tylko Tadeusz Nale-wajk nie uprawia ziemi. Jest za to szefem OSP na Mazowszu. W sejmowym klubie PSL dominują rolnicy. Wprawdzie lider klubu, prawnik Jan Bury, nie ma pola (podobnie jak sekretarz Artur Bramora, optyk, Józef Zych, prawnik, Stanisław Żelichowski, leśnik i Eugeniusz Kłopotek, zootechnik), ale reszta znanych postaci przeważnie "gospodarzy".

Wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeszczak ma 2 ha warte pół miliona zł. Przychód za cały rok: 4,9 tys. zł. Dochód: 0. Wiceprzewodniczący klubu PSL Jan Łopata ma 2,2 ha warte 600 tys. zł. "Przychody ze sprzedaży produktów ledwie pokrywają koszty" - napisał w oświadczeniu majątkowym.

Wicepremier Janusz Piechociński ma ponad 7 ha. Dochód: 0. Franciszek Stefaniuk - 11,3 ha; dochód: 0 ("grunty użytkują osoby trzecie").

Małopolski poseł Jan Sztorc od 1978 roku prowadzi gospodarstwo rolno-hodowlane - w oświadczeniu ujawnił 66 ha warte 1,5 mln zł - z adnotacją "nie osiągam dochodów".

Trochę lepiej wiedzie się Waldemarowi Pawlakowi - z 27 hektarów (wartych 1,6 mln zł) wyciągnął przez rok 80 tys. zł; co ciekawe, na "doradztwie REGON" osiągnął przychód prawie dwukrotnie wyższy (ale "dochód" już tylko 41 tys. zł).

Pola nie mają widziani podczas protestu: szef NSZZ Rolników Indywidualnych, senator PiS Jerzy Chróścicki, europoseł PiS (były prezes PSL) prawnik Janusz Wojciechowski, ani największy ekspert tej partii ds. wsi, szef sejmowej Komisji Rolnictwa, były minister, Krzysztof Jurgiel (geodeta).

Rolnikiem jest natomiast wiceszef tejże komisji, poseł PiS Jan Ardanowski: prowadząc "gospodarstwo wielokierunkowe" o pow. 14 ha (warte 1,5 mln zł) osiągnął przychód 40 tys. zł, a dochód - 18 tys. zł. Inny wiceprzewodniczący komisji, Leszek Maliszewski z PSL, z ponad 18 ha sadu (wartego 1 mln zł) wyciągnął przychód 220 tys. zł. Dochód: 0.

2,76 ha pola ma małopolski europoseł Czesław Siekierski. Dochód: 0. Inny ludowiec w PE, Jarosław Kalinowski (były szef PSL i minister rolnictwa) z "gospodarstwa wielokierunkowego" 18,24 ha uzyskał 50 tys. przychodu i 20 tys. dochodu.

Wychodzi na to, że gdyby nie pieniądze z kasy państwa (wynagrodzenia ministrów, posłów…) rolnicy z rządu i parlamentu nie mieliby za co żyć. Nic dziwnego, że pozostali chłopi też chcą się podpiąć do kieszeni podatników. Jeszcze bardziej.

Strona społeczna?
PSL to najliczebniejsza partia w Polsce - ma 125 tys. członków, czyli więcej niż inne partie razem wzięte. Ludowcy mogą też liczyć na wsparcie 1,1 mln członków Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych (w tym 850 tys. gospodyń), 678 tys. strażaków z OSP (z Waldemarem Pawlakiem na czele; w kierownictwie jest też wiceminister rolnictwa Tadeusz Nalewajk) i 270 tys. członków LZS. Przez 23 z 25 ostatnich lat ludowiec był ministrem rolnictwa.

Za Sławomirem Izdebskim stoi grupa nieznanych organizacji (niektóre nie są zarejestrowane) oraz niepoliczalne pospolite ruszenie niezadowolonych i byłych polityków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski