Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za błędy urzędników płacimy wszyscy. Jak zawsze.

Redakcja
Fot. THETA
Fot. THETA
KONTROWERSJE. Pracownicy ZUS przez lata wprowadzali w błąd drobnych przedsiębiorców, pisali nawet poradniki zawierające nieprawdziwe informacje. Ludzie płacą za to dzisiaj bardzo słono.

Fot. THETA

"Czy samobójstwo wybawi mnie od zobowiązań? Mam 58 lat, jestem bezrobotny, ZUS żąda ode mnie spłaty 8000 zł długu i 14 000 zł odsetek" - pisze Ryszard z Krakowa.

Po naszym tekście o dłużnikach Zakładu Ubezpieczeń Społecznych otrzymaliśmy wiele takich listów. Miesiąc temu opisaliśmy, jak ZUS ściga tych, którzy przed wrześniem 2008 roku zawieszali działalność gospodarczą i nie płacili za ten okres składek na ubezpieczenie społeczne. Niektórzy muszą teraz oddać z karnymi odsetkami dziesiątki tysięcy złotych. Dłużnikami okazują się nawet ci, którzy otrzymali wcześniej od ZUS-u zaświadczenia o... niezaleganiu ze składkami.

Stertę listów na ten temat zgromadziła także Katarzyna Urbańska, prawniczka Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". Analizowała wszystkie sprawy - i nie kryje oburzenia. - Polskie organa administracyjne zachowały się w sposób bandycki - uważa. - Urzędnicy wprowadzali przedsiębiorców w błąd, a teraz każą za to płacić.

Zdesperowani przedsiębiorcy przysyłali i przywozili mecenas Urbańskiej podręczniki, jak wyrejestrować się z płacenia składek na ZUS w okresie zawieszenia działalności, a także poradniki na ten temat - ściągnięte z internetowych stron oddziałów ZUS-u. Ubezpieczyciel wprowadzał ludzi w błąd, także wydając dokumenty o niezaleganiu ze składkami. Wiele osób latami otrzymywało zaświadczenia, a potem okazywało się, że ich zaległości sięgają nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

- Sądy, do których odwoływali się przedsiębiorcy, przyznawały wprawdzie, iż dług powstał m.in. w wyniku dezinformacji ze strony urzędników, ale orzekały, że trzeba zapłacić, bo takie są przepisy - opowiada Katarzyna Urbańska.

Jej zdaniem Skarb Państwa winien zapłacić za krzywdzące i szkodliwe działania funkcjonariuszy publicznych. - Ktoś w końcu wystąpi o takie odszkodowanie - uważa mecenas.

- Choruję na raka, mam na utrzymaniu trójkę dzieci, mój dług wynosi 90 tys. zł. Za co mam wynająć prawnika, który napisze pozew? - pyta 62-letni krakowianin Adam Krajewski.

- Zaniedbanie jest po stronie tych, którzy stworzyli niejednoznaczne prawo i nie powiedzieli, jak je stosować. ZUS nie tworzy prawa, on je tylko wykonuje - mówi Jeremi Mordasewicz, reprezentant "Lewiatana" w radzie nadzorczej ZUS. Ale dodaje: - Wśród tych, co zawieszali działalność, są tacy, którzy robili to cynicznie, by wymigać się od płacenia składek. To nawet nie są cwaniacy, tylko złodzieje, którzy okradli nas wszystkich.

Urzędnik źle doradził, przedsiębiorcę powiesili

Choć przed 2008 rokiem nie było przepisów dotyczących zawieszania działalności gospodarczej, ZUS akceptował czasowe przerwy w funkcjonowaniu firm i radził, jak się na ten czas wyrejestrować. Po latach te rady wychodzą wielu ludziom bokiem: ZUS żąda od niektórych bajońskich sum.

- To przypomina jakąś piramidę finansową, a nie poważną instytucję zaufania publicznego - żali się Leszek, który ma do zapłacenia 18 tysięcy zł plus odsetki.

Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", zasiadający w radzie nadzorczej ZUS, mówi, że wina leży po stronie nie tyle urzędników tej instytucji, co twórców prawa.
- Urzędnicy muszą się kierować tym, co uchwalił Sejm, co rozporządził rząd i co orzekł sąd. W kwestii zawieszeń nie było nigdy jednoznacznej wykładni. Z tego powodu urzędnicy ZUS mogli wprowadzać ludzi w błąd - przyznaje Mordasewicz.

I podaje taki przykład: gdyby policjant poinformował kierowcę, że w Polsce można jeździć po mieście z prędkością 100 km na godzinę - to czy zwalniałoby to z przestrzegania przepisów? Owszem, funkcjonariusz wprowadził obywatela w błąd. Ale jeśli kierowca przekroczy dozwolone 50 km na godz., to zgodnie z prawem poniesie konsekwencje.

Przedsiębiorcy odpowiadają, że ciągle zmieniane przepisy nie były nigdy tak jasne, jak te o ruchu drogowym. Ich jednoznaczna i spójna w całym kraju wykładnia obowiązuje od niedawna - dopiero obecny prezes ZUS Zbigniew Derdziuk zarządził ujednolicenie standardów we wszystkich regionach i oddziałach.

Zgodnie z odgórnymi wytycznymi Lucyna Biederman, naczelnik Wydziału Organizacji krakowskiego oddziału ZUS, tłumaczyła nam miesiąc temu, że do 20 września 2008 - gdy weszła w życie nowelizacja ustawy o swobodzie działalności gospodarczej - jej przepisy nie zawierały pojęcia zawieszenia działalności. Obowiązkowe składki na ubezpieczenia trzeba było zatem płacić "od dnia rozpoczęcia działalności do dnia jej zakończenia".

