Kłopot z dwoma milionami dowodów
Minister zastrzegł jednak, że być może konieczne będzie opracowanie nowego projektu dowodu osobistego, ale ta sprawa ma być omawiana z negocjatorami UE. Spełnienie tej obietnicy to dodatkowy koszt dla każdego, kto wyrobił już sobie nowy dowód osobisty, bo za kolejny nowy też będzie musiał zapłacić.
Trudno spodziewać się, by w tym przypadku zrezygnowano z opłat, skoro za wymianę dowodu z błędnym tłumaczeniem musi zapłacić ten, kto chce mieć dowód bez błędu. Dziś, gdy dowód używany jest tylko w Polsce, nie ma znaczenia, czy sformułowanie "imiona rodziców" zostało przetłumaczone jako "Parents given names" (ze źle postawionym apostrofem) czy też na "Parents given names" (co jest poprawnym tłumaczeniem). Trudno będzie jakiemuś policjantowi, celnikowi czy jeszcze innemu funkcjonariuszowi wytłumaczyć, że to nie podrobiony dokument, tylko efekt błędu ministerialnych urzędników, zatwierdzony przez polski rząd.
Gdy 1,5 roku temu napisaliśmy o błędzie w nowym dowodzie osobistym, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wstrzymało druk blankietów, ale do tego czasu wydrukowano już około 2 milionów kart i te zapasy skończyły się dopiero na wiosnę tego roku. Ministerstwo nie uznało za stosowne pokryć kosztów wymiany kart wydrukowanych z błędem - każdy, kto wstydzi się mieć taki dowód, musi zapłacić za nowy z własnej kieszeni.
Nie inaczej będzie, gdy ministerialni urzędnicy wynegocjują nowy projekt dowodu, który ma uprawniać do podróży po krajach Unii Europejskiej. Pozostaje tylko pytanie, dlaczego nie pomyślano o tym kilka lat temu - przecież wtedy już chcieliśmy być w Unii, a za brak takiej wiedzy urzędnika będzie znowu płacić obywatel.
Polacy mają około 28 mln starych dowodów osobistych, a do tej pory na wymianę dokumentów zdecydowało się zaledwie 860 tys. osób. Nic dziwnego: wymiana starego dowodu na nowy (czyli plastikową kartę) kosztuje 30 zł, ale do tego trzeba doliczyć jeszcze cenę zdjęcia, czyli około 20 zł (za 4 fotografie z polaroidu). Jeżeli zmienimy adres zameldowania, dowód trzeba znowu wymienić; prawo nakazuje złożyć odpowiedni wniosek w urzędzie gminy w ciągu 14 dni od zmiany danych zawartych w tym dokumencie.
Nie tylko koszty powstrzymują Polaków od starań o nowy dowód. Okazuje się bowiem, że może on sprawiać także pewne kłopoty, choćby przez to, że na plastikowej karcie nie ma miejsca na wpisanie dzieci i daty ich urodzin. Dziś coraz częściej dzieci wyglądają na więcej lat niż mają; w jaki sposób można więc udowodnić jakiemuś upartemu kontrolerowi, że nasze dziecko ma prawo do bezpłatnego przejazdu pociągiem czy autobusem, bo nie skończyło 4 lat, choć wygląda na 6? Rozwiązanie problemu jest dość proste - trzeba mieć przy sobie skrócony odpis aktu urodzenia dziecka. Tylko kto na co dzień nosi przy sobie takie dokumenty?
GRZEGORZ SKOWRON
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?