MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z wygodnej kanapy niewiele widać

Liliana Sonik
Po miesiącu można sobie pozwolić na podsumowania. Podobnie, jak wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób w Światowych Dniach Młodzieży uczestniczyli, jestem pod wrażeniem.

Dwa miliony ludzi i ani jednej rozbitej szyby, żadnych pijackich bójek ani ustawek z maczetami, choć stali obok siebie młodzi z Syrii, z Izraela i Iraku, z Afryki i Azji, z Ukrainy, Rosji, Niemiec i Polski, z Ameryki Południowej, Północnej i z Australii.

Szli kilometrami w skwarze lub w strugach deszczu bez narzekania i bez śladu wściekłości. A więc tak można!

Każdy, kto gościł pielgrzymów, był zachwycony. Kraków wypiękniał i odmłodniał. Zwłaszcza, że wielu narzekających zgredów wyjechało. Wyjechali, bo się bali. Bali się tłoku i zamieszania. Bali się zamachów i ogólnego pandemonium, które miało się wydarzyć.

Jan Paweł II po raz kolejny „załatwił” nam globalną promocję. Zastanawiam się, czy był zmartwiony krajanami, którzy skrewili i którzy się wypięli. Ostatecznie jego pierwsze papieskie słowa brzmiały: „Nie obawiajcie się…” Ale - w jego rodzinnym Krakowie - nie wszyscy posłuchali.

Zaledwie parę razy w życiu dostajemy okazję, by uczestniczyć w wydarzeniu o podobnej intensywności. W wydarzeniu wspólnotowym, a zarazem niosącym niezwykły ładunek optymizmu. Światowe Dni Młodzieży zawsze odciskały ślad na mieście, które je gościło. Trudno powiedzieć, jak będzie u nas, bo na efekt długofalowy za wcześnie.

Natomiast w materialnym wymiarze, łatwiejszym do szybkiej weryfikacji, Kraków otrzymał wyremontowane ulice oraz światową promocję. Jeszcze większe korzyści odniosła Wieliczka.

A malkontentom (choć nie ma ich wielu) narzekającym na koszty zapewnienia bezpieczeństwa ŚDM odpowiadam, że więcej w skali roku kosztuje obstawa policyjna meczów i eskortowanie nabuzowanych kibiców. I, w odróżnieniu od ŚDM, trudno uznać to za inwestycję w cokolwiek.

Jest jeszcze jeden aspekt ŚDM, którego nie wolno pominąć: Franciszek. Przyjechał do kraju swego wielkiego poprzednika. Musiał sobie zdawać sprawę, że będzie tutaj, choćby mimowolnie, porównywany z Janem Pawłem II. Przed niełatwą stanął próbą. I wyszedł zeń zwycięsko. Nie dał satysfakcji ani fałszywym przyjaciołom, ani szczerym wrogom. Nie naśladował też Wojtyły, bo gdyby to robił, poległby. Franciszek ma zupełnie inny styl, inny sposób obrazowania, inaczej konstruuje wypowiedź. Za słowem lekko wypowiadanym przez Jana Pawła krył się ciężar teologicznych i filozoficznych znaczeń. Retoryka Franciszka jest dostosowana do odbiorcy z XXI wieku, przyzwyczajonego do obrazowego komunikowania, SMS-ów i Twittera. A przecież waga jego wypowiedzi była ogromna. Jakimś cudem stary człowiek z Watykanu potrafił precyzyjnie zdiagnozować sytuację ludzi młodych. I zaproponować receptę na ich lęki. Kto nie słuchał, niech przeczyta, jak radził młodym, by opuścili kanapę. Warto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski