Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Sandecją zderzałem się wiele razy

Rozmawiał Łukasz Madej
Bartłomiej Kasprzak (z lewej) z Sandecją podpisał dwuletnią umowę. Wcześniej grał w Widzewie Łódź
Bartłomiej Kasprzak (z lewej) z Sandecją podpisał dwuletnią umowę. Wcześniej grał w Widzewie Łódź Fot. Jerzy Cebula
Rozmowa. – Nowy Sącz to moje strony, a propozycja była ciekawa – opowiada nowy piłkarz Sandecji BARTŁOMIEJ KASPRZAK.

– Ma Pan dopiero dwadzieścia dwa lata, na koncie trzydzieści spotkań w Ekstraklasie w barwach Widzewa Łódź, więc na początek zapytam w taki sposób: nie było możliwości, żeby teraz zamiast transferu do pierwszej ligi wrócić jednak na najwyższy poziom?

– No cóż, tak się sprawy potoczyły, że dostałem ciekawą propozycję z Sandecji, i z niej skorzystałem. A do tego wszystkiego Nowy Sącz to przecież moje strony.

– Właśnie, pewnie nie wszyscy kibice wiedzą, ale urodził się Pan w Nowym Targu, do tego na co dzień mieszka w niedalekiej Tylmanowej, no i jest wychowankiem Lubania.

– Nowy Sącz znam, więc poznawać miasta nie muszę. Mówiąc ogólnie, do przyjścia przekonała mnie też lokalizacja. W drużynie, na treningach, czułem się dobrze, spodobała mi się także koncepcja trenera. Zresztą, jeszcze przecież z juniorami Garbarni Kraków, w Lidze Wojewódzkiej, walczyłem z Sandecją. Zderzaliśmy się nawet niejednokrotnie, a w moim nowym klubie do dziś są chłopaki, którzy wtedy grali przeciwko mnie.

– Nazwisko Roberta Kasperczyka miało znaczenie? Pytam, bo akurat o tym trenerze mówi się, że bez strachu daje szansę młodym piłkarzom.

– Dzisiaj nie mogę jeszcze nic konkretnego o tym powiedzieć, bo takiego doświadczenia póki co nie posiadam. Ale po tych kilku pierwszych treningach na pewno przyznam, że wrażenia ze współpracy odniosłem jak najbardziej pozytywne. To też miało wpływ na moją decyzję.

– Kasperczyka dopiero Pan poznaje, ale trener, który wywarł na Panu największe piętno, to pewnie Radosław Mroczkowski, u którego debiutował Pan przecież w ekstraklasie.

– Z każdym trenerem wiążą się jakieś dobre wspomnienia. U każdego dostawałem szansę, więc nie będę jednego czy drugiego specjalnie faworyzował, ale to prawda: debiut w ekstraklasie był w Widzewie właśnie za czasów trenera Mroczkowskiego i na pewno podziękowania ode mnie mu się należą.

– Na dziś te najlepsze wspomnienie z ekstraklasy? Mecze przeciwko Legii Warszawa czy Wiśle Kraków?

– Na pewno były to fajne przeżycia... Pojechać do Krakowa i zagrać z tamtejszymi drużynami, czy na „starym” Widzewie wygrać właśnie z Wisłą i Cracovią. Do tego remis u siebie z Legią.

– Największa publiczność, przed jaką Pan grał?

– Tak od razu nie jestem w stanie tego powiedzieć. Nie wiem... A ile chodzi ludzi na Lecha Poznań? Łatwo można sprawdzić.

– Kojarzy Pan tę najmocniejszą Sandecję sprzed kilku lat?

– Pewnie, była bardzo wysoko w pierwszej lidze, blisko awansu do ekstraklasy, więc jasne – słyszało się o tym. Tyle, że jakoś bezpośrednio się z tym nie stykałem, bo akurat w tym środowisku nie przebywałem. Byłem już w Krakowie, jednak wszystkim się interesowałem.

– Specjalnie zapytałem o tę publiczność i przeszłość, bo myśli Pan, że w Nowym Sączu właśnie powstaje drużyna, która znów ściągnie tysiące na trybuny?

– Mam nadzieję, że tak będzie. Wzmocnienia przecież są, a ci piłkarze, którzy zostali w zespole, prezentują dobry poziom. Wszystko jest jak najbardziej na tak. No, a resztę – jak to się mówi – pokaże już czas.

– Przychodząc do Sandecji wiedział Pan, że trafią do niej tak doświadczeni piłkarze jak Grzegorz Baran i Maciej Małkowski?

– Nie, nie zdawałem sobie z tego sprawy. Wiedziałem tylko, że po prostu mają być dokonane wzmocnienia. A jeśli chodzi o wspomnianych zawodników, to z całą pewnością będą dla Sandecji właśnie dużymi wzmocnieniami. I tylko cieszy, że pojawili się w naszej drużynie.

– Wróćmy do krakowskich czasów. Skąd Garbarnia?

– Uczęszczałem do SMS w Nowej Hucie. Tam pracowałem między innym z trenerem Markiem Kusto. I z tamtej szkoły trafiłem do Garbarni. A potem tak jakoś wszystko się potoczyło, że najpierw był Widzew, a teraz jestem w Nowym Sączu.

– Zdolny nastolatek nie dostał wtedy propozycji z Cracovii czy Wisły?

– Odpowiem tak: najbardziej zainteresowany był Widzew.

– Ale zupełnie niedawno był Pan jednak na testach w Cracovii.

– Nie osiągnęliśmy porozumienia, i tyle. Szczerze mówiąc, nie chcę komentować tej sytuacji. Nie wiem, jak negocjacje wyglądały od kuchni, nie ja przecież w nich uczestniczyłem, więc nie będę się wypowiadać za kogoś. Temat Cracovii był, ale ucichł i już go nie ma. To wszystko.

– W nowohuckiej szkole uczył się także Bartosz Kapustka.

– Mieszkaliśmy razem w internacie.

– I jak Pan tak teraz ogląda mecze robiącego furorę w Cracovii kolegi, pewnie myśli sobie: „Super byłoby znów zagrać w ekstraklasie”?

– Oczywiście, jeszcze nie jestem jakoś specjalnie starym zawodnikiem, żeby nie mieć aspiracji powrotu do ekstraklasy (śmiech). A zupełnie poważnie mówiąc, to tam kultura gry jest fajna. Warto się starać, żeby wrócić.

– Może uda się z Sandecją, bo przecież klub niedługo ma przejąć bogaty inwestor. Docierają w ogóle do Pana takie informacje?

– Wie pan co, na razie skupiam się tylko na swojej pracy. Mam plan na to, co muszę zrealizować w tej rundzie, czy w tym sezonie, i żadnych innych rzeczy jakoś specjalnie do siebie nie biorę.

– W zeszłych rozgrywkach zobaczył Pan aż jedenaście żółtych kartek, więc patrząc w tę statystykę od razu przychodzi do głowy, że kolejny góralski charakter idealnie będzie pasować w Nowym Sączu.

– Coś w tym pewnie jest, natomiast jeśli chodzi o te kartki, to w dwóch spotkaniach zobaczyłem po dwie żółte, więc stąd może się brać takie wrażenie.

Jest już „Aleks”, jutro pierwszy mecz o stawkę

To, o czym już od jakiegoś czasu informowaliśmy, stało się faktem i wczoraj umowę z Sandecją podpisał jej były snajper Arkadiusz Aleksander. Na razie obowiązuje do końca tego roku. Już w najbliższą niedzielę piłkarze Sandecji Nowy Sącz zaliczą pierwszy akcent nowego sezonu i w Sandomierzu, w ramach rundy wstępnej Pucharu Polski, o godz. 17 zmierzą się z Wisłą.

– To kolejny ważny punkt w okresie przygotowawczym. I nie ukrywam, że jedziemy po prostu przejść do następnej rundy – mówi trener biało-czarnych Robert Kasperczyk.

Wisła to drużyna walcząca w małopolsko-świętokrzyskiej grupie III ligi. Ba, poprzedni sezon tych rozgrywek zakończyła na pierwszym miejscu, o punkt wyprzedziła Porońca. Potem w barażach o II ligę okazała się jednak gorsza od Radomiaka.

O tym, jak przyjemna może być przygoda z Pucharem Polski, opiekun Sandecji przekonał się w sezonie 2010/11, kiedy jako trener Podbeskidzia Bielsko-Biała dotarł aż do półfinału, gdzie odpadł z Lechem Poznań.

– Puchar Polski? Generalnie wspomnienia mam dobre i złe, ale oczywiście, że fajnie byłoby powtórzyć tamten wynik Podbeskidzia. Tyle tylko, że na razie to jeszcze do tego daleka droga – przypomina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski