Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za rakowickimi drutami

Redakcja
Maszerujący Żydzi z krakowskiego getta. Zdjęcie zrobione prawdopodobnie podczas któregoś z wysiedleń. FOT. ARCHIWUM IPN
Maszerujący Żydzi z krakowskiego getta. Zdjęcie zrobione prawdopodobnie podczas któregoś z wysiedleń. FOT. ARCHIWUM IPN
W sercu krakowskiej dzielnicy Czyżyny, nieopodal dzielnicy Rakowi-ce, znajduje się rozległy teren z charakterystycznymi zabudowaniami - hangarami, w których wnętrzach eksponowane są samoloty. Jest to obszar jednego z najstarszych lotnisk wojskowych na świecie. Jego powstanie w 1912 r. związane było z rozwojem lotnictwa w ówczesnej monarchii austro-węgierskiej.

Maszerujący Żydzi z krakowskiego getta. Zdjęcie zrobione prawdopodobnie podczas któregoś z wysiedleń. FOT. ARCHIWUM IPN

KRAKOWSKI ODDZIAŁ IPN I "DZIENNIK POLSKI" PRZYPOMINAJĄ. Każdego poranka auta przyjeżdżały pod Urząd Pracy w getcie i zabierały grupę wyselekcjonowanych pracowników na teren Rakowic.

Szybko, bo już od 1917 r. stało się ono jednym z punktów etapowych pierwszej w Europie regularnej pocztowej linii lotniczej łączącej Wiedeń z Kijowem i Odessą. Po odzyskaniu niepodległości i przejęciu obiektów przez polskie władze wojskowe na lotnisku zorganizowano pierwszą polską jednostkę bojową, tzw. Eskadryllę Lotniczą. Obiekty lotnicze i związane z nimi zaplecze było sukcesywnie rozbudowywane, utworzono tam m.in. warsztaty remontowo-produkcyjne, Niższą Szkołę Pilotów oraz kolejne eskadry.

Rozwój lotniska i jego znaczenie zostały, wraz z wybuchem II wojny światowej, drastycznie zahamowane. Po zajęciu Krakowa lotnisko przejęli Niemcy. Od 5 grudnia 1942 r. na terenie lotniska Rakowice skoszarowano grupę 160 Żydów z getta krakowskiego. Utworzono tam dla nich specjalny obóz pracy, tzw. Fliegerhorstkommandantur.

Dwa z lotniska Rakowice...

Już od początku 1942 r. na terenie lotniska w Rakowicach zatrudniano Żydów z getta krakowskiego. Placówka ta była jednak oddalona o kilkanaście kilometrów od Podgórza - początkowo więc dowożono ich w specjalnych samochodach. Każdego poranka auta przyjeżdżały pod Urząd Pracy w getcie i zabierały grupę wyselekcjonowanych pracowników na teren Rakowic. W powojennych wspomnieniach czytamy, że w drodze na lotnisko śpiewano nawet okolicznościową piosenkę, której zwrotka zawierała następujące słowa: "Jedno auto Bronowice, dwa z lotniska Rakowice, kryte trumny lazarety przyjechały po kobiety". Wbrew tekstowi, w Rakowicach zatrudniano zarówno kobiety jak i mężczyzn. Po wypełnieniu przydzielonych im obowiązków wracali do żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej, zazwyczaj tuż przed tzw. godziną policyjną. Tego stanu nie zmieniła nawet pierwsza masowa akcja wysiedlania ludności żydowskiej z getta do obozu zagłady w Bełżcu, przeprowadzona w czerwcu 1942 r. Pomimo wysiedlenia, głównie osoby młode, silne i sprawne fizycznie nadal pracowały, a co więcej, zatrudnienie było ich szansą na pozostanie w getcie.

Warto podkreślić, że wyjazdy na placówkę poza getto były ogromną szansą na pozyskanie dodatkowej żywności dla siebie i rodziny, a także na kontakt ze światem spoza murów zamkniętej dzielnicy. Stąd też we wspomnieniach osób zatrudnionych na lotnisku pojawiają się opisy, głównie dotyczące lata i jesieni, kiedy to zdarzało im się przywieźć do getta np. świeże owoce - jabłka czy gruszki, warzywa oraz inne produkty żywnościowe, a nawet polne kwiaty.

