Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabawa z wydrą

Redakcja
Głowacica nie bez racji uznana jest za najtrudniejszą do złowienia rybę w Polsce. Nieliczna jej populacja na niewielkim obszarze występowania ściąga zapaleńców zarówno z całej Polski, jak i zza granicy. Obserwując to, co dzieje się na wodzie i nad wodą mam wrażenie, że w ostatnich latach chętnych do wyjęcia głowatki jest w sezonie więcej, niż wymiarowych okazów tego gatunku. Ogromna presja sprawia, że o "łatwą" rybę coraz trudniej. Te złowione okupione są zazwyczaj wielodniowymi polowaniami na upatrzony dużo wcześniej egzemplarz. Na dziwi fakt, że o złowieniu głowacicy już na drugi dzień jest głośno. Przy dzisiejszym rybostanie złowienie jednej czy dwóch ryb w sezonie to ogromna nobilitacja w oczach kolegów z głowatkowego kręgu. Wyjęcie czterech czy pięciu to już prawie mistrzostwo świata. Tegoroczny początek sezonu był bardzo dobry. W ciągu kilku dni złowiono ponad dziesięć głowatek, w tym tylko jedną ponadmetrową. Jak to zwykle bywa, sukcesy kilku szczęśliwców wyciągnęły nad wodę wszystkich spragnionych wrażeń. Pomimo, że większość "pewnych" miejscówek okupowana jest codziennie od dwóch tygodni, nie słyszałem, żeby ktokolwiek w tym czasie wyjął rybę. Głowatki zupełnie przestały interesować się podawanymi im przynętami. Jedynym znanym mi przypadkiem ataku na woblera w zeszłym tygodniu był... atak wydry. Kolega, widząc przesuwającą się za woblerem smugę był przekonany, że sprawcą tego zjawiska na powierzchni wody jest ponadmetrowa głowatka, przygotowująca się do ataku na jego przynętę. W momencie, gdy wyjmował woblera z wody, "głowatka" wyskoczyła za nią na skałę. Oniemiały patrzył, jak domniemana "metrówka" wyszczerzyła w uśmiechu zęby i atakując do na pożegnanie chlupnęła z powrotem do wody.

Z Widłem na ryby

Głowacica nie bez racji uznana jest za najtrudniejszą do złowienia rybę w Polsce. Nieliczna jej populacja na niewielkim obszarze występowania ściąga zapaleńców zarówno z całej Polski, jak i zza granicy. Obserwując to, co dzieje się na wodzie i nad wodą mam wrażenie, że w ostatnich latach chętnych do wyjęcia głowatki jest w sezonie więcej, niż wymiarowych okazów tego gatunku. Ogromna presja sprawia, że o "łatwą" rybę coraz trudniej. Te złowione okupione są zazwyczaj wielodniowymi polowaniami na upatrzony dużo wcześniej egzemplarz. Na dziwi fakt, że o złowieniu głowacicy już na drugi dzień jest głośno. Przy dzisiejszym rybostanie złowienie jednej czy dwóch ryb w sezonie to ogromna nobilitacja w oczach kolegów z głowatkowego kręgu. Wyjęcie czterech czy pięciu to już prawie mistrzostwo świata. Tegoroczny początek sezonu był bardzo dobry. W ciągu kilku dni złowiono ponad dziesięć głowatek, w tym tylko jedną ponadmetrową. Jak to zwykle bywa, sukcesy kilku szczęśliwców wyciągnęły nad wodę wszystkich spragnionych wrażeń. Pomimo, że większość "pewnych" miejscówek okupowana jest codziennie od dwóch tygodni, nie słyszałem, żeby ktokolwiek w tym czasie wyjął rybę. Głowatki zupełnie przestały interesować się podawanymi im przynętami. Jedynym znanym mi przypadkiem ataku na woblera w zeszłym tygodniu był... atak wydry. Kolega, widząc przesuwającą się za woblerem smugę był przekonany, że sprawcą tego zjawiska na powierzchni wody jest ponadmetrowa głowatka, przygotowująca się do ataku na jego przynętę. W momencie, gdy wyjmował woblera z wody, "głowatka" wyskoczyła za nią na skałę. Oniemiały patrzył, jak domniemana "metrówka" wyszczerzyła w uśmiechu zęby i atakując do na pożegnanie chlupnęła z powrotem do wody.

   Janusz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski