Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabiorą działki pod budowę trasy S7

Marzena Rogozik
Teren tego ogrodu działkowego niebawem zamieni się w ruchliwą drogę ekspresową
Teren tego ogrodu działkowego niebawem zamieni się w ruchliwą drogę ekspresową fot. Anna Kaczmarz
Kontrowersje. Właściciele ogródków działkowych w Zesławicach walczą o swoją ziemię. Chcą zmiany przebiegu drogi i zapowiadają protest.

W ciągu najbliższych miesięcy Rodzinny Ogród Działkowy „Budowlanka” może zostać zrównany z ziemią. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poprowadzi przez ten teren drogę ekspresową S7. Właściciele działek są przerażeni wizją zniszczenia ich ogrodu. - Zrobimy wszystko, by uratować go przed zagładą, nie mamy nic do stracenia, pójdziemy na całość i zrobimy protest - deklaruje prezes ROD „Budowlanka” Amelia Juszczak-Michalska.

Teren między ul. Morcinka i Zesławicką leży w sąsiedztwie malowniczego zalewu w Zesławicach, a przez środek ogrodu przepływa Dłubnia. W istniejącym od 35 lat ROD są 152 działki o powierzchni 300-500 mkw. Niebawem ten teren może przestać istnieć.

- Planowane były już cztery wersje poprowadzenia trasy S7 na terenie Zesławic i każdy z tych wariantów w jakiś sposób obejmował obszar ogrodu - wyjaśnia prezes „Budowlanki”. - Nikt nam jednak wprost nie powiedział, że nasze ogródki zostaną zrównane z ziemią - przyznaje. Działkowcy żyją w niepewności, nie mają pojęcia, kiedy będą musieli opuścić swoje ogródki.

Na początku stycznia z terenu ROD „Budowlanka” została pobrana gleba do badania, a niedawno pojawili się tam geodeci, którzy dokonują pomiarów i wbijają paliki. - To już nie są tylko plany, ale działania - mówi Zofia Nowak jedna z działkowiczek. - A o jakimś zastępczym rozwiązaniu nawet nie słychać - żali się kobieta. Propozycje przekazania innego terenu, na którym mógłby być odtworzony ogród - jak twierdzi zarząd ROD - podobno były, ale o tę działkę stara się też deweloper, który chce tam wybudować bloki.

- Działkowcy czują się oszukani, większość z nich to seniorzy, dla których ogród jest sensem życia. Młodzi zresztą też są zawiedzeni - mówi Amelia Juszczak-Michalska, która zarządza „Budowlanką” od pięciu lat. Twierdzi, że poprzedni zarząd nie zrobił nic, by powstrzymać likwidację ROD, a obecny został postawiony przed faktem.

Prezes ROD „Budowlanka” od 2012 roku słała pisma o zmianę przebiegu trasy do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, do radnych, posłów, a nawet Ministerstwa Infrastruktury. Obecny zarząd przedstawiał także alternatywny projekt, w którym trasa S7 ominęłaby ogródki, i złożył ponad 140 wniosków do „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Krakowa”, by objąć teren ROD planem miejscowym.

- Niestety, żaden plan miejscowy nie chroni przed zabudową drogową, a zwłaszcza autostradową - wyjaśnia tymczasem radny miejski Włodzimierz Pietrus (PiS). Dodaje, że sytuacja ogrodu działkowego w Zesławicach jest bardzo trudna. To konflikt istotnych ze względów społecznych i ekologicznych obszarów zieleni z bardzo ważną dla Krakowa inwestycją.

GDDKiA informuje, że przebieg trasy S7 został określony w decyzji środowiskowej z ubiegłego roku, która była konsultowana także przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. - Nie ma możliwości prowadzenia drogi innym wariantem niż ten, który został wskazany w wydanej przez RDOŚ decyzji środowiskowej - rozwiewa nadzieje działkowców Iwona Mikrut z krakowskiego oddziału GDDKiA. Podkreśla także, że od października do listopada 2014 roku były prowadzone konsultacje społeczne, podczas których można było składać swoje uwagi. Prezes ROD na to ripostuje: - Te spotkania tylko nazywały się konsultacjami. Tak naprawdę polegały na informowaniu zgromadzonych o przebiegu prac. Nie mogliśmy także składać żadnych wniosków ani uwag. Jedynie podpisywaliśmy listę obecności.

Budowa trasy S7 jest już tak zaawansowana, że trzeba działać błyskawicznie, by ochronić dorobek działkowców. - Jest już dość późno. Pierwszy projekt przebiegu tej trasy znany był już jakieś 10 lat temu. Wtedy jeszcze można było coś zrobić. Teraz już nie da się wprowadzać zmian, trzeba byłoby zatrzymać inwestycję - tłumaczy radny Pietrus. Twierdzi jednak, że wyjściem mogą być bardziej precyzyjne pomiary i decyzje. Pod inwestycję często zabiera się o wiele więcej ziemi, niż faktycznie potrzeba. A niewykorzystane działki po zakończeniu prac się odsprzedaje. Inwestor - gdyby miał dobrą wolę - mógłby zabrać tylko tyle, ile potrzebuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski