Narażam się Szanownej Hiperfrekwencji, ale powiem otwarcie, że nie entuzjazmuję się ekranizacjami Tolkienowskimi iawanturami Bondów (choć ostatni jest ponoć udany). Podziwiam wzbogacanie się języka filmowego izawrotne zdobycze techniki, ale pozostaję raczej nieczuły nasiłę ich emocjonalnego oddziaływania. Kocham przede wszystkim artystów. Jestem przedwojenny, więc wtamtej epoce uwielbiałem Lilian Harvey zataniec, Gretę Garbo zaheroiczne romanse iZarę Leander zaśpiew. Zczasem rozmnożyły się przykłady wspaniałego aktorstwa jako obiekt mojej fascynacji, dlatego lubię filmy amerykańskie. Ilubię nieceniony na____ogół melodramat, bo jego rangę podnoszą właśnie wykonawcy ról.
Ztego względu zzeszłorocznej produkcji polskiej wymieniłbym nie cieszący się najlepszą opinią nostalgiczny film "Posezonie", gdzie partnerem Magdaleny Cieleckiej był Leon Niemczyk wswojej, bodaj ostatniej, roli. Kiedy zetknąłem się znim osobiście, przypomniał sobie: "Pan dobrze omnie kiedyś napisał". Ucieszyłem się iodparłem, że kiedy on pojawia się naekranie, wygodniej rozsiadam się wfotelu, gdyż jestem pewien, że nie dostrzegę uniego żadnego fałszu. Wtedy Niemczyk ucieszył się jak dziecko iobaj byliśmy zsiebie zadowoleni.
Skoro już mowa otwórczości polskiej kinematografii, to napierwszym miejscu postawiłbym "Plac Zbawiciela" małżeństwa Krauze, bo to film twórczy ipolski. Innych miejsc nie obsadzam, gdyż nie wszystko widziałem, aczytałem onich albo dobrze, albo źle. Może tylko wspomnę "Jasminum" zsentymentu dla Janusza Gajosa. Wyśmienity aktor!
Doknotów zaliczam "Kto nigdy nie żył..." i"Kochanków Roku Tygrysa", adopozycji zniespełnionymi ambicjami "S@motność wsieci", "Teraz ja", "Dublerzy", "Kochanków zMarony", "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" i"Odę doradości". To byłoby natyle.
Zagranica była reprezentowanabogato iwszechstronnie. Zainteresowały mnie swą przewagą, walorami poznawczymi ipoziomem artystycznym filmy biograficzne. Był Capote iModigliani, Cohen iKlimt, Sopie Scholl -niemiecka opozycjonistka, John Wilmot -XVII-wieczny hulaka, iBurton Munro -rajdzista motocyklowy. Oraz Beethoven. Ale wybierając subiektywnie, zrogu obfitości obcojęzycznej palmę pierwszeństwa oddaję zaobyczajową śmiałość amerykańskiej "Tajemnicy Brokeback Mountains", azaraz potem idą: "Volver" Almodovara, zFrancji "Wrytmie serca", zFinlandii "Trzy pokoje melancholii", zodrodzonej kinematografii rosyjskiej "Ojciec isyn", czeskie "Dzikie pszczoły", zMaroka "Uśpione dziecko"... To już Czytelnicy "Zapisków kinomana" wpiątkowych numerach wiedzą, jak mi się ułożyła geografia naekranie.
Wcharakterze postscriptum dodam, że wszystko wynagrodziła mi telewizja wświąteczne dni, emitując dwa filmy, które bez znużenia oglądałem chyba poraz trzeci. Pierwszy to mistrzowsko zrealizowanakomedia Billy Wildera "Pół żartem, pół serio" zMarilyn Monroe, Tony Curtisem iJackiem Lemmonem, afilm drugi to znakomita scenariuszowo, reżysersko iaktorsko "Uczta Babette" -arcydzieło. Czy ztakiej perspektywy da się wyznaczyć jakąkolwiek skalę porównań?
WŁADYSŁAW CYBULSKI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?