Fot. Archiwum
EDUKACJA. Czy szkoły nie mogłyby wypożyczać książek uczniom
Rodzice uczniów szkół ponadgimnazjalnych za wyprawkę szkolną zapłacili średnio ok. 571 zł na dziecko. Najmniej wydali rodzice uczniów z wyższych klas szkoły podstawowej (IV-VI) - ok. 433 zł oraz gimnazjalistów - około 470 zł.
Piotr Marciszuk z Sekcji Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki uważa, że nagonka na polskie ceny podręczników jest bezzasadna. - Ceny takich książek w euro są o 50 procent wyższe. Nie wolno porównywać Polski do krajów zachodnich pod kątem reformy edukacji. Na zachodzie system jest o wiele bardziej stabilny. My po transformacji ustrojowej musieliśmy wprowadzić zmiany, aby dostosować się do zachodnich warunków - wyjaśnia Marciszuk. Według niego rynek książki w naszym kraju jest w fatalnym stanie. - Ceny podręczników są dramatycznie niskie, zwłaszcza w odniesieniu do kosztów ich produkcji - dodaje Marciszuk.
Innego zdania jest dyrektor Studium Pedagogicznego UJ Jerzy Lackowski. - W naszym kraju nie ma żadnych logicznych regulacji w zakresie podręczników. Ministerstwo nie opracowało żadnej strategii, żeby uporządkować system - wyjaśnia Lackowski. - Najbardziej uciążliwe są ciągłe zmiany podstawy programowej. Od 1997 roku było ich już około 10 - dodaje. Dyrektor Studium Pedagogicznego UJ jest przekonany, że najlepszym rozwiązaniem byłby stopniowy zakup podręczników przez szkoły, które mogłyby wypożyczać je zainteresowanym uczniom. - W budżecie publicznym powinny być środki, z których szkoły mogłyby sukcesywnie dokonywać zakupów podręczników i następnie wypożyczać je wszystkim uczniom z danej szkoły - dodaje Lackowski.
Profesor Ryszard Legutko, były minister edukacji, tłumaczy, że w wielu europejskich państwach podręczniki są finansowane przez państwo. - Tam rządy kierują się dobrem ucznia, natomiast w Polsce korzyści wydawnictw są nie tyle najważniejszą przesłanką, co jedyną organizującą ten rynek - wyjaśnia profesor Ryszard Legutko.
- W większości niemieckich landów państwo pokrywa koszty zakupu podręczników. Często jest też tak, że rodzice muszą płacić między 30-40 procent wartości książek - mówi Leonard Kohne-Helnessen, mieszkaniec regionu Meklemburgia. W jego regionie za podręczniki uczniowie płacą ok. 30 euro rocznie.
W Szwecji prawie sto procent kosztów związanych z edukacją pokrywanych jest z budżetu państwa. - Rodzice nie płacą za podręczniki. Nie muszą nawet kupować przyborów szkolnych, bo za wszystko płaci szkoła - mówi pani Karolina, która od kilku lat wraz z rodziną mieszka w Szwecji. Kobieta, która w tym roku posłała do szkoły swojego starszego syna, jest zachwycona warunkami, jakie zapewnia państwo. - Jedzenie w szkole również finansuje rząd. Niczego nie kupujemy, bo wszystko jest dostępne - nie tylko podręczniki, ale także ćwiczenia, które uczniowie otrzymują raz do roku - wyjaśnia pani Karolina. Polka opowiada także, że uczniowie w Szwecji na wyższych etapach edukacji otrzymują od szkoły laptopy, które mogą wykorzystać do zadań domowych. Po zakończeniu edukacji zwracają sprzęt szkole.
SYLWIA NOWOSIŃSKA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?