"Luftwaffe-Juden"...

Dopiero w grudniu 1942 r., kiedy obszar getta został ponownie zmniejszony, zdecydowano się na skoszarowanie żydowskich pracowników na Rakowicach. Od 4 grudnia rozwieszano w getcie ogłoszenia o tworzeniu stałej grupy, która zostanie tam odesłana. "Liczono się z tym od dawna i nikt nie brał tego ze złej strony, ja też. »Luftwaffe-Juden«, więc nikt już nie będzie się do nas mieszał - nareszcie będzie spokój" - pisała w swoim pamiętniku Halina Nelken.
Wybrano 160 osób - mniej więcej tyle samo kobiet oraz mężczyzn i umieszczono ich w dwóch oddzielnych barakach. Zostali przydzieleni do tego szczególnego obozu przez pracowników Urzędu Pracy w getcie krakowskim. Jedna z zatrudnionych na lotnisku kobiet wspominała: "Jest nas tu 160 rozbitków, których los rzucił na lotnisko i odebrał całkowicie życie prywatne, od dziś zamknięte tylko w ramach baraków". Po tygodniu od skoszarowania na lotnisku zarówno baraki mieszkalne, jak też trzeci, w którym znajdowały się sanitariaty i pralnia, zostały ogrodzone drutem kolczastym. Halina Nelken zanotowała swoje wrażenia odnośnie tego wydarzenia: "Znikomy ten nasz Lebensraum za drutami!". Jednak pomimo tego, że powierzchnia mieszkalna nie była zbyt duża, a dodatkowo zmniejszało ją ogrodzenie, to Żydzi zatrudnieni na lotnisku z pewnością mieli więcej swobody i narażeni byli na znacznie mniejszy terror niż mieszkańcy getta oraz obozu Płaszów.

Baraki mieszkalne posiadały wydzielone pokoje, w których znajdowało się kilka piętrowych łóżek, a także podstawowe sprzęty: stół, krzesła i szafy. Z czasem montowano też małe półki na ścianach, by móc na nich składować drobne przedmioty, bowiem więźniowie obozu w Rakowicach mogli posiadać przywiezione przez siebie rzeczy. Żydowskim pracownikom lotniska nie przydzielono specjalnej odzieży, dlatego nosili oni ubrania przywiezione z getta. Spali pojedynczo na siennikach, mieli też pościel i koce. Warto zaznaczyć, że każdy pokój był wyposażony w piec, a dla zachowania czystości wprowadzono dzienne dyżury sprzątania. Jak wspominała Halina Nelken: "Zawiesiłyśmy firanki, nakryłyśmy stół obrusem. Kilka obrazków na ścianie zmieniło wygląd baraku na ciasny, ale przytulny pokój mieszkalny". Więźniowie obozu Płaszów nie mogli nawet pomarzyć o takim wyposażeniu baraków.

"Bitki o miednicę"