ZUS powołuje się m.in. na wytyczne Ministerstwa Gospodarki z lipca 2002 oraz o rok późniejsze orzeczenia Sądu Najwyższego, przedsiębiorcy twierdzą jednak zgodnie, że pracownicy ZUS-u, znając te przepisy i orzeczenia, przez lata doradzali, jak zawiesić działalność i wyrejestrować się z ubezpieczeń. Pomagali wypełnić druki, a nawet wyliczali, ile złotych kto zalega, bądź jaką ma nadpłatę za dany miesiąc. A po latach każą płacić wszystko z karnymi odsetkami.

Co ciekawe, półtora roku temu - w odpowiedzi na interpelację posłanki Anny Sobeckiej - minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak zapewniała, że w przypadku przedsiębiorców, którzy zawieszali działalność "przed wprowadzeniem instytucji zawieszania ustawą z 10 lipca 2008 r. (...), istotnym jest niekwestionowanie tego okresu i honorowanie go przez ZUS na dotychczasowych zasadach."

Minister przyznaje tym samym, że były jakieś "dotychczasowe zasady", które uległy zmianie. - Paradoksalnie wejście w życie nowelizacji ustawy o swobodzie działalności gospodarczej z lipca 2008 roku pogorszyło sytuację tych, którzy zawieszali działalność wcześniej - zauważa mec. Katarzyna Urbańska, prawniczka "Lewiatana". - Sądy rozumują tak: skoro w 2008 roku wprowadzono specjalny przepis o zawieszeniach, to znaczy, że wcześniej nie można było działalności zawieszać. A skoro tak, to trzeba było płacić ubezpieczenie przez cały czas. Kto nie płacił, musi to zrobić teraz.

Minister Fedak przekonuje, że "w praktyce, w niebudzących wątpliwości przypadkach rzeczywistego czasowego zaprzestania (przerwania) działalności, ZUS uznawał te przerwy dla celów ubezpieczeń społecznych.
Problem w tym, że nie ma definicji "niebudzącego wątpliwości przypadku". Nikt też nie nakazał ZUS-owi zostawić w spokoju tych, którym wcześniej błędnie doradzał; "niekwestionowanie i honorowanie zawieszeń przez ZUS na dotychczasowych zasadach" jest więc tylko pobożnym życzeniem minister Fedak. ZUS może poddać "szczególnej kontroli" każdego. Efektem będzie decyzja o objęciu obowiązkowym ubezpieczeniem w okresie zgłoszonych zawieszeń. I konieczność zapłaty składek z karnymi odsetkami za zwłokę.

- Nie bardzo wyobrażam sobie ustawę o abolicji dla wszystkich - mówi Jeremi Mordasewicz. - Przecież wśród tych, co zawieszali działalność, są tacy, którzy robili to cynicznie, by wymigać się od płacenia składek. To nawet nie są cwaniacy, tylko złodzieje, którzy okradli nas wszystkich. Z drugiej strony są ludzie niezaradni, którzy zaufali urzędnikom i znaleźli się w trudnej, albo wręcz tragicznej sytuacji. Każdy przypadek wymaga indywidualnego podejścia - i rozsądku.

Eksperci zwracają uwagę, że dotyczy to zwłaszcza sądów rozpatrujących odwołania przedsiębiorców: wcale nie muszą się trzymać sztywno litery prawa, mogą się odwołać do zasad współżycia społecznego - i w ich duchu orzekać. Po ludzku.

ZBIGNIEW BARTUŚ

[email protected]

Jutro:

"Urzędnicy zapłacą za swoje błędy" - zapowiada w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego" poseł Adam Szejnfeld, autor ustawy o odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych. Pytamy go także o szanse przedsiębiorców ściganych przez ZUS z powodu zawieszania działalności gospodarczej przed 2008 rokiem.

Głosy Czytelników:

"Zbych": To, że pójdziecie na żebry albo się powiesicie - takie ryzyko i nie sądu wina, że urzędy też do końca jasno nie zajęły stanowiska wtedy, kiedy należało. Przecież wystarczyło nie przyjmować informacji o zawieszeniu działalności i wyjaśnić, że trzeba ją wyrejestrować. Chyba tyle może oczekiwać obywatel od urzędów demokratycznego państwa? Czy trzeba samobójstw ludzi zdesperowanych i postawionych pod murem - żeby decydenci zrozumieli, co robią???

"Lech": Kolega przyjechał z W. Brytanii - złapał się za głowę - i powiedział, że chyba już nigdy tu nie przyjedzie. Miał zawieszoną działalność, bo mu nie wyszło i pojechał do Anglii zarobić. Miał wrócić, otworzyć znów działalność, ale jeśli każą mu zapłacić jakieś nieprawdopodobne składki, to straci to, co zaoszczędził w Anglii i na interes już mu nie starczy. Paranoja...

"Leszek": Przecież ZUS to instytucja zaufania publicznego - ma wgląd we wszystkie tajne dokumenty osobowe - personalia, listy płac, karty zdrowia, kartoteki policyjne i lekarskie itd. Wie chyba więcej niż policja! Jeśli tak, to powinien również gwarantować bezpieczeństwo swoich członków (płatników składek ZUS) - a nie zachowywać się jak lewa firma sprzedająca przysłowiową Kolumnę Zygmunta naiwniakom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski