Zabłąkana rakieta

Korespondencja "Dziennika" z Sofii

Sofijskie przedmieście Gorna Bania dzieli od granicy z Jugosławią odległość około 50 kilometrów. Na taką mniej więcej odległość zapuścił się w głąb bułgarskiego obszaru powietrznego samolot NATO. Przedstawiciele dowództwa bułgarskiej armii poinformowali, że samolot, który w pewnym momencie znalazł się nad Sofią, wystrzelił rakietę, znajdując się w bułgarskiej przestrzeni powietrznej. Była to rakieta powietrze - ziemia, typu HARM, przeznaczona do niszczenia stacji radiolokacyjnych. Z wyjaśnień wojskowych wynika, że maszyna była śledzona przez radary obrony przeciwlotniczej, lecz w pewnym momencie zniknęła z ekranów. Według wersji rzecznika NATO Jamie Shea, samolot został namierzony jugosławiańskim radarem, który po krótkiej chwili został wyłączony, co sprawiło, że wystrzelona przez pilota w celu samoobrony rakieta zboczyła z kursu i spadła na terytorium Bułgarii.
Na miejsce incydentu przybył osobiście prezydent Petyr Stojanow, który zaapelował o nieuleganie panice. Od czasu rozpoczęcia ataków powietrznych na Jugosławię przez NATO odnotowano w Bułgarii kilka przypadków naruszenia przestrzeni powietrznej przez samoloty Sojuszu i cztery przypadki spadnięcia rakiet. Poprzednie incydenty nie spowodowały żadnych szkód. Niezależnie od kolejnej pomyłki lotnictwa NATO rząd premiera Kostowa wniósł do parlamentu projekt ustawy o ratyfikacji porozumienia o udostępnieniu samolotom Sojuszu bułgarskiej przestrzeni powietrznej. Udostępniony obszar wzdłuż granicy z Jugosławią ma mieć ok. 150 kilometrów szerokości. Samoloty NATO startujące z Turcji będą mogły korzystać także z korytarza nad Bułgarią. Ratyfikacji dokumentu należy oczekiwać w połowie przyszłego tygodnia.
PAWEŁ JANOWSKI