Na terenie obozu w Rakowicach dzień zaczynał się o szóstej rano od pobudki. Osoby dyżurujące szły do kuchni, po wiadra z ciepłą wodą do mycia. Przed apelem, który odbywał się o godzinie siódmej, jedzono jeszcze śniadanie, złożone zazwyczaj z chleba, marmolady i czarnej kawy. Po apelu więźniowie udawali się do pracy. Około południa następowała godzinna przerwa obiadowa, a po niej ponownie pracowano do godziny piątej. Przed udaniem się do baraków na spoczynek więźniowie mieli jeszcze obowiązek zamiatania ulic lub powierzchni lotniska. Wieczorami zaś, po męczącej pracy, w barakach następowały ożywione rozmowy, żarty, okrzyki, "bitki o miednicę", a także sprzeczki, np. o miejsce przy piecyku elektrycznym, Kobiety i mężczyźni mogli odwiedzać się nawzajem w pokojach. Wspólnie gromadzono się na kolację oraz apel. Po jego zakończeniu następował ostatni element codziennego rytuału - wieczorna toaleta, którą odbywano w barakach. Zazwyczaj w soboty, po całym tygodniu kąpano się w większych łaźniach. Niedzielne popołudnia były wolne od pracy i innych obowiązków, stąd też dopóki istniało getto krakowskie, więźniowie mogli otrzymać przepustkę i udać się w odwiedziny do krewnych i przyjaciół.
Żydów skoszarowanych w Rakowi-cach zatrudniono przy pracach ziemnych, porządkowaniu terenu lub sprzątaniu pomieszczeń. I choć w getcie obawiano się, że młode dziewczęta będą narażone na niemoralne propozycje od przebywających tam Niemców, to noszone przez nie opaski z gwiazdą na ramieniu skutecznie chroniły od zaczepek. Kobiety z reguły pracowały jako sprzątaczki w wartowniach, biurach, kantynach, pokojach oficerskich i hangarach. Więźniowie starali się przy tym tak rozplanować wykonywane zajęcia, by zaoszczędzić nieco czasu dla siebie. Specyfiką tego obozu było to, że często zmieniały się miejsca pracy, jak też osoby, dla których ją wykonywano. Czasami trafiały się lżejsze zajęcia, czasem zaś wykonywana robota była bardzo ciężka i męcząca. Więźniowie wspominali, że podczas pracy zdarzały się też drobne przyjemności, jak możliwość posłuchania radia lub poczytania książek. Ważne jest również to, że poza pojedynczymi przypadkami znęcania się nad Żydami zatrudnionymi na lotnisku, brak jest informacji o terrorze podobnym do tego, jaki panował np. w Płaszowie.

W rękach Amona Götha

Od maja 1943 r. obóz żydowski na lotnisku w Rakowicach stał się jednym z podobozów ZAL Płaszów i podlegał formalnie pod zarząd komendanta Amona Götha. Była to duża zmiana dla więźniów tam przebywających. Zostali oni podporządkowani regulaminowi obowiązującemu w Płaszowie. Jednym z pierwszych rozporządzeń był nakaz oddania biżuterii, zegarków, pieniędzy lub innych cennych przedmiotów, które do tej pory udało im się zachować. Ponadto, by ograniczyć możliwość ewentualnych ucieczek, na cywilnych ubraniach noszonych przez więźniów jasną farbą namalowano duże pasy i gwiazdę Dawida. Nadano im również kilkucyfrowe numery, które ciemną farbą także wymalowane zostały na ubraniach. Od tego czasu obowiązywała też taka sama jak w Płaszowie zbiorowa odpowiedzialność za ucieczkę więźnia. Pomimo wskazanych wyżej zmian organizacyjnych, jak czytamy we wspomnieniach, do więźniów nadal odnoszono się przyzwoicie, a warunki bytowe nie uległy znacznemu pogorszeniu. Poza dwoma przypadkami ofiar śmiertelnych, brak jest innych informacji o zbrodniach czy prześladowaniu Żydów tam skoszarowanych. Jednym z zamordowanych był młody lekarz żydowski, zastrzelony przez esesmana Johna z Płaszowa, zaś okoliczności śmierci drugiej ofiary pozostają nieznane. Obóz na lotnisku w Rakowicach formalnie zlikwidowano w grudniu 1943 r., ale ostatnią grupę kobiet odesłano do KL Płaszów dopiero w kwietniu 1944 r.

Po zakończeniu wojny lotnisko Rakowice-Czyżyny straciło swoje znaczenie, głównie ze względu na rozległe zniszczenia, a także na rozwój urbanistyczny okolicznych terenów. Oficjalnie, w 1963 r. zostało ono zlikwidowane, zaś rok później na tym obszarze rozpoczęło działalność Muzeum Lotnictwa Polskiego.

I choć powszechnie wiadomo o istnieniu lotniska na Rakowicach, dziś niewielu już mieszkańców Krakowa pamięta o tamtejszym żydowskim obozie i jego więźniach, których w okresie II wojny światowej zmuszano do pracy na rzecz III Rzeszy.

MARTYNA GRĄDZKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski