Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za kulisami męskiego świata

Urszula Wolak
Urszula Wolak
Asthon Sanders jako Chiron
Asthon Sanders jako Chiron Fot. archiwum

Jeden z amerykańskich krytyków filmowych zastanawiał się na łamach „Los Angeles Times”, jak przekonać członków Amerykańskiej Akademii Filmowej przyznającej Oscary, by dostrzegli wielkość filmu, który z tą wielkością w ogóle się nie afiszuje? Jego pytanie dotyczyło filmu „Moonlight”, który wszedł właśnie na ekrany polskich kin. W hollywoodzkim wyścigu o pozłacane statuetki dzieło Barry’ego Jenkinsa jest nominowane aż w ośmiu kategoriach i zasługuje na wiele wyróżnień. Pytanie jednak brzmi: czy zdobędzie choć jedno?

Wątpliwości są uzasadnione, gdyż „Moonlight” kompletnie nie pasuje do grona tegorocznych nominowanych - typowych pewniaków, które za pomocą prostych, a czasem i bezczelnych filmowych chwytów zdołały przejąć kontrolę nad emocjami akademików i milionów widzów na całym świecie. Film Jenkinsa trzyma się od tych oczywistych strategii z daleka. Jego siła tkwi pod powierzchnią prostoty, która przyjmuje postać choćby lekko rozedrganych, bezpretensjonalnych ujęć, minimalistycznie zakomponowanych kadrów, w których każdy, nawet najmniejszy centymetr powierzchni jest nośnikiem znaczeń, czy subtelnej muzyki spajającej kolejne dramatyczne etapy, przez które przechodzi główny bohater, doskonale oddając również poczucie ciągłości jego życia i panującego w nim smutku.

„Moonlight” tworzy bowiem poruszający obraz doświadczenia czarnoskórego Chirona we współczesnych Stanach Zjednoczonych, ukazując bohatera od dzieciństwa po okres dojrzałości. Poznajemy chłopca wychowanego przez samotną, uzależnioną od narkotyków matkę, prześladowanego w szkole przez kolegów, pozostawionego bez opieki, opuszczonego, próbującego zdefiniować własną tożsamość, zagubionego. Szczęście odnajduje jedynie w krótkich chwilach spełnienia u boku Kevina, który budzi jego seksualne fascynacje, dojrzałego Juana, który obdarza Chirona troskliwą opieką i zastępuje mu ojca, a także pięknej Teresy, która w idealnym świecie mogłaby zostać jego matką. Te momenty trwają jednak zbyt krótko. Za krótko, by Chiron pojął, kim jest i zrozumiał sens życia.

Barry Jenkins jest sensualny, empatyczny i delikatny w ukazywaniu w „Moonlight” relacji między mężczyznami. Jest w nich młodzieńcza spontaniczność, ojcowskie ciepło, przyjacielskie zrozumienie i czułe pożądanie. Nikt jeszcze w historii kina z takim wyczuciem nie odsłonił przed nami oblicza męskiego świata. To film na miarę co najmniej jednego Oscara.

„Moonlight”, reż. Barry Jenkins

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski