MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zabrakło zimnej krwi

Redakcja
Ireneusz Jeleń mija ukraińskiego bramkarza Andrija Piatowa, za chwilę padnie gol dla Polski Fot. Michał Klag
Ireneusz Jeleń mija ukraińskiego bramkarza Andrija Piatowa, za chwilę padnie gol dla Polski Fot. Michał Klag
IRENEUSZ JELEŃ. Mógł sam rozstrzygnąć losy meczu z Ukrainą. - Gdybyśmy wygrali, pewnie nikt by nie pamiętał o zmarnowanych przeze mnie sytuacjach - mówi.

Ireneusz Jeleń mija ukraińskiego bramkarza Andrija Piatowa, za chwilę padnie gol dla Polski Fot. Michał Klag

Po ponad 400 minutach polska reprezentacja wreszcie strzeliła gola i kto mógł to zrobić, jeśli nie Pan...

- Dostałem dobre podanie od Kuby Błaszczykowskiego, minąłem bramkarza i strzeliłem do pustej bramki. Nie mogłem tego nie wykorzystać.

- A jednak zdarzyło się to Panu kilka razy. Szczególnie w drugiej połowie. Mogły być nawet cztery inne bramki!

- Też żałuję, że się nie udało. Ale w piłce tak bywa. Teraz już wiem, że mogłem zachować się inaczej. Na boisku, gdy akcje są szybkie, trzeba podejmować błyskawiczne decyzje. Mnie zabrakło trochę zimnej krwi i dobrego wykończenia akcji.

- Pamięta Pan, kiedy po raz ostatni przestrzelił tyle razy w jednym meczu?

- Zdarzało mi się to już w meczach klubowych (najlepszy przykład to spotkanie Montpellier - Auxerre w ubiegłym sezonie ligowym, gdy Jeleń również marnował seryjnie okazje, nie strzelając żadnego gola - red.). Ale prawda jest też taka, że gdybyśmy wygrali, pewnie nikt by nie pamiętał o zmarnowanych sytuacjach.

- A zatem - mimo tego gola - nie można powiedzieć, że wrócił stary, dobry Jeleń?

- Jestem napastnikiem i moim zadaniem jest strzelanie goli. Więc pewien niedosyt pozostał, bo powinienem wykorzystać nadarzające się okazje. Na szczęście po kontuzji nie ma już śladu, moja forma rośnie i fizycznie czuję się dobrze. Zarówno w meczach ligowych w Auxerre, jak i w reprezentacji.

Tak się składa, że w poprzednim meczu z Ukrainą - też towarzyskim na wyjeździe - wróciłem do kadry po długim czasie. U trenera Smudy nie grałem tylko w ostatnich spotkaniach z powodu operacji kolana. Generalnie jednak mam więcej możliwości do grania niż wcześniej. Gdyby nie kłopoty zdrowotne, wystąpiłbym pewnie przeciwko Serbii, Hiszpanii i Kamerunowi. U Beenhakkera było inaczej, ale nie chciałbym do tego wracać; jest inny zespół, mamy inne cele. Dzisiaj mogę zapewnić, że jeśli tylko ominą mnie kłopoty zdrowotne, to będę strzelał gole.

- Problem w tym, że ciągle reprezentacja nie wygrywa. W sobotę brakło kilkudziesięciu sekund. Jak to wpływa na psychikę?

- Możemy pocieszać się tym, że z meczu na mecz widać, iż stwarzamy sobie coraz więcej sytuacji. Graliśmy często na jedno albo dwa podania. Każdy ma chyba jednak świadomość, że jeszcze dużo trzeba poprawić. Powiem nawet, że czekam na kolejne spotkanie z Australią, bo naprawdę potrzebujemy wreszcie zwycięstwa. Mam nadzieję, że nie tylko znów pojawią się sytuacje bramkowe, ale przede wszystkim, że je w końcu wykorzystamy.

- To będzie ciężki mecz?

- Na pewno Australia nie jest łatwym przeciwnikiem, ale tak naprawdę nie wiemy na co ją stać. Przekonamy się we wtorek.

- Kadra, która wystąpiła przeciwko Ukrainie jest na dzisiaj najmocniejsza?

- Trener dalej szuka zawodników. W porównaniu z ostatnim meczem, w którym wystąpiłem - przeciwko Finlandii - były bardzo duże zmiany. Jeśli dobrze pamiętam, tylko czterech zawodników wyszło w podstawowym składzie. Nie ukrywam, że daje się odczuć pewną presję. Na zwycięstwo czekamy już bardzo długo. Właśnie tego najbardziej nam teraz brakuje. Jak się wygrywa, to atmosfera w drużynie jest zdecydowanie lepsza.
- Jakie nadzieje wiąże Pan z Ligą Mistrzów, do której zapewnił Pan awans zespołowi Auxerre? Traktuje Pan to jako pewną trampolinę do dalszej kariery?

- Przed nami rzeczywiście fajne mecze. Teoretycznie Real i Milan są poza naszym zasięgiem, ale już się nauczyłem, że w piłce wszystko jest możliwe. Na pewno nie poddamy się przed meczem. Czy dla mnie to będzie trampolina? Myślę, że dla drużyny to będzie wielkie wyzwanie, a ja przy okazji postaram się pokazać, co potrafię. Z Zenitem też nikt nie dawał nam większych szans. Rosjanie byli faworytami, a jednak to my gramy w Lidze Mistrzów.

- Przedłużył Pan już kontrakt z Auxerre?

- Nie, nie przedłużyłem. Mam umowę ważną jeszcze przez rok i na razie nic się nie zmienia. Mogę tylko potwierdzić, że były prowadzone rozmowy na ten temat. Jeśli klub złoży mi ciekawą ofertę, nie wykluczam takiej opcji. Ale odejście też jest ciągle możliwe.

Rozmawiał: Remigiusz Półtorak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski